Stal przez dwie trzecie meczu miała przewagę, chwilami zdecydowaną, dlatego jej piłkarze zeszli z boiska bardzo niepocieszeni. Dziwny był początek, bo to Świt przez 10-15 minut dominował.
- Byłem zdziwiony biernością Stali na początku - mówił trener Świtu.
- W szatni mówiłem, że Świt zaatakuje od początku, ale piłkarze chyba w to nie uwierzyli - komentował trener rzeszowian.
Kibice nie poznawali wtedy naszych stoperów, szczególnie Arkadiusza Barana, który popełnił kilka lapsusów. Największy w 5 minucie, po którym Strzałkowski popędził na bramkę. Tomasz Wietecha skrócił kąty i noga obronił "setkę".
Nasi w końcu się obudzili. Sporo strzelali z dystansu. Po próbie Pawła Alancewicza Michał Bigajski z trudem odbił piłkę. W 36. min aktywny Tomasz Persona huknął z dystansu i Stal miała róg. Centrował też "Persi", Alancewicz mógł otworzyć wynik, ale główkę z 5 metrów Bigajski obronił. Obrona Świtu trzeszczała w szwach, dlatego gol dla niego zaskoczył. W brodę pluł sobie Damian Jędryas, bo to jego złym zagraniu do piłki na 14 metrze doskoczył Karol Ziąbski i trafił bez pudła.
4 minuty później debiutujący w Stali Mateusz Pawłowicz dał się przepchać Kamilowi Szczepańskiego, po centrze którego nastąpił popis sprawności Michała Strzałkowskiego i refleksu Tomasza Wietechy. Gracz Świtu wyszedł w powietrze, uderzał z bliska, z woleja, nożycami w pozycji bocznej. Było to efektowne, ale "Balon" stanął tam, gdzie trzeba i zebrał burzę oklasków.
- Gdyby nie silił się na taki strzał, tylko przyłożył głowę, byłby gol - narzekał po meczu trener gości.
Po zmianie stron Stal atakowała na całej szerokości boiska, rzadko i na krótko opuszczała połowę rywala. Szarpał Andreja Prokić. Po jego dryblingu i wykładce Persona uderzył jednak gdzieś na 2 piętro. W 55. min w polu karnym padł Ernest Szela, ale gwizdek sędziego milczał. W końcu po rogu "Persiego" na krótki słupek wyskoczył Baran, musnął piłkę głową, ta poleciała na długi słupek i Stal doczekała się pierwszego gola w rundzie.
Piłka, a właściwie dwie piłki meczowe mieli biało-niebiescy w 67. minucie; najpierw z 10 metrów strzał Daniela Koczona odbił Bigajski. Do futbolówki doskoczył Alancewicz i miał "setkę" jak marzenie. Do bramki było około 5 metrów. Pomocnik Stali miał czas, szukał prawego słupka, ale za mocno zasygnalizował kierunek strzału i Bigajski jakimś cudem skierował piłkę na słupek. Poirytowany stalowiec przestał celnie podawać, ale Świt nadal był w odwrocie.
Dobra robotę wykonywał rezerwowy Michał Lisańczuk, nie chciał się zmęczyć Persona, aktywny był Jędryas. Wiatru pod bramką gości nie brakowało, za to klarownych okazji już tak.
- Mam niedosyt - mówił trener przyjezdnych na konferencji.
- Jeśli trener Świtu ma niedosyt, to nie wiem, jak nazwać swoje odczucia - ripostował coach biało-niebieskich.
STAL RZESZÓW - ŚWIT NOWY DWÓR MAZOWIECKI 1-1 (0-1)
0-1 Ziąbski (37, po błędzie Jędryasa), 1-1 Baran (66, głową, po rogu Persony)
STAL: Wietecha - Drożdżal, Baran, Nakrosius, Pawłowicz - Prokić, Jędryas, Alancewicz (83. Maca), Persona - Koczon, Szela (63. Lisańczuk).
ŚWIT: Bigajski - Sosnowski, Kamiński, Drwęcki, Nowotka - Szczepański (90. Świderski), Obem, Zawiska (90. Krzymiński), Szabat - Ziąbski (82. Grzelak), Strzałkowski (63. Gajewski)
SĘDZIOWAŁ: Zbigniew Zych (Lublin). ŻÓŁTE KARTKI: Baran, Nakrosius - Zawiska, Ziąbski, Grzelak. CZERWONA KARTKA: Grzelak (92 - druga żółta). WIDZÓW: 500.
Obszerna relacja z notami dla zawodników i wypowiedziami w poniedziałkowych Nowinach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Dramat Roksany: przyleciała do teściowej WYNAJĘTYM helikopterem! Oszczędza na własny?
- Pazura wziął kolejny ślub poza granicami Polski. Nikt się tego po nim nie spodziewał
- Michał Szpak w prześwitującej spódnicy. Te widoki trudno zapomnieć
- Iza Krzan pokazała się tak, jak stworzył ją Bóg. Na ten widok opadną wam szczęki