Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kąty-Myscowa - ta zapora musi powstać!

Dorota Mękarska
Jak zapewniają hydrotechnicy, zbiornik nie tylko będzie wpływał na sytuację powodziową. Ma produkować energię, pełnić funkcję rekreacyjną i być rezerwuarem wody pitnej.
Jak zapewniają hydrotechnicy, zbiornik nie tylko będzie wpływał na sytuację powodziową. Ma produkować energię, pełnić funkcję rekreacyjną i być rezerwuarem wody pitnej. Marek Dybaś, Łukasz Białorucki
Czy skutki powodzi byłyby mniejsze, gdyby koło Krempnej na Wisłoce stała zapora? - Znacznie mniejsze - twierdzą hydrolodzy. Ekolodzy zaprzeczają: - Zbiornik ochroniłby niewiele gospodarstw. Więcej trzeba by z zalanego terenu wysiedlić.

- Wysiedlić? - nie zgadza się z takim stawianiem sprawy Piotr Jamka, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. - Praktyka "wysiedleń" jest określeniem historycznym. Dziś pozyskanie gruntów pod planowany zbiornik odbywa się na zasadzie umów dwustronnych, zawieranych notarialnie w oparciu o ustawę o gospodarce nieruchomościami.

Planowano trzy, powstał jeden

Już w okresie międzywojennym analizowano możliwość budowy zbiornika retencyjnego pomiędzy Kamienicą Dolną i Jasłem na rzece Wisłoce. Plany przerwała II wojna światowa. Po wojnie, w latach 60. temat podjął Hydroprojekt Kraków. Powstał plan budowy zbiornika Kamienica. Potem przekształcił się on w projekt budowy trzech zbiorników: Klimkówka na Ropie, Krempna na Wisłoce i Dukla na Jasiołce.

W ramach nowej strategii zdołano zbudować jedynie zaporę w Klimkówce, a i to ciągnęło się przez 18 lat.

W latach 80. projekt zawieszono na kołku, bo w kraju wtedy tylko octu nie brakowało. Do planów wrócono w 1990 roku, ale pod zmienioną nazwą - zbiornik Krempna przekształcono na Kąty-Myscowa.

W Kątach, a raczej przysiółku tej wsi - Zagrodach, zaplanowano postawić zaporę, wysoką na 43 metry. 65 mln metrów sześciennych wody miało zalać 427 hektarów. Na dolnym stanowisku zapory zaprojektowano elektrownię wodną.

Stałą pojemność zbiornika zaplanowano na około 10 milionów metrów sześciennych wody. Rezerwa powodziowa ma być dwukrotnie większa.

Hydrolodzy określają planowany zbiornik (i zaporę) jako "stosunkowo niewielki." Przeciwnicy budowy na takie określenie zaciskają zęby.

- Duża zapora to taka, która spiętrza wodę na wysokość 20 m od podstawy - tłumaczy Grzegorz Bożek z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot. - Ta zapora może i będzie niewielka, w stosunku do zapory w Solinie, czy wielkich zapór w Rosji, Chinach i USA, ale jej destrukcyjny wpływ na środowisko będzie ogromny.

- Nie ma większego znaczenia, czy rzekę Wisłokę przegrodzimy budowlą poprzeczną o wysokości jednego, kilkunastu czy kilkudziesięciu metrów - dodaje Robert Wawręty z Towarzystwa na Rzecz Ziemi. -Oddziaływanie negatywne na środowisko zawsze będzie. Zmieni się tylko jego skala i zasięg.

Ludzie żyją na walizkach

W latach 90., po do trwających ponad dekadę przymiarkach, państwo znowu zaczęło cichaczem wycofywać się z idei budowy zbiornika. Na górze uznano, że jest to inwestycja o znaczeniu regionalnym, niech więc województwo zbiornik buduje sobie samo. Wydawało się, że jego sprawa jest przesądzona, bo w województwie 700 mln zł piechotą nie chodzi.

Niektórzy mieszkańcy przewidzianego do zalania terenu byli z tego zadowoleni. Inni stracili cierpliwość, bo jak długo można czekać i żyć w niepewności?

Wsie Myscowa i Kąty stanęły w miejscu. Ludzie nie mogli ani remontować domów, ani budować nowych. Mieszkańcy przysiółka Zagrody nie mogli się doprosić o most. A po co budować most, jak i tak poszedłby pod wodę?

- Jak przychodzi wielka woda, to jest katastrofa - denerwuje się pani Wiola, młoda mieszkanka przysiółka. - Nie ma jak dojechać. Moja mama to u sąsiadki rodziła, bo do szpitala nie było jej jak dowieźć. Zamiast most postawić, to oni chcą nam zaporę robić.

Krystyna Rucińska twierdzi, że chętnie by stąd już sobie poszła. - Jak karetka przyjedzie, to lekarz idzie przez kładkę. Chorego na noszach trzeba też przez nią przenosić. Tak samo trumnę, jak idzie pogrzeb. W nocy człowiek nie śpi, bo się boi, że go zaleje. Ciągle strach i strach.

- Nie dziwię się tym, którzy opowiadają się za zaporą - przyznaje się Wawręty. - Ci ludzie od wielu lat nie wiedzą, na czym stoją. Ciągle żyją na walizkach. Dlatego chcą, by ten koszmar się skończył.

Mój dom znalazłby się na dnie

W 2006 roku zaporę na tapetę wzięli politycy. Na początku 2007 została ona wpisana na listę projektów kluczowych dla państwa. Nad mieszkańcami obu wsi zawisła realna groźba wysiedleń. Protestowali szczególnie w Myscowej, bo z tej wsi, według planów, ma być wysiedlonych 75 gospodarstw. Kolejne w Kątach i Polanach. Razem około 100 domostw. Napisali list do ministra ochrony środowiska, ale nie doczekali się odpowiedzi. Potem napisali do wojewody i marszałka.

- Jak mieliśmy nie protestować? - dziwi się mieszkanka Myscowej, która prowadzi działalność agroturystyczną. - Mój dom znalazłby się na dnie. A gdzie ja dostanę ziemię, jak wszystko wkoło wykupione? U nas ludzie gospodarzą, mają po kilka hektarów. Z tego żyją. A jak dostaną pół hektara, to nie przetrwają.

Maria Bilska z Kątów, zapewnia, że jej zapora niestraszna, ale rozumie ludzi z Myscowej. - Po wprowadzeniu dopłat zaczęli gospodarzyć. Jak by tę zaporę budowano, zanim weszły unijne dopłaty, to by stąd poszli.
- W latach 70. wszyscy chętnie by na te wysiedlenia przystali - przyznaje mieszkanka Myscowej. - Teraz większość nie chce.

Zbiornik ma mieć za dużo funkcji?

W sukurs protestującym przyszli ekolodzy, bo planowana zapora zlokalizowana jest na obszarze Magurskiego Parku Narodowego, Jaśliskiego Parku Krajobrazowego oraz na terenie aktualnych i potencjalnych obszarów Natura 2000.

RZGW w Krakowie z ekologami zaczęła rozmawiać w 2008 roku. Robert Wawręty uczestniczył w tych rozmowach.

- W raportach wykazaliśmy, że ten zbiornik jest próbą wyłudzenia publicznych pieniędzy na nieefektywną ochronę przeciwpowodziową. Do tej pory nikt nie podważył naszych wyników badań - podkreśla Wawręty.

Ale nie tylko z tego powodu ekolodzy nie zostawiają na projekcie suchej nitki. Zarzucają, że inwestor nie przedstawił analizy wariantowej, dotyczącej rozpatrzenia rozwiązań, które miałyby spełnić zadania przypisywane budowie zbiornika. Ich zastrzeżenia budzi też wielość tych zadań, bo zbiornik ma pełnić funkcje: ochronną, energetyczną, rekreacyjną oraz być rezerwuarem wody pitnej dla Jasła.

- Obecna powódź w dorzeczu Wisły wykazała, że zbiorniki wielofunkcyjne mogą zwiększać zagrożenie powodziowe - uważa Wawręty. - Spośród zbiorników zaporowych najefektywniej przed powodzią chronią suche zbiorniki.

Inny problem, według ekologów, to niezachowanie procedur przewidzianych w prawie unijnym.

- Nieprawdą jest, że planowana inwestycja narusza przepisy unijne dotyczące ochrony środowiska - zaprzecza dyrektor Jamka. - Świadczy o tym toczące się postępowanie administracyjne o wydanie decyzji środowiskowej.

Powoli, do przodu

Jaki będzie los zapory? W 2008 r. projekt został wykreślony przez ekipę rządową z unijnego programu Infrastruktura i Środowisko. Powód? Był nieprzygotowany. Brakowało dokumentacji, pozwoleń, nie zarezerwowano pieniędzy na wkład własny. Teraz trwa nadrabianie zaległości. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej powoli pcha projekt do przodu.

- W Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie toczy się postępowanie o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację inwestycji - mówi Jamka. - RZGW został zobowiązany do uzupełnienia raportu o analizę wariantową osiągnięcia celu inwestycji wraz z inwentaryzacją przyrodniczą dla każdego wariantu.

Na pytanie, czy w ogóle i ewentualnie kiedy zapora Kąty-Myscowa powstanie, na razie nikt jednoznacznie nie odpowie. Zależy to od władz na samej górze. Decydenci muszą mieć choćby pewność, że wielofunkcyjne zbiorniki retencyjne są naprawdę skuteczne.

Takich rozterek nie ma w RZGW.

- My uważamy, że budowa zbiornika jest konieczna - podkreśla dyr. Jamka. - Robimy wszystko, by stworzyć warunki do realizacji tej inwestycji.

Jak zapewniają hydrotechnicy, zbiornik powinien oddziaływać na obszar 7500 ha w dolinie rzeki Wisłoki. Ma redukować poziom najwyższej fali w ciągu 100 lat o 78 procent. Te cyfry dają do myślenia. A więc, gdyby zbiornik istniał, skutki czy ostatniej powodzi byłyby mniejsze?

- To dobre pytanie - uważa dyr. Jamka. - Żeby dokładnie na nie odpowiedzieć, trzeba znać sytuację hydrologiczną na rzece i jej dopływach, znać m.in. wielkości przepływów. Być może, jak uporamy się z pilniejszymi zadaniami, pokusimy się o zrobienie precyzyjnych wyliczeń. Uważam jednak, że zbiornik Kąty-Myscowa w sposób znaczący wpłynąłby na zmniejszenie skutków powodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24