Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jako w niebie, tak i w Komańczy

Dorota Mękarska
Olgierd Łukaszewicz jako praymas Wyszyński. Reżyser nie mógł lepiej obsadzić tej roli.
Olgierd Łukaszewicz jako praymas Wyszyński. Reżyser nie mógł lepiej obsadzić tej roli. Fot. Dorota Mękarska
Księże prymasie, księże prymasie, prosimy do nas - woła podekscytowana grupa pielgrzymów. Ludzie podtykają Olgierdowi Łukaszewiczowi do podpisania książki o kardynale Wyszyńskim. Proszą o dedykacje w jego imieniu.

- Jestem tylko aktorem - broni się odtwórca głównej roli.

Reżyser Paweł Woldan nie mógł lepiej obsadzić roli kardynała Wyszyńskiego w spektaklu telewizyjnym "Prymas w Komańczy". Film opowiada o internowaniu dostojnika w komanieckiej głuszy. To właśnie tutaj powstały Jasnogórskie Śluby Narodu i program Wielkiej Nowenny, przygotowujące Polaków do obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski w 1966 roku. Duchowe przesłanie prymasa jest osią, wokół której zbudowany jest scenariusz.

Wielki mocarz na ekranie

- Olgierd tak wspaniale wcielił się w postać Prymasa, że siostry niemalże zwracają się do niego "eminencjo" - wychwala Woldan. - Jest nie tylko podobny fizycznie. Cały czas szuka ducha Prymasa Tysiąclecia. Próbuje odnaleźć w nim nie tylko pomnikowość, ale człowieka. Choć prymas to był wielki mocarz, św. Piotr naszych czasów.
Nie jest to pierwszy obraz poświęcony kardynałowi Wyszyńskiemu. Film fabularny Barbary Sass pt. "Pokuszenie" z 1995 roku stanowił artystyczną aluzję do losów "Prymasa Tysiąclecia". Rolę bliżej nieokreślonego biskupa grał właśnie Olgierd Łukaszewicz. W 2000 roku na ekrany wszedł film Teresy Kotlarczyk "Prymas. Trzy lata z tysiąca" z Andrzejem Sewerynem w roli głównej.

Trudno zliczyć zaś filmy dokumentalne o kardynale Wyszyńskim. Sam Paweł Woldan jest autorem dwóch z nich: "Non Possumus" i "Uwięziony Prymas". Konsekwencją fascynacji osobą prymasa jest spektakl fabularny.

- Nie zrobiliśmy ani sensacji, ani kryminału ani społeczno-politycznego rozrachunku. Tu zgłębiamy osobę - zastrzega Łukasiewicz.

Więzień z woli Bożej

Scena z filmu: 29 października 1955 roku w wigilię Uroczystości Chrystusa Króla ksiądz prymas po raz pierwszy przekracza progi domu klasztornego. Do pokoju, który od tej pory będzie stanowił jego miejsce pracy i spoczynku, wprowadza go siostra przełożona. Prymasowi towarzyszy esbek. Chory i strudzony wielogodzinną podróżą, cierpliwie i bez sprzeciwów słucha twardych wskazówek człowieka w skórzanym płaszczu.

- Prymas uważał, że jest więźniem z woli Bożej i że jego sytuacja jest potrzebna do odrodzenia się Kościoła. Dlatego nigdy nie modlił się o uwolnienie, ale o realizację planu Bożego - mówi odtwórca głównej roli.

Dusza zawarta w filmie

Klasztor od 1956 roku niewiele się zmienił. Te same korytarze, drewniane podłogi, to samo łóżko, wiklinowy stół i fotel.

- Ta autentyczność miejsca bardzo ekipie pomaga - przyznaje Dorota Przyłubska, producent wykonawczy spektaklu.

- Nie wyobrażam sobie, by film o prymasie nagrywać w studio. Duch miejsca nada temu filmowi walorów wiarygodności, ale nie tylko wiarygodności. Myślę, że również duszy - dodaje reżyser.

Istotny elementem scenografii jest lampa naftowa.

- I to niespecjalnie piękna, ale taka zwykła lampa - opisuje Łukaszewicz. - Mówi nam ona o epoce, miejscu, o odległej prowincji, o zaawansowaniu technologicznym w Polsce, gdzieś daleko od Warszawy

Aktor doskonale zna te miejsca "daleko od stolicy". W dzieciństwie przyjeżdżał, razem z rodzicami i braćmi na wakacje do Lisznej pod Sanokiem. - To był raj naszego dzieciństwa, o którym myślę zawsze z tęsknotą i łzami. To najpiękniejsza wieś.

Ścieżki, wytyczone przez rodziców, zawiodły aktora również do Komańczy. I to w czasach, gdy prymas Wyszyński jeszcze w niej przybywał lub zaraz po jego wyjeździe.

Łukaszewicz wspomina: - Wydaje mi się, że był to był rok 1956 lub może już 1957. Nie wpuszczono nas do klasztoru. Miałem wtedy z 10 lat. Nocowaliśmy w szkole w Komańczy Spaliśmy na podłodze. Naprzeciwko niej znajdowała się chata łemkowska. Mieszkał w niej chłopak, który bawił się z nami. Był sierotą. Dumnym głosem nam tłumaczył, że na rękach nosił go generał Świerczewski.

Ojciec milcząc płacze

Mężczyzna z burzą siwych włosów spaceruje wokół klasztoru.

- Gazeta z Rzeszowa? Zaczynałem karierę w Rzeszowie. 50 lat tam nie byłem. Proszę pozdrowić ode mnie wszystkich rzeszowiaków - Józef Fryźlewicz gra ojca prymasa. - Ojca, który nic nie mówi, ani jednego słowa - zastrzega aktor. - Ten człowiek wie, w jakich ohydnych czasach przyszło mu żyć. Wie, że do więzienia idzie się za byle co. Wie, co grozi jego synowi.

Scena: Ojciec, w świątecznym ubraniu, przybywa do klasztoru, patrzy na syna i zaczyna płakać.

Kolejna: Prymas czyta Ojcu Apel Jasnogórski.

- Niejako "testuje" na nim jego treść. A przecież to nie teolog, to prosty człowiek, organista - dopowiada Fryźlewicz.

Ojciec nic nie mówi. Patrzy i słucha, ale w głębi duszy myśli tylko o jednym: Dziecko moje! Oni Cię mogą zabić.

- On pragnie tylko jednego, żeby syn zachował życie - podkreśla aktor. - Nie wiem, czy mi się to udało pokazać, ale chodziło mi przede wszystkim o ukazanie siły ojcostwa.

Rzecz o cierpieniu i samotności

- Jakie Nowiny? - Dorota Pomykała patrzy na mnie swoimi głębokimi oczami. - Rzeszowskie? Ja pochodzę spod Dynowa, z Wesołej. Byłam w Komańczy osiem lat temu. Pomyślałam wtedy, że chciałabym tu zamieszkać. Było tu tak cicho…

Pomykała gra siostrę przełożoną. W ciężkim przed soborowym stroju Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu trwa w upale z godną podziwu wytrwałością Zakonnice donoszą jej wodę mineralną. - "Moja" siostra przełożona nie jest żadną konkretną osobą. Nie ma imienia i nazwiska. Ona pełni przy prymasie funkcję służebną. Strzeże jego spokoju, ciszy i zdrowia.

- Prymas mógł tu spacerować, ile chciał, ale odpowiedzialność za te spacery brał Kościół - dopowiada Łukaszewicz. - Stąd siostry stały się właściwie jego strażniczkami. Otoczony opieką sióstr odzyskał zdrowie i wyleczył się z gruźlicy.

- O chorobie bardzo mało mówimy w tym spektaklu. To jest rzecz o cierpieniu i samotności. Myślę, że Olgierd potrafi to wspaniale ukazać - podkreśla aktorka.

Scena: Prymas z brewiarzem w dłoniach spaceruje po balkonie. Siostra przełożona przychodzi, z informacją, że w Warszawie zapadła decyzja o jego uwolnieniu. Po Prymasie nie widać wielkiej radości. Dziękuje Bogu krótkimi słowami.

Tymi samymi, które zawarł w swoich zapiskach więziennych niedługo po przyjeździe w Bieszczady:

Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i w Komańczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24