Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto zastrzelił i oskórował wilczycę w Bieszczadach? Myśliwi nie przyznają się do winy

Ewa Gorczyca
Dwaj 36-letni myśliwi, przedsiębiorca i leśnik, zasiedli na ławie oskarżonych w sądzie rejonowym w Lesku. Nie przyznają się do winy. Grozi im do 5 lat więzienia
Dwaj 36-letni myśliwi, przedsiębiorca i leśnik, zasiedli na ławie oskarżonych w sądzie rejonowym w Lesku. Nie przyznają się do winy. Grozi im do 5 lat więzienia Tomasz Jefimow
W Sądzie Rejonowym w Lesku rozpoczął się precedensowy proces dotyczący zabicia chronionego drapieżnika. Na ławie oskarżonych zasiedli dwaj 36-latkowie.

Proces dotyczy wydarzenia z 24 stycznia br. Na terenie Żernicy, opuszczonej bieszczadzkiej wsi, mieszkaniec gminy Baligród natknął się na grupkę mężczyzn. Obok na drzewie wisiał wilk, częściowo obdarty ze skóry.

Świadek (również myśliwy) zawiadomił policję, straż leśną i przedstawiciela związku łowieckiego.
Jak się okazało - spotkani w lesie mężczyźni byli myśliwymi. Dwaj z nich przyjechali w Bieszczady z województwa śląskiego, trzeci był leśnikiem z Nadleśnictwa Lesko.

Sekcja zwłok drapieżnika wykazała, że dwuletnia wadera zginęła od kuli. Strzał trafił wilczycę w okolice serca i spowodował rozległe obrażenia.

Prokuratura oskarżyła w tej sprawie dwóch mężczyzn: Szymona G. oraz Mirosława W.

Szymon G. został oskarżony o zabicie wilka co spowodowało istotną szkodę związaną ze zniszczeniem w świecie zwierzęcym.
Zdaniem prokuratury było to działanie w celu zaboru mienia. Wartość myśliwskiego trofeum wyceniono na co najmniej 2,2 tys. złotych.

- Szymon G. następnie nakłonił Mirosława W., aby pomógł mu w zaborze zwierzęcia, co ten uczynił ściągając z niego skórę, po czym zabrał do swojego samochodu tuszę oraz skórę z głową zwierzęcia i przewiózł je z miejsca skórowania, działając w ten sposób na szkodę Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie - mówiła Maria Chrzanowska, prokurator rejonowy w Lesku, przedstawiając w sądzie akt oskarżenia.

Zdaniem prokuratury - Mirosław W. zabrał ciało i skórę wilka do samochodu ale obawiał się, że po drodze zostanie zatrzymany przez policjantów a ci ujawnią, co przewozi. Dlatego na trasie wyrzucił je do rowu, zacierając tym samym ślady przestępstwa.

Szymon G. stawił się w sądzie wraz z dwójką obrońców. Nie przyznał się do postawionych mu zarzutów. - Nie będę składał wyjaśnień i nie będę odpowiadał na żadne pytania - stwierdził krótko.

Sędzia Barbara Roczniak-Gliściak odczytała wyjaśnienia, które złożył w śledztwie. Szymon G. mówił, że razem ze swoim znajomym, także myśliwym, przyjechali na kilka dni w Bieszczady na zaproszenie Mirosława W. Pobyt miał charakter towarzyski, zatrzymali się w domku letniskowym w okolicach Leska.

- W ciągu dnia zwiedzaliśmy Bieszczady, noce spędzaliśmy w lesie, w Żernicy, w dwóch różnych ambonach wskazanych nam przez Mirosława W. Rano spotykaliśmy się w umówionym miejscu przy drodze - wyjaśniał.

Mieli pozwolenie na odstrzał jenota i lisa, ale jak mówił Szymon G. - nic nie upolowali, jeden raz strzelił do lisa, ale chybił. W ostatnią noc także wybrali się do lasu, ale - jak twierdził Szymon G. - Prawie cały czas przespał w ambonie i nic nie słyszał.

Wracając nad ranem zauważył w śniegu na łące kropelki krwi i ślady wilka lub dużego psa. Zadzwonił do Mirosława W. a ten powiedział, żeby na niego czekać. Przyjechał i po śladach dotarł w miejsce, gdzie w lesie leżał martwy, zamarznięty wilk. Doszli tam też Szymon G. i jego kolega. Leśnik miał powiedzieć, że musi sprawdzić przyczynę śmierci zwierzęcia. Powiesił go na drzewie i nożem pożyczonym od myśliwych zaczął zdejmować z niego skórę.

- Wtedy zauważyliśmy w krzakach jakąś postać. Był to nieznany mi mężczyzna, który zamienił kilka słów z Mirosławem W. i odszedł - wyjaśniał Szymon G.

Mirosław W. nie przyznał się do zarzutu. W śledztwie nie składał wyjaśnień, ale w sądzie zapowiedział, że chce to zrobić w trakcie procesu, na następnej rozprawie, gdy będą już obecni obaj jego obrońcy.

Sąd do udziału w sprawie dopuścił przedstawiciela stowarzyszenia ekologicznego. - To precedensowa sprawa, bo przypadki kłusownictwa z reguły kończą się umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców - podkreśla Agnieszka Gołębiowska z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24