Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelny wypadek w Tylawie. Kierowca tira nie czuje się winny

Ewa Gorczyca
Prokuratura zarzuciła Attilii H. brak uwagi na drodze i nieumyślne spowodowanie wypadku
Prokuratura zarzuciła Attilii H. brak uwagi na drodze i nieumyślne spowodowanie wypadku Tomasz Jefimow
W Sądzie Rejonowym w Krośnie rozpoczął się proces w sprawie śmiertelnego wypadku w Tylawie.

- Nie pamiętam momentu wypadku. Ocknąłem się w szpitalu. Nie wiedziałem, co się dzieje. Myślałem, że coś mi się śni - mówi 32-letni Mariusz Piechowiak.

8 lipca ub. roku na krajowej „19” w Tylawie w opel astra, którym jechał razem z ciężarną żoną, uderzyła ciężarówka.

Przyjechali na urlop

Małgorzata i Mariusz poznali się kilka lat wcześniej w Wielkiej Brytanii.

- Ja pracowałem w piekarni, ona w cukierni - opowiada mężczyzna.

1,5 roku temu wzięli ślub. Gdy okazało się, że rodzina się powiększy, zdecydowali o powrocie do Polski.

- Kupiliśmy wtedy samochód i podróżowaliśmy, odwiedzając rodziców i rodzeństwo. W lipcu przyjechaliśmy na kilka dni do mojej siostry w Zyndranowej - wspomina 32 - latek.

8 lipca po południu wracali z wycieczki do Iwonicza-Zdroju.

- Ustawiłem nawigację, zapiąłem pas, żona też - opowiada Mariusz Piechowiak.

33-latka była w szóstym miesiącu ciąży, ale to ona prowadziła samochód.

- Żona miała prawo jazdy od 10 lat. Czuła się pewnie za kierownicą, jeździła spokojnie, bezpiecznie - mówi młody mężczyzna.

Ostatni zakręt

Pogoda była ładna, świeciło słońce. Byli cztery kilometry od celu. Z głównej drogi mieli w Tylawie zjechać w lewo. Mariusz Piechowiak twierdzi, że nie pamięta sytuacji tuż przed wypadkiem, ale uważa, że żona zachowała się tak jak zazwyczaj przy takim manewrze. Włączyła kierunkowskaz, zjechała do osi, zatrzymała się, by przepuścić samochody z naprzeciwka.

- Znała drogę i nie jechała nią pierwszy raz - mówi.

Tą samą drogą jechał Atilla H,. pracownik firmy transportowej z Budapesztu. Miał za sobą długą trasę z Litwy. Na naczepie scanii wiózł ładunek 23,5 tony ziemi do kwiatów. Gdy zauważył przed sobą opla, było już za późno. Zaczął hamować i odbijać w prawo, ale nie zdołał zatrzymać ciężarowego kolosa. Uderzył w tył astry, spychając ją na drugi pas - prosto pod nadjeżdżającego z przeciwka dafa. Uderzenie obróciło opla, bezwładne auto odbiło się od tira i uderzyło jeszcze w osobową skodę.

Maciej F., operator koparki, pracownik firmy, która budowała chodnik wzdłuż krajowej „19” był 150 metrów od skrzyżowania, gdy usłyszał huk.

- Zobaczyłem, jak auto odbija się od jednej ciężarówki i uderza w drugą. Zadzwoniłem po pogotowie i pobiegłem w tamtym kierunku. Samochód był doszczętnie rozbity, trudno było dostać się do rannych. Z góry jechał sznur tirów, starałem się je zatrzymać, żeby nie doszło do karambolu, bo od strony Barwinka nie było dobrej widoczności.

Mariusza Piechowiaka karetka zabrała do krośnieńskiego szpitala.

- Byłem połamany w 10 miejscach, przeszedłem operację - mówi.

Jego żonę, w ciężkim stanie, śmigłowiec LPR przetransportował do szpitala w Rzeszowie. Nie odzyskała pełnej świadomości, ale ciążę udało się podtrzymać jeszcze przez dwa miesiące. 2 września lekarze zrobili cesarskie cięcie. Małgorzata zmarła pięć dni później.

- Dziś synek ma 4,5 miesiąca. Lekarze jeszcze nie wiedzą, jak będzie się rozwijał - mówi Mariusz Piechowiak.

Attila H. od dnia wypadku przebywa w areszcie tymczasowym. Na pierwszej rozprawie odmówił składania wyjaśnień, podtrzymał to, co powiedział wcześniej w śledztwie: że opel stał na środku jezdni, bez kierunkowskazu. Nie zdołał go ominąć.

- Nie popełniłem przestępstwa. To był wypadek - stwierdził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24