Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o dzieci. Ojciec przed sądem nigdy nie ma racji

Andrzej Plęs
Na co dzień dzieci mogę mieć tylko na zdjęciach – żali się Rafał Kosowski.
Na co dzień dzieci mogę mieć tylko na zdjęciach – żali się Rafał Kosowski. Archiwum
To już nie tylko wojna o dzieci. To wojna między dorosłymi. I z sądem.

To nie był aksamitny rozwód po czteroletnim małżeństwie. On został w Rzeszowie, kupił dom na kredyt, ona wyjechała do Tarnobrzega, zamieszkała z matką. Razem z nią - dwójka małych dzieci.

On miał łożyć alimenty na każde z dzieci i widywać je przez dwa weekendy w miesiącu. Rafał Kosowski mówi, że w walce o opiekę nad dziećmi nie miał szans, skoro ich sprawę rozwodową rozpatrywały cztery sędziny. Agata broni się, że to on podjął decyzję o rozstaniu, odszedł do innej, niech ponosi konsekwencje swojej decyzji.

Michal połknął "Kreta"

Od rozwodu ich kontakty ograniczały się do minimum słów. Tym cięższych, im więcej on dostrzegał zaniedbań w opiece nad dziećmi. Mówi, że kiedy "na widzenia" weekendowe zabierał je od matki, miały stare, niedopasowane ubrania, buty raz za małe, raz za duże.

Zaprowadził je do dentysty, stomatolog stwierdził, że i Michał, i Kasia mają ruiny w jamach ustnych. Opinia stomatologiczna znalazła się potem w aktach sądowych. Michał połknął udrażniacz do rur "Kret", kiedy miał kilkanaście miesięcy, a był wtedy pod opieką matki, co Rafał nie omieszka podkreślać. Po poparzeniach został chłopcu przerost dolnej wargi. Ojciec nieraz proponował, że sfinansuje synowi operację plastyki wargi.

- Matka się na to nie godzi, mówi, że nie ma takiej potrzeby - tłumaczy.

- Tylko raz złożył taka propozycję, nigdy więcej do niej nie wracał - protestuje Agata.

Z trudem wytrzymał, kiedy podczas kąpieli syna zauważył, że Michał ma otarcia na kostkach nóg, nie zagojone, ropiejące. Chłopiec nie chciał powiedzieć, skąd te rany, wyrzucił z siebie tylko, że "nikt go nie wiązał". Ojcu nie chciał się przyznać, przyznał się bratu ojca. - Powiedział, że wujek przywiązał go do grzejnika - mówi Kosowski.

Śledztwo ojcowskie

Pani psycholog z Komitetu Obrony Praw Dziecka, którą zaangażował ojciec, zauważyła, że dzieci są wobec siebie agresywne, używają wulgaryzmów. Wszystko to "sugeruje, że w ich domu jest albo alkohol albo przemoc" - napisała pani psycholog w opinii. A właściwie w trzech opiniach. To samo zeznała przed sądem. Sąd był innego zdania.

Podczas powodzi w połowie 2010 roku tarnobrzeski dom matki Agaty znalazł się pod wodą. Rafał próbował dzwonić, nie odpowiadała. Wysłał SMS-a, dostał odpowiedź, że dzieci są bezpieczne, ale nie napisała gdzie. Mimo że nalegał. Nie wytrzymał, zawiadomił policję o zaginięciu dzieci.

A potem poszedł do sądu z wnioskiem o przyznanie mu praw opiekuńczych. W rewanżu Agata wniosła pozew o podwyższenie alimentów i ograniczenie kontaktów ojca z dziećmi. Wkurzyła się, że po utracie domu, wyposażenia, w całej tej traumie dla dzieci, były mąż rozpętuje wojnę, w której one muszą uczestniczyć.

- Zainteresowanie tego pana dziećmi pojawia się falami - Agata wątpi w szlachetne intencje byłego męża. - Bywa regularnie przez rok, potem na kilka miesięcy znika. Pojawia się nagle i mąci w głowach, że zamieszkają u niego. To fatalnie odbija się na psychice dzieci. Od maja nie odwiedził ich ani razu.

Zaczęła się wojna totalna. Ojciec zaczął pilniej kontrolować styl życia dzieci, częściej jeździł do ich szkoły. Na tablicy z wynikami uczniów zauważył, że przy nazwiskach jego pociech figuruje kolor pomarańczowy. Znaczy - zachowanie dzieci poniżej szkolnych standardów. Rozmawiał z wychowawczynią.

- Powiedziała, że z moją dwójką nie daje sobie rady, ale jak przyszedł kurator, to oświadczyła mu, że wszystko jest idealnie - opowiada Kosowski. - Zdjęcie tej szkolnej tablicy jest w aktach. Do szkoły już mi nie wolno wejść. Żebym znowu zdjęć nie zrobił.

Agata przed sądem tłumaczyła, że Kosowski przyjeżdża, wypytuje, zdjęcia robi... Obciach i wstyd dla dzieci. Stresują się. - Z walki ze mną uczynił sens życia, stracił z oczu dobro dzieci - mówi z rezygnacją.

Temida jest ślepa...

- Sąd nie zauważa faktów - denerwuje się Kosowski. Na potwierdzenie pokazuje dziesiątki stron akt sądowych, zeznania byłej żony, jej matki, ekspertyzę Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Stalowej Woli, który wydawała opinię o dzieciach. Wydawało mu się, że jeśli dowiedzie, że jego była żona mija się z prawdą przed sądem, to będzie to miało dla sądu jakieś znaczenie. Mylił się.

Kiedy Agata zeznała, że dzieci leczą się u doktora Pękalskiego, Kosowski zapytał Okręgową Izbę Lekarską w Rzeszowie o lekarza, Izba odpisała, że taki nie istnieje. Matka zeznała w sądzie, że leczą się na astmę u dr. Zycha. Kosowski zapytał pana doktora o stan zdrowia pociech. Doktor odpowiedział, że nie ma takich pacjentów.

Agata wyliczyła, że leki na alergię i astmę dla dzieci kosztują ją kilkaset złotych miesięcznie, Kosowski zapytał Narodowy Fundusz Zdrowia o zrealizowane recepty na syna i córkę. NFZ odpowiedział, że przez ostatnie trzy lata zrealizowano na takie nazwiska kilkanaście recept, a z wyliczeń nijak nie wychodzi kilkaset złotych miesięcznie.

Wszystko znalazło się w aktach. A do tego wszystkiego matka pani Agaty zeznała przed sądem, że dzieci są zdrowe i na nic się nie leczą, tudzież nie przyjmują żadnych leków. Komu wierzyć? Kosowski spodziewał się, że sąd uwierzy faktom. A sąd uwierzył Agacie.

Zlecona przez sąd opinia Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Stalowej Woli, jest dla Rafała mocno niepochlebna. Innej się nie spodziewał, skoro pod nią podpisały się cztery panie. Takie deja vu ze sprawy rozwodowej.

Spodziewał się takie konkluzji: ojciec nigdy nie ma racji, bo zawsze rację ma matka. I nie zawiódł się. A w ogóle to sąd powinien ograniczyć obojgu prawa rodzicielskie - uznały panie. Niech się kurator sprawie przyjrzy. - Dlaczego, skoro panie twierdzą, że matka jest OK? - pyta Kosowski.

Sąd się myli

To już nie tylko wojna o dzieci. To wojna między dorosłymi. Trzy sprawy sądowe: o przejęcie opieki nad dziećmi, o podwyższenie alimentów, prowadzi ten sam sędzia.

- I nie zauważa, że matka we wszystkich trzech sprawach mówi na ten sam temat co innego - narzeka Kosowski. - W jednej sprawie zeznaje, że nie pracuje, nawet przedstawia zaświadczenie z urzędu pracy, że jest bezrobotna, w drugiej - przynosi zaświadczenie z urzędu miasta, że jest zatrudniona.

A już kuriozalna wydała się Kosowskiemu różnica w dokumentach. Poprosił o kopię akt jednej ze spraw i w protokole zeznań byłej żony przeczytał: "Poszukuję pracy, ale bezskutecznie. Pomagają mi rodzice".

Tknęło go przeczucie, sięgnął do oryginałów akt, a tam stoi: "Poszukuję pracy, ale bezskutecznie. Ja się utrzymuję z alimentów i pomagają mi rodzice". Na różnicę w obu dokumentach zwrócił uwagę kierownikowi sekretariatu. Usłyszał: "pewnie się wykasowało przy wydruku".

Pomyślał, że biada sądowi, korzystającemu z drukarek, które samodzielnie cenzurują zeznania uczestników procesu. Napisał skargę do przewodniczącego II Wydziału Rodzinnego i Nieletnich tarnobrzeskiego sądu.

W odpowiedzi przewodniczący się pokajał, przyznał mu rację i dodał: "Nie sposób ustalić, dlaczego w pliku tym, a co za tym idzie, w odpisie Panu wydanym, nie znalazło się jedno zdanie wypowiedziane przez pozwaną. Z pewnością fragment ten nie został usunięty, jak Pan to sugeruje, celowo przez któregokolwiek z pracowników sekretariatu". Kosowski zastanawia się, skąd ta pewność, że "nie celowo", skoro "nie sposób ustalić dlaczego".

Jeszcze bardziej się zdziwił, kiedy w uzasadnieniu do swojej decyzji sędzia napisał, że Kosowski unika płacenia alimentów, że nie płaci rat kredytowych za swój dom, że płaci odsetki karne, a nawet... że Kosowski kończy studia prawnicze.

Ten zasypał sędziego stertą dokumentów, które dowodzą, że alimenty płaci w terminie, raty za dom również, położył sędziemu przed oczyma wyciągi bankowe, z których wynika, że żadnych karnych odsetek nie płaci. Nie był tylko w stanie udowodnić, że nie kończy studiów prawniczych. Nawet nigdy nie zaczynał. - I do dziś nie mam pojęcia, skąd sędziemu to przyszło do głowy!

I przypomniał sobie, jak jego matka zeznawała przed sądem, że po kolejnej rozprawie jej była synowa na korytarzu sądowym wykrzyczała do niej i jej męża: "W tym sądzie możesz zakładać i sto spraw, a i tak ze mną nie wygrasz!"

- Zupełnie nie pamiętam takiej sytuacji - broni się Agata.
- Gdzie jest sumienie tych ludzi? - nie wytrzymuje Kosowski mając na myśli wymiar sprawiedliwości. - To od nich teraz zależy, czy społeczeństwo będzie miało wartościowych obywateli, czy... kolejnych dwóch żuli.

Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24