MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śladami niedźwiedzia w Bieszczadach

Wojciech Zatwarnicki
Odłowione miśki zostaną wyposażone w nadajniki GPS i wypuszczone na wolność. W Bieszczadach monitorowano siedem osobników.
Odłowione miśki zostaną wyposażone w nadajniki GPS i wypuszczone na wolność. W Bieszczadach monitorowano siedem osobników. Archiwum Wojciecha Śmietany
W Bieszczadach jest coraz więcej więcej niedźwiedzi, zajmują coraz większą przestrzeń. Jak żyć z nimi w zgodzie? Tego właśnie musimy się nauczyć...

Ofiarą niedźwiedzi na Podkarpaciu

Ofiarą niedźwiedzi na Podkarpaciu

według danych Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie, od 1999 r. padło: 2286 rodzin pszczelich wraz z ulami, 230 pustych uli, 12 krów, 3 kozy, 5 owiec, jedno ogrodzenie i jedno okno. Łącznie wypłacono odszkodowania na kwotę 897 tys. zł.

Czy wolno je tropić? Czy są kanibalami? Ile ich naprawdę żyje na Podkarpaciu? Czy zagrażają człowiekowi? A może jest odwrotnie? To tylko kilka pytań z wielu, jakie padły ze strony dziennikarzy podczas wyjazdu studyjnego zorganizowanego przez Fundację WWF Polska w Bieszczady.

Od dwóch lat fundacja realizuje projekt "Ochrona niedźwiedzia brunatnego Ursus arctos w polskiej części Karpat". Obejmuje on również Bieszczady. Na podsumowanie musimy poczekać do lipca, ale już teraz dziennikarze z całego kraju na własne oczy mogli się przekonać, jak projekt jest realizowany.

Namierzymy misia z GPS-em

[obrazek2] Dr Wojciech Śmietana namierza anteną niedźwiedzia wyposażonego w GPS. Jest blisko! (fot. Wojciech Zatwarnicki)W wtorkowy ranek wraz z dr. Wojciechem Śmietaną wyruszamy w okolice Widełek (gmina Lutowiska), by zobaczyć, jak "namierza" się niedźwiedzia. Dr Śmietana w projekcie WWF analizuje wykorzystanie przestrzeni przez niedźwiedzie przy użyciu technik telemetrycznych. Aby to było możliwe, miski musiały zostać wcześniej odłowione i wyposażone w nadajniki GPS.

- Nadajniki zostały założone siedmiu osobnikom. W tej chwili posiadają je jeszcze dwa - mówi naukowiec.

Obroża z nadajnikiem jest tak skonstruowana, aby po pewnym czasie sama się rozpięła. Można to też zrobić zdalnie. W tym wypadku obroże zostały zaprogramowane na rok. Część z nich się już rozpięła, albo została zdjęta przez same zwierzęta.

Podczas odławiania niedźwiedzi nie obyło się bez przygód. Zdarzyło się, że w specjalnej klatce znalazły się dwa 1,5-roczne niedźwiadki, a dookoła krążyła matka. Za nic nie chciała odejść, co uniemożliwiało naukowcowi wykonanie pracy.

- Musiałem poprosić o pomoc leśników, którzy autami otoczyli klatkę i w ten sposób odizolowali matkę - opowiada badacz. Wszystko skończyło się dobrze i miśki wróciły do mamy.

Po krótkim marszu zatrzymujemy się, by sprawdzić sygnał z nadajnika. Pan Wojciech kieruje pokaźną anteną w różne strony lasu. Nasłuchujemy dźwięku sygnalizującego zwierzęcia. Wreszcie jest! Niedźwiedź jest blisko, około 90 metrów od nas. Nie widzimy go, ale sama świadomość, że jest w pobliżu, u niektórych dziennikarek powoduje ugięcie nóg.

- Dzięki obrożom telemetrycznym mogliśmy dokładnie ustalić, jakie są wymagania przestrzenne naszych niedźwiedzi - tłumaczy naukowiec. - Zbadaliśmy również wpływ czynników antropologicznych na ich życie.

Z badań genetycznych, które przeprowadzono kilka lat temu w ramach innego projektu, wynikało, że na Podkarpaciu żyje około 80 niedźwiedzi, które w ciągu ostatnich dwudziestu lat w znacznym stopniu powiększyły obszar bytowania. Można je spotkać nie tylko w Bieszczadach, ale również w Górach Sanocko-Turczańskich i na Pogórzu Przemyskim.

Inaczej wyglądają dane Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, która szacuje, że na Podkarpaciu żyje około 170 niedźwiedzi.

- Różnica wynika z innego sposobu liczenia. Zgadzamy się natomiast, co do tego, że niedźwiedzi przybywa - zaznacza dr Śmietana.

Nie spoufalaj się z drapieżnikiem

[obrazek3]Wzrost liczebności, a w szczególności powiększenie obszaru występowania niedźwiedzia, może doprowadzić do wzrostu konfliktów z człowiekiem. Może też dojść do tzw. synatropizacji, czyli adaptacji zwierzęcia do życia w środowisku, które ukształtował człowiek. Z taką sytuacją mamy już do czynienia w Tatrach. Aby temu zapobiec, powstał projekt ochrony niedźwiedzia.

- Najskuteczniejszym sposobem na unikanie konfliktów jest odpowiednie zachowanie ludzi i wiedza o tych drapieżnikach - mówi Natalia Kryt z WWF Polska.

- W naszych działaniach przypominamy o kluczowych zasadach, do których powinniśmy się stosować, przebywając w krainie niedźwiedzia. Nie pozostawiajmy śmieci na górskim szlaku, korzystajmy z odpowiednio zabezpieczonych śmietników i pod żadnym pozorem nie zbliżajmy się do niedźwiedzia. To dzikie zwierzę, które nie szuka kontaktu z ludźmi.

WWF Polska przekazuje też turystom specjalne poradniki "Nie mów do mnie misiu". Ponadto w trzech parkach narodowych i na terenach administrowanych przez Lasy Państwowe, również w Bieszczadach, stanęły specjalne pojemniki na śmieci zabezpieczone przed wizytami drapieżnika. Pszczelarzom WWF rozdała pastuchy elektryczne, które mają zabezpieczać pasieki. Prowadzone są akcje edukacyjne.

- Odnawiamy też stare, zdziczałe sady, taki jak ten w Rosochatym, aby mogły zaspokoić potrzeby niedźwiedzi i odciągnąć je tym samym od siedzib ludzkich - dodaje pani Natalia.

Co nam mówią niedźwiedzie odchody

O obecności niedźwiedzia w naszym sąsiedztwie świadczy nie tylko sygnał, który dociera z obroży. Na leśnej drodze odnajdujemy liczne tropy i niedźwiedzie odchody.

- Można się śmiać, ale niedźwiedzie odchody to skarbnica wiedzy - twierdzi dr Śmietana. - Z pobranych próbek odchodów możemy dowiedzieć się m.in. o diecie misia, jego problemach zdrowotnych, a wykonując badania genetyczne, możemy również policzyć osobniki.

Próbki trafiają do plecaka i ruszamy dalej. Naszym celem jest opuszczona niedźwiedzia gawra w pobliżu Dwernika. Po drodze, ostre hamowanie, bo nasz przewodnik sobie tylko znanym sposobem na asfalcie wypatrzył ledwie widoczny trop - odciśnięte obłocone niedźwiedzie łapy.

Po dotarciu do gawry okazuje się, że zimowe legowisko uległo częściowemu zniszczeniu. W wyniku opadów deszczu zawalił się "dach". Mimo to bez trudu wyobrażamy sobie, jak tegoroczną zimę spędził jeden z bieszczadzkich niedźwiedzi.

- Miał wspaniały widok na potok - rzuca któraś z dziennikarek.

- Lepszego miejsca na zimowy odpoczynek sam bym nie znalazł - dorzuca z uśmiechem dziennikarz TVP.

Stoimy na skraju sporego zbocza, u podnóża płynie wartki potok. Obok nas wyrwane z korzeniami drzewo, pod którym zwierzę wykopało dwumetrową jamę.
- Niedźwiedź opuścił to miejsce w lutym. Najprawdopodobniej już tu nie wróci. Być może jego miejsce zajmie inny osobnik albo gawra zostanie pusta - przypuszcza dr Śmietana. - Niedźwiedzie bardzo rzadko korzystają z tych samych miejsc gawrowania w kolejnych sezonach.

Czy wśród misiów dochodzi do konfliktów? - Sytuacje konfliktowe zdarzają się w zasadzie tylko w okresie rui - tłumaczy naukowiec. - Wtedy może dojść do walki pomiędzy samcami. W tym czasie samce przepędzają też dorastające potomstwo samicy.

W szczególnych wypadkach dochodzi nawet do aktów kanibalizmu, choć w tym regionie niezwykle rzadko.

Miś polubił sad

Po opuszczeniu gawry ruszamy w stronę Tworylnego. Tam obejrzymy odnowiony sad, który ma urozmaicić niedźwiedzią dietę. Po drodze nasz przewodnik zasypywany jest kolejnymi pytaniami.

- Czy wolno tropić niedźwiedzie?

- Oczywiście - odpowiada z uśmiechem naukowiec. - Ale należy podążać w kierunku, z którego zwierzę przyszło. A jeśli dojdzie już do sytuacji konfliktowej, w żadnym wypadku nie wolno uciekać. Lepszym rozwiązaniem jest pozostanie na miejscu lub bardzo powolne wycofanie.

Pomimo ostrzeżeń ofiarami niedźwiedzia stają się też ludzie. Tylko w ubiegłym roku w Bieszczadach odnotowano trzy przypadki ataku na człowieka. Najczęściej ofiarami są zbieracze poroży i grzybów.

- Wszystkie przypadki ataku niedźwiedzia w Bieszczadach były następstwem zaskoczenia zwierzęcia przez człowieka - zaznacza dr Śmietana.

- Zazwyczaj niedźwiedź spał i ktoś po prostu na niego wlazł. Pamiętajmy, że to nie niedźwiedź czyha na człowieka. Ale jeżeli przekroczymy dystans, w którym drapieżnik czuje się bezpieczny, jego naturalną reakcją będzie atak.

W ubiegłym roku głośno było o trzech martwych niedźwiedziach znalezionych w Bieszczadach. Wydarzyło się to w krótkim odstępie czasie, stąd zaczęto snuć różne teorie. Okazało się, że we wszystkich przypadkach przyczyny śmierci były naturalne. 12-letnia samica padła na posocznicę, 8-letnia niedźwiedzica zdechła z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej, będąca następstwem zapalenia płuc i posocznicy, z naturalnej przyczyny padł też 25-kilogramowy niedźwiadek.

W starym sadzie w okolicy Tworylnego kończymy naszą wędrówkę za niedźwiedziami. Z respektem przyglądamy się śladom pazurów pozostawionych na korze jednego z drzew. Widać misie doceniają starania ludzi, którzy w Bieszczadach chcą stworzyć im jak najlepsze środowisko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24