Sekretarz generalny PKOl: Skład jest już prawie ostateczny

444 osoby ogólnie będą tworzyć wielką sportową rodzinę w Rio. Czy to wystarczająco?

Tak. Osoby wspierające sportowców, czyli mechanicy w kolarstwie, statystycy w grach zespołowych, psycholodzy. To jest duża grupa ludzi, ale dzisiejszy sport jest tak profesjonalnie zbudowany, że bez tego sztabu szkoleniowego nie byłoby dobrego wyniku sportowca. A do Rio jedziemy przecież po to, by zdobywać medale.

Tych ludzi wciąż jest za mało czy może jest ich za dużo?

Myślę, że dużo. Spodziewałem się, że zawodników będzie między 220 a 230. To świadczy o wzroście poziomu polskiego sportu. Żeby pojechać na igrzyska, trzeba wypełnić normy kwalifikacyjne, które nie są wcale takie łatwe do przeskoczenia. Można się cieszyć, że nasi lekkoatleci zbudowali bardzo mocną formę i jedzie ich wyjątkowo duża grupa - 69 osób. Spodziewaliśmy, że pojedzie maksymalnie 60.

Czy liczba sportowców może się zwiększyć?

To zależy od sytuacji losowych. Mogą pojawić się kontuzje, inne problemy zdrowotne. W tych sportach, gdzie mamy kwalifikacje dla kraju, możemy zamienić reprezentanta na innego. Gdy kwalifikacja została uzyskana indywidualnie, czyli imiennie - nie ma takiej możliwości. Żeby zwiększyć liczbę sportowców, zarząd upoważnił prezesa PKOl Andrzeja Kraśnickiego, by podejmował sam decyzję w sytuacjach wyjątkowych. Jednak wydaje mi się, że taka sytuacji nie nastąpi i kadra pozostanie bez zmian, niczego jednak nie przesądzam.

Patrząc na szanse medalowe - czy to mogą być lepsze igrzyska? Ostatnie trzy imprezy to było tylko po dziesięć medali.

Mogę tylko powiedzieć o moich nadziejach, a są takie, że to mają być dla nas dobre igrzyska. Szans medalowych mamy dużo i trzeba przyznać, że kondycja polskiego sportu wzrosła i te wyniki napawają optymizmem. Znam to z autopsji, że igrzyska to jednak inne zawody niż nawet mistrzostwa świata. Zawodnik czuje zupełnie inną presję, jest inne obciążenie psychiczne. Podchodzę do tego z umiarkowanym optymizmem. Podtrzymuję tezę, że będziemy zadowoleni, jak poprawimy wynik sprzed czterech lat, czyli zdobędziemy więcej niż tych dziesięć medali.

Nasza kadra nie ma jeszcze chorążego. Nie boi się pan, że wszyscy wystraszą się klątwy ?

To trzeba traktować pół żartem, pół serio, bo bycie chorążym to przecież wielki zaszczyt. Każdy sportowiec chętnie zostałby chorążym. To zależy od tego, czy zawodnik jest już w Rio, bo igrzyska trwają 17 dni i niektórzy dotrą dopiero po ceremonii otwarcia. W sytuacji, gdy ktoś ma zawody dzień lub dwa po ceremonii otwarcia, również odpada. Tradycją jest, że staramy się wybrać osobę wybitną w polskim sporcie, teraz na pewno też tak będzie.

Na którą dyscyplinę najbardziej pan liczy?

Teraz można powiedzieć, że na lekką atletykę, bo jesteśmy świeżo po udanych mistrzostwach Europy. Trzymam kciuki chociaż za trzy medale. Naszym oczkiem w głowie są gry zespołowe - one zawsze budują dobrego ducha całej reprezentacji. Oprócz tego mamy wiele sportów wodnych: pływacy, wioślarze, żeglarze czy kajakarze. Liczymy na to, że obudzą się polscy szermierze. Strzelcy też pokazali, że potrafią zdobywać medale. Na koniec liczę na ludzi, o których się nie mówi, na niespodzianki. Często tak jest, że to oni potrafią wystrzelić.