Życzliwość ludzi zamożnych, współczesnych mecenasów kultury (znak czasów) umożliwiła Andrzejowi Kijowskiemu, artyście malarzowi z Komańczy, zaprosić w bieszczadzkie ostępy uznanych i utalentowanych malarzy. Z dorobkiem, a także na początku twórczej drogi. Warto było. Dla obopólnych korzyści - malujący podarują hotelowi po jednej swojej pracy, a miejscowi i wędrujący po „kapuścianych” górach będą mogli je podziwiać.
Na tarasie z widokiem na smukłe sosny rozłożyła farby i płótna Gabriela Cichowska z Rzeszowa, najmłodsza w grupie, studentka IV roku krakowskiej ASP. Już z międzynarodowym dorobkiem – wyróżnieniem podczas wystawy ilustracji książek dla dzieci w Portugalii, wystawy - wspólnie z Józefem Wilkoniem i kilkoma najlepszymi polskimi ilustratorami - w Monachium, a także biennale ilustracji sakralnej w Padwie. Ambitna, wypracowuje własny styl, który stara się zachować, chce być rozpoznawalna. Przyszłość przed nią.
Nie obawiasz się startu ze sławami?
- Przyznaję, że to bardzo trudne i stresujące, ale słucham, co mają do powiedzenia wielcy, poddaję się ich ocenom, i uczę się.
Domowy anioł stróż
- Czasami mnie nosi - przyznaje Kijowski, który przed sześciu laty wybudował w Komańczy chatę za wsią, a przed wejściem posadowił anioła, więc żaden przejezdny nie ominie świętego wzrokiem. Anioła budował deszczową porą, więc co cementowej zaprawy nałożył na anielski stelaż to woda spłukiwała.
- Człowiek nie może dusić się we własnym sosie (tylko z rodziną tak, bo najważniejsza!), inaczej świat mu ucieknie. A ja chciałem się podzielić bieszczadzką świeżością i klimatami z ludźmi wrażliwymi, utalentowanymi, umiejącymi przenieść przyrodę i architekturę na płótno, deskę, papier.
Sami nie wiecie, co posiadacie
Kijowski 2-3 razy w roku wyjeżdża na plenery uważając, że inspirują do twórczych działań i przemyśleń, relaksują, dodają energii, jednoczą środowisko. Wyciągają z samotni - pracowni. Mówi, że Podkarpacie wydaje utalentowanych ludzi, tylko czasem nawet nie wiemy, kogo mamy.
Do Komańczy przyjechał prof. Andrzej Grenda, kierujący pracownią rysunku na Wydziale Grafiki i Malarstwa łódzkiej ASP. Bieszczady poznawał będąc studentem. Tu wraca do młodości. Jak też Marian Knobloch, artysta z Chorzowa (autor kapliczek wtopionych w naturę, samotnych krzyży), który nie przypuszczał, że jeszcze zobaczy ostępy gdzie ludzka noga nie stała.
- Chodziłem z plecakiem po Bieszczadach w latach sześćdziesiątych – mówi. - To mój powrót. Nie ukrywam, że bardzo się uradowałem z możliwości przyjazdu do Komańczy. Cisza, spokój, wytchnienie. Ładujemy akumulatory. Mogliśmy szkicować, filmować, fotografować, zapamiętać, jak najwięcej szczegółów i klimatów, bo woził nas po bieszczadzkich drogach Maksymilian Łatacz, właściciel „Hotelu pod Kominkiem”.
Z Polańczyka dołączyła malarka kwiatów i portretów Anitta Rotter-Pucz, a z Sanoka - Agata Bąk, artystka z magisterium z filozofii. Jest Józef Franczak, piekarz ze Strzyżowa, malarski diament ciekawie i odważnie ujmujący rzeczywistość, a z Chorzowa uznana artystka Halina Niemiec-Gomułka, która w Komańczy stara się, jak mówi, ”uchwycić po trosze przyrodę i architekturę”. - Całą resztę zamykam pod powiekami - mówi.
Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Tak Ostrowska-Królikowska traktuje nieślubne dzieci. Nie każdego na to stać
- Ewa Farna chudnie w oczach! Wyciska z siebie siódme poty na sali treningowej
- Złote talerze, pięć sukienek, koncerty gwiazd. Ślub Rutkowskich będzie "na bogato"
- Skaldowie przestaną grać po śmierci Jacka Zielińskiego? Brat przekazał decyzję