Trener Dariusz Kaszowski: Sokół Łańcut musi wyjść z dołka

- Porażka z rezerwami Asseco Prokom Gdynia to już trzecia przegrana Sokoła z rzędu. Co się dzieje?
- Nie ma co gadać, dyspozycja w tych meczach była słaba. Nie możemy się wstrzelić w kosz. Szarpiemy w obronie, ale to nie wystarcza. Trzeba jeszcze zdobywać więcej punktów.. Co można dodać? Kilku zawodników jest w słabszej formie. Frustruje ich to i mam nadzieje, że sportowa złość wreszcie zadziała na plus.

- Sokołom nie brakuje zdrowia?
- W meczach z Big Starem i Prokomem w ostatniej kwarcie zespół miał siły, żeby charować w obronie i gonić wynik. Przeciw Prokomowi całe ostatnich dziesięć minut wyglądaliśmy lepiej od rywala, ale pościg nie dał efektu. Gra musi wyglądać dobrze dłużej, niż tylko kwartę.

- Skąd słaba skuteczność?
- Jak przestaje wpadać, zawodnikom zaczynają się trząść ręce, brakuje dokładności, szybkich reakcji, trafnych decyzji, rozpoczyna się kombinowanie. Jak się wpadnie w dołek, ciężko z niego wyjść, a nerwy są złym doradcą. Szwankuje nasza najgroźniejsza broń czyli rzuty za trzy, do ostatnio pudłowaliśmy mnóstwo osobistych.
- Recepta na uzdrowienie sytuacji?
- Nie powiem nic odkrywczego - analizowanie błędów, codzienny trening. Na szczęście w tym tygodniu nie graliśmy w środę, więc możemy spokojnie pracować. To musi dać efekt.

- Inaczej nici z play-offów. Od dziewiątego miejsca Sokoła dzielą tylko dwa oczka.
- Zgadza się, przewaga wynosiła jeszcze nie dawno cztery punkty, teraz dwa. Nie jest to dużo, bo terminarz mamy niezwykle trudny. Przed nami wiele meczów na wyjazdach, do tego z zespołami z czuba tabeli.

- Ale w weekend akurat mecz z autsajderem w Wałbrzychu.
- Tyle, że Górnik wygrał w poprzedniej kolejce z Tychach i dał wszystkim do myślenia. Nie ma łatwych meczów tej lidze, ale nie spuszczamy głów. Taki jest sport, raz idzie, raz nie. Pojedziemy do Wałbrzycha zmotywowani i mamy zamiar ograć Górnika. Czas najwyższy posmakować wygranej.