Trójka pingpongistów i trener z Podkarpacia lecą na igrzyska

Cała pingpongowa czwórka gościła w piątek w Urzędzie Marszałkowskim.

Sportowców i trenera przyjął członek zarządu województwa Sławomir Miklicz, który żartobliwie zazdrościł im takiego wyjazdu.

- Jak każdy człowiek uprawiający sport miałem takie marzenia jak i wy. Jednak w waszym przypadku one się spełniły - mówił.

Podczas luźnego spotkania wszyscy mówili o swoich marzeniach i ambicjach.

- Realna jest "ósemka", medal pozostaje w sferze marzeń - twierdziła Li Qian, która jako 15. "rakietka" świata w rankingu ITTF rozpocznie zmagania w turnieju indywidualnym dopiero od III rundy.

Nowy zawodnik Kolpingu i jedyny tenisowy reprezentant Polski na Londyn niemal powtórzył jej słowa. - Z trenerem Tomaszem Krzeszewskim ostatnio trochę się ukrywaliśmy, bo chcemy zaskoczyć przeciwników - mówił "Wandżi", który marzy o medalu i kolejnych... igrzyskach.

Kinga Stefańska w Londynie bęzie tylko rezerwową w drużynie Polskiej, ale jak mówiła, jej występ będzie się wiązał tylko z kontuzją którejkolwiek z reprezentacyjnych koleżanek.

- Nie życzę im tego, ale będę gotowa. Ciężko trenowałam, bo spełnia się jedno z moich marzeń - stwierdziła doświadczona zawodniczka. Trener Nęcek porównał ją do... Przemysława Tytonia.
- Oby Kinga tak mogła wykorzystać swoją niespodziewaną szansę, jak Tytoń podczas Euro 2012 - mówił trener Li Qian i Zamku, który realnie patrzy na szanse naszych reprezentantów.

- Jeśli osiągną takie miejsca, jak wskazuje ranking, to już będzie sukces. Medale są zarezerwowane dla Azjatów - oceniał.

Polscy pingpongiści, czyli trójka z dziewiątki podkarpackiej ekipy, w poniedziałek odbiorą olimpijskie kostiumy i złożą ślubowanie. W piątek chcą wziąć udział w ceremonii otwarcia igrzysk.

Więcej o pożegnaniu podkarpackich olimpijczyków w poniedziałkowym "Stadionie". Wywiady z nimi w czwartkowych "Nowinach na Olimpiadę".