Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trybunał Piłkarski: Podkarpacki ZPN działał poza prawem ws. sędziów z Rzeszowa

Marcin Jastrzębski
Sędziowie Piotr Ptak (drugi z prawej) i Mateusz Leś (pierwszy z lewej) dopiero w Trybunale Piłkarskim znaleźli potwierdzenie, że stosowane przez organy dyscyplinarne macierzystego związku kary, były nieuzasadnione. Zaś Dominik Bernat (drugi z lewej) i Robert Put (pierwszy z prawej) nie odwoływali się od krzywdzących decyzji. Nz. cała czwórka wyprowadzającą Resovię i Wisłę Kraków.
Sędziowie Piotr Ptak (drugi z prawej) i Mateusz Leś (pierwszy z lewej) dopiero w Trybunale Piłkarskim znaleźli potwierdzenie, że stosowane przez organy dyscyplinarne macierzystego związku kary, były nieuzasadnione. Zaś Dominik Bernat (drugi z lewej) i Robert Put (pierwszy z prawej) nie odwoływali się od krzywdzących decyzji. Nz. cała czwórka wyprowadzającą Resovię i Wisłę Kraków. fot. Krzysztof Kapica
To była wspaniała impreza. Obchody 105-lecia Resovii uświetnił pojedynek z Wisłą Kraków i wydawało się w tej atmosferze nie ma przegranych.

BEZ KOMENTARZA, czyli kilka ciekawostek

BEZ KOMENTARZA, czyli kilka ciekawostek

1. W trakcie sezonu 2010/11 KS podokręgu Rzeszów zmieniło regulamin. "Dostosowało" go tak, aby sędziowie z centralnych lig futsalu mogli być "trawiastymi" rozjemcami tylko w B klasie. Absurd niespotykany nigdzie w Polsce, ale nie bezcelowy. Odebrało to szanse na powiększenie dotychczasowego dorobku m. in. Lesiowi i Ptakowi (ten drugi: ponad 50 meczów jako asystent w Ekstraklasie). Trzech innych sędziów ekstraklasy i I ligi futsalu po tej decyzji... przeniosło się do innego związku.

2. W nowym sezonie Podkarpackie KS nie wysłało rekomendacji dla Lesia i Ptaka do Komisji Futsalu. Pojechali zaś (w roli kandydatów) dwaj inni sędziowie (z Dębicy), którzy na raty, ale zdali niezbędne egzaminy. W ich przypadku nie wiązało się to jednak z degradacją do B - klasy.

3 Skargę kasacyjną do Trybunału sędziowie składali za pośrednictwem KO macierzystego związku. Zanim dotarła ona do Warszawy, podkarpaccy działacze... sami odpowiedzieli (!) zainteresowanym, że skarga została odrzucona.

* W związku z tymi i wspomnianymi wcześniej naruszeniami (absurdami), Wydział Dyscypliny Polskiego ZPN-u, wszczął postępowanie wyjaśniającego wobec członków organów dyscyplinarnych Podkarpackiego ZPN-u.

Niestety, dla czwórki rzeszowskich rozjemców, którzy prowadzili to spotkanie, był to początek pasma rozczarowań.

Tuż po końcowym gwizdku rozegranego 4 września 2010 roku towarzyskiego meczu, sędziowie: Piotr Ptak (arbiter główny) oraz Mateusz Leś, Robert Put (asystenci) i Dominik Bernat (techniczny) z Rzeszowa już mogli odczuć, że coś jest nie tak.

Dziwne wydawało się im zachowanie obecnego na meczu prezesa Podkarpackiego ZPN-u Kazimierza Grenia, który gratulacje składał wszystkim aktorom tego widowiska, oprócz wymienionej wcześniej czwórki.

Zobacz sylwetkę: Kazimierz Greń

- To był pierwszy niepokojący sygnał, ale przecież nie można mieć do nikogo żalu o to, że nie podał ci ręki. Okazało się jednak, że nasz udział w jubileuszowym meczu Resovii wybitnie nie przypadł do gustu naszym przełożonym - mówią zgodnie Leś i Ptak, którzy nie oparli się karom, zawieszeniom ze strony wojewódzkiego ZPN-u. Macierzysty związek ich "spacyfikował", a sprawiedliwość znaleźli dopiero po ponad roku w... Trybunale Piłkarskim PZPN-u.

Skorzystali z zaproszenia
Piotr Ptak (ówczesny szef rzeszowskiej sędziowskiej grupy szkoleniowej) początkiem sierpnia 2010 roku otrzymał od Stowarzyszenia Kibiców Resovii pisemne zaproszenie do prowadzenia zaplanowanego na 4 września meczu z 12-krotnym wtedy mistrzem Polski z Krakowa.

- Zgodnie z procedurą wystąpiłem do Kolegium Sędziów rzeszowskiego podokręgu z prośbą o nie obsadzanie mnie i trzech innych arbitrów na mecze ligowe w tym dniu z powodu zaproszenia na mecz Resovii. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, którą zwyczajowo traktuje się jako przyjęcie do wiadomości i wyrażenie zgody - wspomina Ptak. Rozjemcy zdecydowali się sędziować ten mecz bezpłatnie.
Cenę jednak zapłacili.

- Po 4 września, zostaliśmy odsunięciu od obsady wszelkich zawodów, nie otrzymując żadnej informacji: ani pisemnej, ani ustnej - podkreśla Leś.

Praktyka sprawdzona.
- Przecież nie każdy sędzia musi sędziować co tydzień, czy dwa - to "fachowe" wyjaśnienie od czasu do czasu pada z ust odpowiedzialnych za obsady ludzi Podkarpackiego ZPN-u, gdy pytamy o sędziowskie nieobecności. Kolegium, podobnie jak związek, ma swoją autonomię, którą należy szanować. Dlaczego jednak KS nie raczyło bezpośrednio wyjaśnić tej sprawy z zainteresowanymi sędziami?

Sprawdzeni ludzie
Jubileuszowe obchody 105-lecia rzeszowskiego klubu i mecz z Wisłą Kraków miały być także formą nagrody dla sędziów za dotychczasową, udaną współpracę z rzeszowskim klubem.

- Cała czwórka często sędziowała nasze mecze towarzyskie. Pamiętam też taką sytuację, gdy na mecz juniorów nie przyjechali wyznaczeni sędziowie i mieszkający stosunkowo blisko Robert Put i Mateusz Leś, sędziowali ten mecz - tłumaczy Witold Walawender, szef biura zarządu Resovii.

- Zależało mi na tym, żeby prowadzili ten mecz rozjemcy z Rzeszowa. Sędziowie, z którymi mieliśmy dobre doświadczenia. Warto zwrócić uwagę na to, że po meczu nikt nie narzekał na poziom sędziowania, a przecież graliśmy z ekstraklasowym zespołem - podkreślał Walawender.

Podkarpackiemu ZPN-u mógł nie spodobać fakt, że działacze Resovii nie skierowali pisma z prośbą o obsadę do Kolegium Sędziów.

- Prośbę kierowaliśmy bezpośrednio do Piotrka Ptaka bo na niego zawsze można było liczyć i w tym przypadku także był do dyspozycji - dodał dyrektor Resovii.

Co jednak warto podkreślić, w taki sam sposób pan Walawender, wraz ze Stowarzyszeniem Kibiców Resovii "zamawiał" sędziów na mecz z okazji 100-lecia Resovii w 2005 roku, gdy na Wyspiańskiego zawitał Górnik Zabrze.

- Wtedy także skierowałem się bezpośrednio do potrzebnych nam sędziów - wspomina Walawender. Dyrektor Resovii nie ukrywa, że niemiło zaskoczyły go wieści o kłopotach sędziów, którzy prowadzili jubileuszowy mecz w 2010 roku.

- Uważałem ich za dobrych arbitrów i w tym meczu także potwierdzili swoje kwalifikacje. Bardziej spodziewałbym się ich rozwoju, awansów. To jednak już nie moje kompetencje - zakończył Walawender.

Nie jest tajemnicą, że włodarze Podkarpackiego ZPN-u wywierali presję, chcieli zmienić obsadę.

Nie mają wątpliwości
O przyczynach takiego, a nie innego postępowania Kolegium Sędziów wobec rzeszowskiej czwórki, nie boją się mówić wprost sami poszkodowani.

W 2005 roku podczas b obchodów 100-lecia klubu z Wyspiańskiego, Resovia towarzysko grała z Górnikiem Zabrze (wynik 1-3). Sędziowali ten mecz: Adam Kajzer, Piotr Ptak i Rafał Greń.

- To ostatnie nazwisko zapewniło reszcie spokojne życie. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości - mówi Leś.

Po usunięciu z obsad na własne życzenie przygodę z gwizdaniem zakończyli Dominik Bernat i Robert Put.

- Przestałem widzieć sens mojego zaangażowania. Do dziś, nie wiem tak naprawdę czemu zostałem tak potraktowany. Zaś z Kolegium Sędziów, które jedynie bezkrytycznie wykonuje polecenia prezesa, nie chcę mieć już nic do czynienia - tłumaczy Bernat.

Trybunał przyznał rację...
Po zawieszeniu w próżni rzeszowscy sędziowie wysłali pismo z prośbą o wyjaśnienie przyczyn pomijania w obsadach na kolejne mecze ligowe. Ptak i Leś otrzymali odpowiedź od KS podokręgu Rzeszów o tym, że ich sprawa została skierowana do Komisji Dyscypliny.

- Zaczął się cyrk - komentują obaj sędziowie, którzy przez następne miesiące wymieniali się pismami z kolejnymi instytucjami Podkarpackiego ZPN-u.

Zaczęło się od Komisji Dyscypliny, kolejna była Komisja Odwoławcza. Następnie zainterweniował rzecznik ochrony prawa związkowego Podkarpackiego ZPN-u. KO wróciło sprawę do KD, a Ptak i Leś ponownie odwołali się do KO. Zawiłe?
Owszem, ale związkowi działacze najwyraźniej mieli za dużo pomysłów na utemperowanie nie godzących się na dyskryminację sędziów.

Tak mijały tygodnie i miesiące, aż w końcu, w lipcu 2011 roku, obaj za pośrednictwem KO Podkarpackiego ZPN-u skierowali skargę kasacyjną do Związkowego Trybunału Piłkarskiego Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Ponad dwa miesiące później trybunał zmienił zaskarżane przez sędziów ostatnie (niekorzystne dla nich) orzeczenie KO i umorzył postępowanie w sprawie.

Podziękowania dla Mazura

Podziękowania dla Mazura

W przygotowaniu skargi kasacyjnej rozjemcom z Rzeszowa, pomagał (prawnie) były rzecznik ochrony prawa związkowego Podkarpackiego ZPN-u - Wacław Mazur. - Jesteśmy wdzięczni za fachowe doradztwo pana Wacława - mówią sędziowie.

- W trakcie rozpoznania sprawy stwierdziliśmy wielokrotne rażące naruszenia przepisów prawa związkowego. Trybunał z podobnymi przypadkami naruszenia, w wręcz działaniem poza granicami związkowego prawa, nie spotkał się w dotychczasowej praktyce - czytamy w orzeczeniu organu piłkarskiej centrali, którego wnioski nie zaskoczyły zainteresowanych sędziów.

- Decyzje, odpowiedzi, jakie otrzymywaliśmy z Podkarpackiego ZPN-u, nierzadko wzajemnie się wykluczały. Np. Komisja Dyscypliny podokręgu Rzeszów zapraszała nas na posiedzenie, na którym byliśmy informowani, że nie otrzymujemy żadnych kar, a potem otrzymywaliśmy decyzję z innego posiedzenia, na którym nas nie było, z postanowieniem zawieszenia nas. Trybunał to wszystko obnażył - podsumowuje Ptak.

... a nie powinien?
Sprawę próbuje wyjaśniać przewodniczący Kolegium Sędziów Podkarpackiego ZPN-u:

- Obsadami zajmują się szefowie okręgowych kolegiów, którzy najlepiej znają specyfikę danego rejonu. W tej sytuacji zabrakło informacji ze strony klubu, który powinien zgłosić się do KS po obsadę lub mógł też sam zaproponować sędziów. Stało się inaczej, sami sędziowie występowali z wnioskiem o zwolnienie z meczów ligowych ze względu na zaproszenie. Stąd ich kłopoty - tłumaczy Adam Pokrywka, który nie może skomentować decyzji trybunału, bo jej do tej pory... nie widział.

- Najwyraźniej niewygodne dokumenty z piłkarskiej centrali nie są przekazywane do odpowiednich osób, a takie zachowanie przewodniczącego świadczy o lekceważeniu obowiązków - kończą poirytowani ignorancją związkowych działaczy sędziowie.

Trybunał oprócz uznania zasadności odwołania rzeszowskich sędziów nakazał KO Podkarpackiego ZPN-owi zwrócić kaucje w wysokości 500 zł.

- Jeszcze tych pieniędzy nie otrzymaliśmy. Pomimo, że przypominaliśmy się stosownym pismem, którego kopię otrzymał prezes Podkarpackiego ZPN-u.

- Poza tym nikomu w Podkarpackim ZPN-ie nie zależy na tym żebyśmy wrócili do obsad. Szkoda, że w tym związku nie ma mowy o przestrzeganiu regulaminów, ani o jasnych zasadach awansów i spadków dla sędziów - mówią połowicznie usatysfakcjonowani sędziowie.

Tylko połowicznie bo pomimo korzystnego dla nich rozstrzygnięcia w Trybunale, dla Podkarpackiego związku może rzec, że od 4 września 2010 roku zniknęli z sędziowskiej mapy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24