Stal rządziła w derbach Rzeszowa. Resovia dostała lanie

Po 15 latach Stal ponownie wygrała na Wyspiańskiego 3:0. Biało-niebiescy pokazali klasę, choć brakowało im dwóch ważnych graczy (Suswam, Brocki) oraz kibiców na trybunach (policja nie zezwoliła na zorganizowanie derbów jako imprezy masowej, a prezydent przychylił się do sugestii).

Wysokość wygranej Stali jest wręcz sensacyjna, bo po 21 kolejkach „pasiaki” miały najlepszą defensywę w lidze (w dwóch poprzednich meczach nie straciły gola).

- Gdyby nie popisali się młodzi zawodnicy, można by to łatwiej zrozumieć, ale błędy robili rutyniarze – zauważył smutno coach „pasiaków”.

Gola już w 3. min mógł strzelić Piotr Prędota, ale Marcin Pietryka wyszedł z bramki i obronił nogami. W 13. min aktywny Maciej Maślany posłał rogala na pole karne. Łukasz Szczoczarz główkował obok słupka, ale za 2 minuty Maślany zacentrował znów doskonale, Piotr Szkolnik nie wyskoczył w porę, a „Szczota” zagrał głową w stylu ”uderzaj tam skąd przyszła”. Riposta Resovii była… żadna. Niby chciała, ale nic jej nie wychodziło. Stalowcy wyglądali na bardziej świeżych, dynamicznych.

- Moi zawodnicy nie zapomnieli grać w piłkę, ale nie wytrzymały głowy – oceniał trener miejscowych.

- Dużo było rozważań, jak zapełnić luki, jak zagrać. Poszło lepiej, niż można się było spodziewać – komentował trener gości.

Po zmianie stron Resovia częściej gościła na połowie Stali, ale ta kasowała akcje za akcją i dość szybko wyprowadziła drugi cios. Centrował Szczoczarz, piłka pofrunęła za pole karne w stronę linii końcowej i defensorzy Resovii uznali, że jest po zagrożeniu. Michał Lisańczuk jednak nie odpuścił, dopadł do futbolówki w ostatniej chwili, dośrodkował na 10 metr, a tam niepilnowany Prędota z lewej nogi uderzył mocno w środek bramki i było 2:0 dla Stalii.

- Daleko do piłki nie miałem piłka, ale byłem zasłonięty - oceniał Marcin Pietryka.

Szallikowcy gospodarzy nadal zdzierali gardła, pojedynczy kibice nie kryli swej złości. Jednak ani pozytywna, ani negatywna motywacja nie działa. Stal była po prostu lepsza. Mądrze grę zwalniali Sławomir Szeliga i wyzywany Szczoczarz.

Golem dla Resovii zapachniało raz, gdy na skrzydle dopalacze włączył Dawid Bieniasz. Strzelił mocno, ale Dawid Kaszuba był w derbach bezbłędny. Gdy rozpoczynał się doliczony czas, w polu karnym Resovii piłkę dostał Patryk Zieliński, po krótkim dryblingu potężnie przyłożył, trafił w okienko i nie posiadał się z radości. Ciekawostką jest fakt, iż Patryk to syn Artura Zielińskiego, niegdyś czołowego pomocnika... Resovii.

- Chciałby przeprosić kibiców za ten mecz. Presja nas przerosła. Nie zagraliśmy nawet połowy z tego, co w ostatnich meczach – podsumował trener Resovii.

- Dedykujemy wygraną Sebastianowi Brockiemu, który zmienia właśnie stan cywilny. Życzymy mu wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia – mówił zadowolony trener gości, który wraz z grupą swych piłkarzy po meczu udał się na wesele "Brokiego".

Przed meczem minutą ciszy uczczono pamięć piłkarzy Wólczanki, którzy tydzień temu zginęli w wypadku samochodowym.

Resovia - Stal Rzeszów 0:3 (0:1)

Bramki: 0:1 Szczoczarz 15-głową, 0:2 Prędota 53, 0:3 Zieliński 90+1.

Resovia: Pietryka - Szkolnik, Żmuda, Domoń (70 Świst), Baran, Daniel (65 Bieniasz), Kaliniec, Pałys-Rydzyk (32 Adamski), Kasza (53 Mołdoch), Ciećko, Buczek. Trener Szymon Szydelko.

Stal: Kaszuba - Szymański, Baran (67 Wandzik), Drelich, Maślany - Szczoczarz, Jędryas (77 Zieliński), Kanach, Szeliga, Lisańczuk (85 Gil) - Prędota. Trener Marcin Wołowiec.

Sędziował Wąsik (Lublin). Żółte kartki: Pałys-Rydzyk, Buczek, Świst – Jędryas. Widzów 999.