Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policyjne Archiwum X. Każdy przestępca zostawia ślad

Karolina Jamróg
Dzięki specjalistom z laboratorium kryminalistycznego można rozwikłać zbrodnie nawet sprzed wielu lat.
Dzięki specjalistom z laboratorium kryminalistycznego można rozwikłać zbrodnie nawet sprzed wielu lat. Archiwum
Tatianę, młodą Ukrainkę, zgwałcono w hotelowym pokoju w Rzeszowie przed 11 laty. Sprawca do tej pory cieszy się wolnością. Nie wiadomo także, kto w 2002 roku zamordował proboszcza z Huty Komorowskiej.

Artykuł powstał dzięki współpracy z Laboratorium Kryminalistycznym w Rzeszowie i Biurem Prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.

To przykłady nierozwikłanych spraw, które czekają na swój finał w specjalnym policyjnym wydziale. Tak zwanym Archiwum X.

Andrzej, bo tak przedstawił się Tatianie poznany w hotelowym barze mężczyzna, twierdził, że pracuje w ochronie. Zażądał, by pokazała dowód osobisty. Tłumaczył, że musi sprawdzić, czy Tatiana rzeczywiście jest gościem hotelu Polonia.

Wpuściła go do swojego pokoju. Tam skrępował jej ręce i ciągnął za włosy. Po pierwszym gwałcie spokojnie poszedł pod prysznic. Gdy wrócił, zgwałcił ją przy pomocy butelki od szampana. W czasie gwałtu przykładał pistolet do głowy i brzucha.

Nie udało się sporządzić jego portretu pamięciowego.

- Wiadomo jedynie, że miał około 30 lat, był średniej budowy ciała - mówi Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej policji. - W dniu gwałtu miał na sobie jasno brązową skórzaną kurtkę, granatowy sweter, a na piersi metalowy emblemat z napisem "ochrona".

Wszystko działo się w 1996 roku. Gwałciciel nadal pozostaje na wolności.

Z zimną krwią zabił księdza

Konsekwencji za swój czyn nie poniósł też zabójca proboszcza z Huty Komorowskiej sprzed 9 lat. Ciało księdza znaleźli policjanci. Miał skrępowane ręce i nogi taśmą. Dodatkowo mordercy zakleili mu usta. Przyczyną śmierci było uduszenie.

- Jak wspominają policjanci, plebania wyglądała, jakby przeszło przez nią tornado, bo bandyci prawdopodobnie szukali kosztowności. Nie wiadomo jednak, co zostało skradzione - mówi Międlar.

Księdza Pawła S. ostatni raz widziano w noc zabójstwa, czyli 4 lipca 2002 roku około godz. 21.30. Jechał z Majdanu Królewskiego do Huty Komorowskiej. Około godziny 23.10 jeden ze świadków zauważył podjeżdżający przed kościół samochód, biały volkswagen passat kombi. W aucie siedziało trzech mężczyzn w wieku około 20-30 lat. Inny świadek widział ten sam samochód około godz. 23. Siedziało w nim jednak dwóch, nie jak wcześniej trzech mężczyzn. Policjanci ustalili także, że około godziny 23-24 na plebani świeciło się światło. Ponownie zostało zapalone około 2 w nocy. Prawdopodobnie w tym czasie zginął duchowny.

Każdy zostawia jakiś ślad

Na miejscu przestępstw policjanci zabezpieczają wszystkie możliwe ślady, mogące mieć związek z przestępstwem, takie jak krew, sperma czy ślina (biologiczne), ślady linii papilarnych (daktyloskopijne), ślady działania narzędzi (mechanoskopijne), ślady obuwia (traseologiczne) i wiele innych.

Część śladów widać gołym okiem, inne muszą być ujawnione specjalnymi technikami. Do niewidocznych należą np. ślady osmologiczne, czyli zapachowe. Jak je zabezpieczyć? W laboratorium tłumaczą, że w miejscu, w którym przestępca siedział, nakłada się specjalny tampon, który "zbiera" zapach. Potem specjalnie wyszkolony pies rozpoznaje, kto ten zapach zostawił.

Niektóre ślady, takie jak krew czy linie papilarne, mogą bezpośrednio wskazać sprawcę. Inne np. mechanoskopijne, mogą wskazać nam, jakim przedmiotem dokonano przestępstwa. Już na miejscu zdarzenia policjanci mogą dokonać wstępnej selekcji. Eliminują te narzędzia, które nie pasują do popełnionej zbrodni.

Dalsze, szczegółowe badania przeprowadzane są w laboratorium. Jego pracownicy są w stanie udowodnić, jakim narzędziem posługiwał się sprawca.

Tu przykładem może być głośna sprawa morderców z miejscowości Siedliska-Bogusz. Policjanci zabezpieczyli m.in. siekierę, którą została zamordowana jedna z mieszkanek i m.in. dzięki temu udało się ująć sprawców.

- Czasem zdarza się, że przestępca próbuje zatrzeć ślady. Wtedy po prostu mamy więcej pracy - mówi Andrzej Bodzioch, naczelnik Laboratorium Kryminalistycznego w Rzeszowie.

Tak próbowali uczynić m.in. wspomniani mordercy z Siedlisk-Bogusz. Chcieli spalić buty, na których były ślady krwi ofiary.

Wiele mogą powiedzieć ślady obuwia. Tu ważny jest każdy szczegół: wygląd podeszwy, jej kształt, wzór jaki się na niej znajduje.

Materiał genetyczny przestępca może zostawić np. podczas włamania, na przedmiocie, którym skrępował ofiarę, może zostawić odciski palców. Jeżeli oprze się o biurko, pozostawi ślad dłoni.

Swoje DNA może zostawić też na ciele ofiary, zadając jej rany. Dzięki odciskom palców rok temu złapano mordercę 73-letniej mieszkanki Rzeszowa. Ślady zostawił kneblując ofierze usta i wiążąc nogi.

Pracownicy laboratorium podkreślają: każdy z nas zostawia po sobie ślad.

DNA prawdę ci powie

Pozostawiony materiał genetyczny nie zawsze jest jednak na tyle "czysty", żeby udało się bez problemu zidentyfikować, do kogo należy. Bo przecież miejsca przestępstwa nie są miejscami sterylnymi. Wcześniej przebywało tam wiele osób, z których każde zostawiło swój ślad. Jeśli przestępstwo popełniono na ulicy, to krew ofiary nie jest jedynym śladem. Chodnikiem przechodzą przecież ludzie przenosząc ślady w inne miejsce.

Pracownicy laboratorium, którzy na co dzień zajmują się badaniami genetycznymi, mają oznaczone swoje własne profile DNA. To środek ostrożności w przypadku, gdy ich własny materiał znalazł się w badanej próbce. Pracownicy laboratorium przyznają, że do takiej sytuacji jeszcze nie doszło, ale lepiej dmuchać na zimne.

Supernowoczesny sprzęt za milion

Pracę rzeszowskim policjantom ma ułatwić niedawno zakupiony warty prawie milion złotych sprzęt, który oznacza ilość i jakość materiału genetycznego oraz profile DNA. Nowoczesny sekwenator może przebadać w ciągu 24 godzin prawie 200 przygotowanych wcześniej próbek materiału genetycznego. Informacje na bieżąco są przekazywane do komputera i opisywane za pomocą wykresów.

Dzięki takim badaniom eksperci mogą stwierdzić, czy pobrany materiał genetyczny należy do człowieka, a jeśli tak, to czy pochodzi od kobiety, czy mężczyzny. Niestety, nie dowiemy się niczego o wyglądzie jego właściciela: jaki ma kolor oczu, włosów, ani skóry.

Dotychczas w rzeszowskim laboratorium kryminalistycznym rocznie badano ponad 1000 próbek DNA. Dzięki nowemu sprzętowi liczba ta będzie większa. Sprzęt pozwoli także na wykorzystanie odczynników nowej generacji, dzięki którym pracownicy będą mogli oznaczyć profil DNA z jeszcze mniejszych śladów.

Andrzej Bodzioch naczelnik laboratorium podkreśla: - Wystarczy, że dostaniemy fragment ubrania z niewielką plamą krwi. Jeśli materiał będzie nadawał się do badań, wykorzystamy najnowszy sprzęt.

Dzięki temu wiele nierozwiązanych spraw może jeszcze znaleźć swój finał. Choć upływają lata, gwałciciel z rzeszowskiego hotelu, a także zabójca z Huty Komorowskiej nie powinni spać spokojnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24