Czwarty turniej nie przypominał poprzednich, w których za każdym razem triumfował Krystian Tanasiewicz. Wierzyć się nie chce, ale tym razem Krystian doświadczył występu w stylu "prawa -lewa".
- To się w końcu musiało stać. Ostatnio trenuję bardzo mało i właściwie ta seria wygranych była dziwna i zaskakująca - oceniał Krystian, którego w I rundzie sensacyjnie pokonała Ania Serwatowska (3:2). - Walnąłem się na dziewiątce. Ania podeszła do stołu i, choć nie miała prostej sytuacji, wytrzymała ciśnienie - przyznał Krystian, który na lewej stronie nie sprostał Mariuszowi Wójciakowi. Mielczanin wygrał także 3:2. - Prowadził 2:0, wyciągnąłem na 2:2, ale niedobrze wyszedłem na siódemkę, potem źle ścinałem, biała wpadła do łuzy i byłem już poza turniejem - dodał trzykrotny zwycięzca turniejów V edycji.
Największą niespodziankę sprawił Daniel Mucha, który po raz pierwszy doszedł do ćwierćfinału i półfinału. W drodze do czwórki sprawiał niespodziankę za niespodzianką, bo trzeba nazwać pokonanie Janusza Stawarza (3:2), Roberta Pecki (3:2), Macieja Przybyła (3:2). Piotra Bujnego w ćwierćfinale przeskoczył walkowerem, bo "Dino" musiał pędzić na pociąg do Sędziszowa. W meczu o finał nie sprostał Witowskiemu (1:3).
- Trochę więcej potrenowałem i miałem swój dzień. Czułem się w miarę pewnie, a do tego pomogli rywale. I Janusz, i Robert popełnili błędy, które udało mi się wykorzystać. W półfinale z "Witosem" już nie poszalałem. Skończył z kija, miał kombi, wyszarpałem partię, ale potem znów było kombi Witka i po meczu - oceniał Daniel.
"Witosowi" w drodze do głównej rozgrywki zdarzył się tylko jeden trudny mecz.
- Mateusz Marczydło dzielnie walczył, miał swoje szanse, ale przy stanie 2:2 wylosował Jack Pota i to go chyba trochę rozkojarzyło przed decydującą partią - mówił "Witos".
"Kołek" do finału szedł jak burza, każdy mecz wygrywał 3:1 (na rozkładzie kolejno Mariusz Śledzianowski, Paweł Pliś, Witold Hajduk, Butryn, Mariusz Frącek).
- Najtrudniej było chyba z Mariuszem Frąckiem. Straciłem jedną partię, ale mogłem więcej. Generalnie bile mnie raczej słuchały - oceniał Mariusz, który do finału doszedł po raz drugi w tej edycji.
Główna rozgrywka rozpoczęła się około w pół do dwunastej i miała zaskakujący przebieg, bo "Kołek" wyraźnie stracił rozpęd. Weny twórczej starczyło mu na wygranie jednej partii.
- Miałem awarię - żartuje. - Cóż, zagrałem na luzie, bez spinki. Najważniejsze było, że obroniliśmy z Witkiem honor faworytów. Finał był rzeszowski, więc czy to ważne, kto wygrał - bagatelizował porażkę.
"Witos" przyczyn udanego występu upatrywał we wzbogaceniu swojego treningu o... internet.
- Sporo gram tam ostatnio. Wzmacniam się niby bardziej teoretycznie, ale to daje też dobry skutek potem przy stole. Forma idzie górę - ocenił.
Wspomniany Mateusz Marczydło szansy na wygranie grubej kasy w Jack Pocie (ok. 2500 zł) nie wykorzystał. Przy rozbiciu za bardzo się spiął i białą nie trafił nawet w trójkąt. Za tydzień zawody numer 6, ostatnie przed wakacyjną przerwą. Początek jak zwykle o 18.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Niewielu wie, że jest wnukiem Wodeckiego. Leo Stubbs już raz próbował sił w rozrywce
- Lodzia z "Rancza" bardzo się zmieniła. Na nowych zdjęciach trudno ją rozpoznać
- Tak dziś wygląda syn Olejnik. Jerzy Wasowski wyrósł na przystojnego mężczyznę
- Szok, w jakim stroju paradowała 16-letnia Viki Gabor! Ludzie pytają, gdzie są rodzice