MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Siekierą zabił kompana od kieliszka. Dostał 12 lat

Ewa Gorczyca
Oskarżony w ostatnim słowie poprosił o jak najniższą karę.
Oskarżony w ostatnim słowie poprosił o jak najniższą karę. Tomasz Jefimow
Kiedy Władysław G. zasnął, Zygmunt W. podszedł do niego z siekierą. Zadał kilka ciosów, niemal odrąbując głowę. Ciało wyniósł do przybudówki. Dwa dni później wywiózł rowerem nad rzekę. Dzisiaj 60-latek usłyszał wyrok.

Orzekając 12 lat więzienia, sąd wziął pod uwagę ograniczoną poczytalność oskarżonego oraz środowisko, w jakim doszło do przestępstwa.

Przygarnął bezdomnego

Dramat wydarzył się styczniowej nocy, w domu Zygmunta W. w Jedliczu (pow. krośnieński) Mężczyzna mieszkał samotnie w drewnianym domu bez wygód. Z rodziną nie utrzymywał kontaktu. Pił, nigdy nie miał stałej pracy. Z sąsiadami nie miał jednak zatargów, uważali go za spokojnego człowieka.

Nie raz przygarniał kompanów od kieliszka, którzy nie mieli się gdzie podziać. Przed świętami wziął pod swój dach bezdomnego Władysława G. 49-latek kilka lat wcześniej zostawił żonę i dzieci, nocował w przypadkowych miejscach. Zbierał złom, żeby mieć na tanie wino.

Obaj spędzali czas głównie przy alkoholu. Mocno pijany Władysław G. stawał się uciążliwy dla gospodarza: zanieczyszczał podłogę moczem i wymiocinami, nie chciał sprzątać.

Podobnie było w wieczór poprzedzający zabójstwo. Zirytowany Zygmunt W. zwrócił uwagę lokatorowi. Ten zareagował gwałtownie. Uderzył go dwa razy w twarz i wulgarnie postraszył. Potem poszedł spać.

Zwłoki zawinął w dywaniki

Zygmunt W. nie kontynuował awantury. Jego kolega był młodszy, dużo silniejszy. Siedział, przeżywając na swój sposób to, co zaszło. W pewniej chwili podszedł do pieca, narąbać szczap. Wziął siekierę i wtedy zrodziła się w nim myśl o zabójstwie. Uderzył Władysława G. kilka razy w głowę i szyję. Śmierć z wykrwawienia była niemal natychmiastowa.

Zygmunt W. po chwili wyniósł ciało do przybudówki. Zostawił w trocinach, a sam zajął się zacieraniem śladów. Zmył krew, spalił ubranie i zakrwawiony materac. Drugiego dnia po zabójstwie zawinął zwłoki w stare dywaniki, zamaskował gałęziami sosny, załadował na rower i powiózł nad rzekę.

- Zrobił to w ciągu dnia, nawet specjalnie się nie kryjąc, widziało go wiele osób - mówił sędzia Arkadiusz Trojanowski.

Ciało zostawił w miejscy, gdzie często spotykało się towarzystwo z marginesu.

- Nie chciał go ukryć. Wręcz przeciwnie, pomyślał, że tu szybko zostanie odnalezione - zaznaczył sędzia.

Prokurator zapowiada apelację

Prokurator domagał się dla oskarżonego 25 lat więzienia. W jego opinii Zygmunt W. pozbawił człowieka życia z premedytacją, w drastyczny sposób, a zbrodnia nie była w żaden sposób usprawiedliwiona.

Obrońca wskazywał na wątpliwości, co do zamiaru zabójstwa. Podkreślał, że oskarżony wyraził skruchę i przed sądem opisał szczegółowo okoliczności zabójstwa, a wcześniej nie miał żadnych konfliktów z prawem.

Sąd uznał, że 25 lat więzienia będzie za wysoką karą, biorąc pod uwagę - stwierdzoną przez biegłych - ograniczoną poczytalność oskarżonego. Skazał go na 12 lat więzienia.

- Biorąc po uwagę wiek oskarżonego, może to być dla niego kara dożywotnia. Ale może też przedłużyć mu życie, biorąc pod uwagę, że to, które wiódł do tej pory, było wegetacją - powiedział sędzia Arkadiusz Trojanowski.

Wyrok nie jest prawomocny. Prokurator już zapowiedział apelację, obrońca jej nie wyklucza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24