Kinga (11 lat), Piotrek (7) i czteroletnie bliźniaki - Karolina i Mateusz od dwóch dni nie mieszkają z rodzicami w mieszkaniu na rzeszowskim osiedlu Baranówka. Tak postanowił Sąd Rejonowy w Rzeszowie, który przymusowo odebrał rodzicom całą czwórkę i umieścił je w domu dziecka.
Anna i Jan są zrozpaczeni: - To niesprawiedliwe. Kochamy swoje dzieci i troszczymy się o nie ze wszystkich sił - zapewnia zapłakana kobieta. Grozi nawet, że jeśli dzieci szybko nie wrócą, odbierze sobie życie.
Nie chciała się leczyć
Małgorzata Bieniek, przewodnicząca szefowa III Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu, nie chce komentować decyzji o odebraniu dzieci.
Z uzasadnienia postanowienia sądu wynika, że już od grudnia 2007 roku Anna i Jan mieli ograniczoną władzę rodzicielską. Powód? "Indolencja wychowawcza" spowodowana chorobą Anny, która od lat jest ostro skonfliktowana ze swoją matką.
Obie kobiety mieszkają w tym samym mieszkaniu, gdzie często dochodziło między nimi do awantur. Ich świadkami były dzieci. Sąd poddał rodzinę dozorowi kuratora, a Annę zobowiązał do leczenia psychiatrycznego. Kobieta jednak zlekceważyła te zalecenia - co skutkowało tym, że była wybuchowa i niezrównoważona emocjonalnie. Przez to, zdaniem sądu, stała się zagrożeniem dla swoich dzieci, które zaczęły zachowywać się tak samo jak ona.
- Sąd, zanim zabrał dzieci, bardzo długo, uważnie, przy pomocy specjalistów badał sytuację w tej rodzinie - zapewnia pracownica Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rzeszowie.
Niezaradni, ale przyzwoici
Sąsiedzi z bloku Anny i Jana nie patrzą obojętnie na odebranie im dzieci. Przeciwnie. Stanęli murem za rodzicami, zaalarmowali redakcję Nowin i zbierają podpisy pod petycją do sądu. Poproszą w niej, aby dzieci wrócił do domu.
- To prawda, że Anka w skutek wieloletniego konfliktu z matką jest bardzo nerwowa. Ale bardzo kocha swoje dzieci i nie dba - opowiada Anna Wisz.
- Dzieci zawsze widziałam zadbane i czyste, a rodzice poświęcali im mnóstwo czasu. Szczególnie Janek, który tak często z nimi spacerował przed blokiem, że ludzie nazywali go "Pielgrzymem" - kontynuuje Barbara Grabowska.
- To są skromni, niezaradni, ale bardzo przyzwoici ludzie. Nie są agresywni, nie piją alkoholu i mają z dziećmi bardzo dobry kontakt - zapewnia Genowefa Powierża. Podobnych opinii wysłuchaliśmy jeszcze wiele.
Dwa, trzy lata
Anna i Jan oraz ich sąsiedzi są zgodni, ratunkiem dla rodziny jest wyłącznie to, aby wyprowadzili się z mieszkania matki i zamieszkali we własnym lokum. Złożyli już do Urzędu Miasta wniosek o mieszkanie socjalne i czekają. Jak długo?
- Przynajmniej kilka lat. Kolejka liczy dwieście rodzin - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik Urzędu Miasta w Rzeszowie.
Na razie dzieci pozostaną w Domu Dziecka w Strzyżowie.
- Dzieci trafiły do nas czyste i zadbane. Zachowują się spokojnie, choć nie mam najmniejszych wątpliwości, że przeżywają ogromny stres - mówi Marek Stodolak, dyrektor strzyżowskiego DD.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Miliarder Omeny Mensah przebrał się za mandarynkę! Projektant gwiazd ocenia [ZDJĘCIA]
- Słowa Justyny Kowalczyk rok po śmierci męża. Zdradziła, jak wygląda jej życie
- Maciej Dowbor drży o swoją pracę w Polsacie?! Wyjawił nam prawdę o swoich KREDYTACH
- Rafał Mroczek tworzy wymarzony dom. Będzie kosztować krocie [TYLKO U NAS]