Stal Rzeszów wygrywa w doliczonym czasie

W ostatnich latach Stal w finiszowych minutach postradała dobre kilkanaście punktów. Piłkarze mówią jednak, że suma szczęścia równa się zero i coś w tym jest; fortuna w sobotę oddała biało-niebieskim część z pechowo utraconych punktów.

Trzeba dodać, że gospodarze pomogli szczęściu. Mimo upału szukali gola do końca i się doczekali. Rozpoczęła się pierwsza z trzech doliczonych prze sędziego minut, gdy Miłosz Lewandowski dalekim wyrzutem podał do Michała Maślane. Ten z połowy boiska, spod linii bocznej dośrodkował na przedpole bramki, Konrad Maca zgrywał klatką piersiową, ale wydawało się, że wyszło mu podanie do... nikogo.

Piłka toczyła się po polu karnym, Mateusz Urbański zrobił jej miejsce, by doturlała się do Jacka Kozaczyńskiego, a wtedy zza pleców obrońcy wyskoczył Piotr Prędota. Dopadł do "skóry", minął bramkarza i z kąta trafił bez pudła.

- Lewą nogą strzelam gola od wielkiego dzwonu, dlatego mocno się skoncentrowałem, aby nie sknocić - mówił rozpromieniony bohater dnia (2 mecz i 2 gol w Stali).
- Brak komunikacji między bramkarzem, a obrońcą i stało się. Słabo graliśmy. Chwilami nie poznawałem zespołu - narzekał Rafał Wójcik, który w trakcie meczu miotał się i zdzierał gardło przy linii bocznej.

Coach Stali też nie udawał milczka.

- Oni już ledwo żyją, zdychają - motywował zespół kilkanaście minut przed golem.

- Miesza ci się w głowie - te słowa oburzony "Łęti" skierował do trenera Pogoni, gdy ten wołał do swego piłkarza Graaaj! Sęk w tym, że akurat dwóch stalowców było wyłączonych z gry.

- To nie były ostre faule, tak zwane wycięcia. Sędzia nie gwizdał, bo dziś odchodzi się od przerywania gry z błahych powodów - wyjaśniał trener Pogoni.

- No chyba z głodu się nie powyprzewracali - ripostował szkoleniowiec Stali już po konferencji

Sam mecz był ciekawszy w I połowie. Oczywiście po 3-0 w Tarnobrzegu spodziewano się czegoś więcej, ale upał, brak Arkadiusza Barana (kontuzja), klasa rywala sprawiły, że o spacerku nie było mowy. Już w 5. min na dobra notę zapracował Lewandowskil; nasi po rogu pogubili się w tyłach i Damian Guzek miał taką 80-90-procentową sytuacje (strzelał z kąta).

W 30. min Konrad Maca w polu karnym nie trafił z pierwszej piłki, a Prędota wycelował w obrońcę. Później Kacper Drelich główkował blisko słupka, a Maślany od niechcenia przyłożył z 35 metrów i sprawił Kozaczyńskiemu ogromne kłopoty.

Na początku II połowy Prędota celował na długi słupek z kąta, ale lepiej by zrobił podając. To samo można powiedzieć o Macy, który mógł wyprowadzić na "setkę" Kamila Jakubowskiego (ma smykałkę do dośrodkowań).

Stali nie towarzyszył doping szalikowców, bo ci poczuli się urażeni faktem, iż bilety dla nich podrożały. Byli rozproszeni na trybunie, ale gdy Prędota trafił złotego gola porwała ich euforia i nie żałowali gardeł. Zawodnicy potańczyli na środku boiska, pośpiewali z kibicami, potem w szatni. 6 punktów po 2 kolejkach. Jeszcze tydzień temu w taki dorobek wierzyli tylko urodzeni optymiści.

STAL RZESZÓW - POGOŃ SIEDLCE 1-0 (0-0)

1-0 Prędota (90+1)

STAL: Lewandowski - Hus, Bednarczyk, Drelich, Maślany - Jakubowski, Jędryas, Lisańczuk, Szela (69. Więcek) - Prędota, Maca. Trener Krzysztof Łętocha.

POGOŃ: Kozaczyński - Dybiec, Urbański, Wójcik, Guzek (71. Dzienis), Ratajczak, Rodak, Wójcik, Odunka (80. Dziubiński), Stromecki (83. Tomalski), Tarachulski (57. Zaniewski). Trener - Rafał Wójcik.

SĘDZIOWAŁ: Michał Woś (Zamość). ŻÓŁTA KARTKA: Maca. WIDZÓW 400.

Pełna relacja z notami dla zawodników oraz trenerów i wypowiedziami w poniedziałkowych Nowinach.