Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowianin pisze scenariusz "Szpilek na Giewoncie". Ten serial oglądają miliony!

Małgorzata Froń
Paweł Trześniowski: - Okazuje się, że aktorzy bardzo lubią to, co im wymyślamy. Lubią swoich bohaterów. To bardzo cieszy.
Paweł Trześniowski: - Okazuje się, że aktorzy bardzo lubią to, co im wymyślamy. Lubią swoich bohaterów. To bardzo cieszy. Archiwum Pawła Trześniowskiego
"Szpilki na Giewoncie" biją w Polsacie rekordy popularności. Telewidzów zachwyca wartka, pomysłowa akcja, dynamiczne dialogi, góralski humor, znakomicie nakreślone postacie. To wszystko wymyśla m.in. chłopak z Rzeszowa, Paweł Trześniowski.

Scenariusz serialu "Szpilki na Giewoncie" worzą we trójkę: Radek Figura, Paweł Trześniowski i Anita Nawrocka. Na co dzień przyjaciele.

- Znaliśmy się od lat, bo wcześniej pisaliśmy scenariusz do filmu "Miłość na wybiegu" - mówi Paweł. - Teraz nasze drogi znowu się zeszły.

Bohaterką serialu "Szpilki na Giewoncie" jest Ewka, przebojowa i trochę przemądrzała dziewczyna z Warszawy, którą szef wysyła do oddziału regionalnego w Zakopanem, żeby ratowała upadające biuro ogłoszeń jego gazety.

Paweł opowiada: - Wymyśliliśmy tę postać we trójkę. Od pewnego momentu wiedzieliśmy, że główną postać zagra Magda Scheibal i pisaliśmy pod nią. Dla scenarzysty serialu to taki bonus, bo piszesz dla bohaterów, którzy mają twarze i energię konkretnych aktorów.

Najpierw była muzyka

Zanim Paweł trafił do świata filmu, pasjonował się różnymi rzeczami. Kiedy miał wtedy 9 lat, zafascynowała go muzyka.

- Z jedną z ciotek poszedłem na pierwszy koncert w życiu - opowiada. - Był to festiwal Rock Galicja w hali Walter. Występował początkujący wówczas zespół Lady Pank. Potem przez wiele lat nie opuściłem żadnego koncertu w Rzeszowie.

W czasach licealnych (chodził do V LO) zaczął współpracować z lokalnymi gazetami.

- Pisałem głównie wywiady z gwiazdami lub osobistościami związanymi z muzyką, które przyjeżdżały do Rzeszowa. Bohaterem jednej z pierwszych rozmów był Marek Niedźwiecki.

Miał krótki epizod z Nowinami, gdzie prowadził rubrykę muzyczną z newsami i recenzjami płyt. Rozrywkową tematyką zajmował się również w gazecie A-Z. W Liście Przebojów Radia Rzeszów u Maćka Gnatowskiego prezentował nowości polskiej muzyki.

- Byłem fanem muzyki, odkąd pamiętam - zaznacza. - Nawet śpiewałem w rockowym zespole. Ale los ciągle mnie rzucał w inne rejony. W końcu się z tym pogodziłem. Pomyślałem sobie, że gdyby muzyka stała się moim zawodem, to nie miałbym już hobby. A tak, kiedy mnie zmęczy pisanie, mogę porzucić świat liter i dla relaksu zanurzyć się w świat nut - śmieje się Paweł i dodaje, że tak naprawdę muzyka jest stale obecna w jego życiu. Także w czasie pisania.
Kolejna fascynacja - dziennikarstwo

Po studiach na rzeszowskiej WSP wyjechał do Warszawy, gdzie na tamtejszym uniwersytecie skończył dziennikarstwo.

- W Warszawie nie miałem czasu na hobby, bo musiałem się jakoś utrzymać - wspomina. - Pierwszą pracę dostałem w tygodniku telewizyjnym "Antena". Potem pracowałem w "Wirtualnej Polsce" w serwisie Film i Muzyka. Moim szefem był Kuba Wojewódzki. Wtedy nie był jeszcze skandalistą i prowokatorem. Pamiętam go jako bardzo sympatycznego szefa.

Potem Paweł trafił do telewizji. Pracował przy produkcji drugiej edycji programu "Big Brother".
- Przez ten warszawski czas współpracowałem z różnymi gazetami: "Newsweek", "Sukces", "Pani", "Uroda", "Glamour", "Cogito". Niestety, przyszedł kryzys w mediach i zniknęło wiele tytułów. Wielu dziennikarzy zostało na lodzie. Ja też.

Przyszła "Miłość na wybiegu"

Przez kolejne dwa lata próbował sprzedawać reklamy w wydawnictwie Murator.

- Jeśli ktoś to lubi, może mieć z tego nawet satysfakcję, ale dla mnie było to jak praca w kopalni - doskonały przykład niewłaściwego człowieka na niewłaściwym miejscu. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, zmieniłem pracę. Zostałem promotorem wykonawców, którzy wydawali płyty w Polskim Radiu. Wtedy to z Anitą Nawrocką napisaliśmy książkę o serialu "Magda M.", który był na absolutnym topie. Tak otarliśmy się o świat filmu i telewizji od strony produkcyjnej, a przez kontakt z Radkiem Figurą - także od strony scenariuszowej. To wtedy zaczęły się pierwsze rozmowy na temat, że może kiedyś warto byłoby spróbować…

W końcu zaproponowano mu napisanie scenariusza do filmu "Miłość na wybiegu". Tworzył go z Anitą.

- Propozycję dostaliśmy od Radka Figury - opowiada Paweł. - To on napisał m.in. "Magdę M." czy "Teraz, albo nigdy". Radek był wówczas zajęty pracą przy innym projekcie. Wierzył, że nauczyliśmy się tego warsztatu, czytając jego scenariusze i hollywoodzkie podręczniki. Chyba miał trochę racji… Początki były bardzo trudne, ale opłacało się. Do kin poszło prawie pół miliona ludzi - cieszy się Paweł.

Aktorzy to lubią

Od tego momentu zaczęli pracować wspólnie. Najpierw przy serialu dla TVP 2 "Apetyt na życie" a teraz dla polsatowskiego "Szpilki na Giewoncie".

- Byliśmy w Zakopanem, żeby zobaczyć, jak przebiega praca przy serialu i poznaliśmy ekipę - wspomina. - Okazało się, że aktorzy bardzo lubią to, co im wymyślamy i piszemy. Lubią swoich bohaterów. To wielka satysfakcja dla scenarzysty.

Anita, Radek i Paweł spotykają się średnio dwa razy w tygodniu.

- Ustalamy wtedy, co będzie w kolejnych odcinkach. Ale piszemy oddzielnie - zaznacza Paweł. - Próbowaliśmy razem przy "Miłości na Wybiegu", ale za długo to trwało, bo analizowaliśmy każde słowo - śmieje się.

Do pisania swojego odcinka zabiera się całymi dniami.

- Łażę po mieszkaniu, słucham muzyki, sprawdzam serwisy, coś przegryzę, coś wypiję, dopiero jak wybije dziewiętnasta i usłyszę sygnał Faktów w TVN, dociera do mnie, że trzeba jednak coś zrobić. Piszę do późna w nocy. Po kilku takich nocach scenariusz odcinka wysyłam do Radka. Potem tekst trafia do produkcji. A ja znowu czekam aż do "Faktów", żeby się zmobilizować do pracy.

Ku pokrzepieniu serc

Paweł mówi, że serial nie może być realistyczną relacją z rzeczywistości. Ale też nie powinien być do końca oderwany od tej rzeczywistości.

- Staramy się tworzyć świat, który - choć wykreowany - pokazuje ludzi nie tylko beztroskich, pięknych i bogatych, ale także tych, którzy mają troski i kłopoty. Dla nas najważniejsze jest to, żeby bohaterowie znajdowali zawsze pozytywne rozwiązanie i wyjście z każdej sytuacji. To jest takie działanie "ku pokrzepieniu serc". Żeby ci widzowie, którym życie rzuca kłody pod nogi, którzy są w nieudanych związkach, którzy doznają przemocy, znaleźli u nas choćby odrobinę pocieszenia. Bo wiemy, że żona alkoholika, czy domowego boksera bardziej potrzebuje historii, która da jej nadzieję, że życie czasem może być bajką, niż ponurego dramatu, po którym można tylko załamać się do końca - snuje refleksję Paweł.

Lubię tu wracać

Choć coraz bardziej pochłania go wielki świat, nie zapomina o rodzinnych stronach i przyjaciołach. Odwiedza Rzeszów cztery, pięć razy w roku.

- Nie ukrywam, że główne powody to święta rodzinne - przyznaje. - Obowiązkowo przyjeżdżam na urodziny moich siostrzeńców Kuby i Kamilki. Jeśli jestem w Rzeszowie, umawiam się z przyjaciółmi na spotkanie. Odkąd wyjechałem do stolicy moje rodzinne miasto bardzo się zmieniło - wypiękniało. Kiedyś trudno było znaleźć miejsce na spotkanie. Teraz "do wyboru, do koloru". Kiedyś lubiłem "Czarnego kota", dziś lubię "Jazz Club". Lubię tu wracać!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24