Spółdzielnia Mieszkaniowa w Leżajsku nie chce włączyć ogrzewania. Bo to zbyt kosztowne

- Temperatury na zewnątrz przypominają te jesienne, początkiem tygodnia nad ranem były przymrozki, a spółdzielnia nie włączyła ogrzewania. Siedzimy w swetrach i się trzęsiemy, mój syn przykłada rączki do grzejnika elektrycznego i mówi, że mu zimno.

- denerwuje się mieszkaniec ul. Kołłątaja w Leżajsku.

I dodaje, że kilkukrotnie dzwonił do spółdzielni z prośbą o włączenie ogrzewania. Odmówiono mu, a powodem miały być koszty.

- Prezes stwierdził, że ponowne włączenie ogrzewania będzie sporo kosztować, ale przecież my płacimy po 400-450 zł czynszu! - denerwuje się. - Z kim z bloku nie rozmawiam przyznaje, że jest naprawdę zimno - dodaje.

Pytany o sprawę prezes spółdzielni potwierdza, że ogrzewanie zostało wyłączone 1 maja. Między innymi dlatego, że nigdy wcześniej w maju kaloryfery w blokach nie były ciepłe.

- My kupujemy ciepło od zewnętrznej firmy i ponowne włączenie kosztowałoby ok. 100 tys. zł - mówi Antoni Sałek, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Leżajsku. - Ciepłociąg ma ok 2,5-3 km, trzeba nagrzać masę wody. Nie zamierzamy włączać ogrzewania - ucina.

I dodaje, że na 1617 mieszkań odebrał w tej sprawie raptem jeden telefon.

- Trudno byłoby się kierować interesem jednego mieszkańca, zwłaszcza, że ciepło jest rozliczane indywidualnie, sporo ludzi oszczędza i skręca kaloryfery nawet wtedy, kiedy temperatury na zewnątrz są niższe niż teraz - dodaje. - Więc oni nie życzyliby sobie pewnie ponownego włączenia ogrzewania - dodaje.

FLESZ: Kranówka lepsza. Dla zdrowia i kieszeni