Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Bronkę zamordowali rzeszowscy Żydzi?

Jaromir Kwiatkowski
Bronisława Mendoń, pierwsza połowa lat 40. XX w.
Bronisława Mendoń, pierwsza połowa lat 40. XX w. Zbiory Franciszka Mendonia
11 czerwca 1945 r. w Rzeszowie, w piwnicy kamienicy przy ul. Tannenbauma 12 (dziś ul. Okrzei), znaleziono zmasakrowane zwłoki 9-letniej Bronisławy Mendoń. O zbrodnię oskarżano Żydów, którzy mieszkali w kamienicy.
Do wydarzeń sprzed prawie 64 lat wraca dr Krzysztof Kaczmarski, historyk z rzeszowskiego oddziału IPN, w wydanej przez Instytut książce "Pogrom, którego nie było. Rzeszów, 11-12 czerwca 1945 r. Fakty, hipotezy, dokumenty".

Skóra z jej twarzy była zdarta, mięśnie powycinane…

Dziewczynka zaginęła 7 czerwca. Ostatni raz była widziana w tym dniu, około godz. 14, nieopodal kamienicy przy ul. Tannenbauma 12, gdy szła na korepetycje do mieszkającej tam nauczycielki. Jej ciało odnalazł 11 czerwca wieczorem, w piwnicy owej kamienicy, mieszkający tam kilkunastoletni Kazimierz Woźniak.

Znajdowało się ono w strasznym stanie. Skóra z twarzy zamordowanej była zdarta, mięśnie nóg i rąk powycinane. Chłopiec znalazł także wiklinowy koszyk z książkami, zeszytami i przyborami szkolnymi. Podpisy na zeszytach nie pozostawiały wątpliwości, że to zaginiona dziewczynka. Później sekcja zwłok wykazała, że została przed śmiercią zgwałcona.

W tej kamienicy, na drugim piętrze, mieszkało kilkunastu Żydów. W jednym z należących do nich mieszkań znaleziono dowody rzeczowe, które wskazywały, że sprawcą mordu mógł być któryś z nich. Były to ślady krwi, nóż, a także kartka z zeszytu. Pismo na kartce - co wykazała ekspertyza grafologiczna - należało do zamordowanej dziewczynki.

W nocy z 11 na 12 czerwca i rankiem 12 czerwca milicja zatrzymała żydowskich mieszkańców kamienicy, a następnie Żydów zamieszkałych przy ul. Tannenbauma i sąsiedniej ul. Sobieskiego oraz przebywających w okolicach dworca kolejowego. Było ich około stu, może stu kilkudziesięciu.

Po kilku, kilkunastu godzinach, na skutek działań podjętych przez NKWD, KW MO i Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, wszyscy zatrzymani zostali zwolnieni i jeszcze tego samego dnia większość z nich opuściła Rzeszów.

Plotka mówiła o zwłokach kilkunastu dzieci

Dr Krzysztof Kaczmarski, historyk z rzeszowskiego oddziału IPN: - Z napisaniem książki na ten temat nosiłem się od dawna, zbierałem materiały archiwalne. Moją decyzję przyspieszyła lektura "Strachu", w której to książce Jan Tomasz Gross w sposób wyjątkowo nieudolny i nierzetelny opisał rzeszowski "pogrom, którego nie było".



Wieść o znalezieniu ciała dziewczynki szybko rozeszła się po Rzeszowie. Z zachowanych relacji żydowskich wynika, że przed kamienicą przy ul. Tannenbauma 12 zebrał się tłum ludzi. Wznoszono antyżydowskie okrzyki. Kilku, a może kilkunastu aresztowanych Żydów zostało poturbowanych w czasie, gdy byli prowadzeni do budynku Komendy Powiatowej MO przy ul. 3 Maja (dziś znajduje się tam Galeria "Paniaga"). Mieli ich bić zarówno milicjanci, jak i cywile oraz żołnierze "ludowego" Wojska Polskiego. Mieszkania niektórych z nich miały zostać splądrowane.

W mieście pojawiła się plotka o mordzie rytualnym i kilkunastu znalezionych zwłokach dzieci. Już 11 czerwca wieczorem, ówczesna I sekretarz KW PPR w Rzeszowie, Stefania Romaniuk, wysłała depeszę do Władysława Gomułki, w której informowała go o znalezieniu "trupów polskich dzieci". W liczbie mnogiej.
12 czerwca po południu ukazało się nadzwyczajne wydanie "Dziennika Rzeszowskiego", w którym zamieszczono informację o znalezieniu zwłok dziewczynki.

Prowadzący sprawę prokurator Bronisław Gnatowski już 14 czerwca wydał milicji polecenie ponownego zatrzymania czternastu żydowskich mieszkańców kamienicy przy ul. Tannenbauma 12. Zatrzymano tylko jednego - Jonasa Landesmanna, który nie wyjechał z miasta.

Gross zestawia Rzeszów z pogromem w Kielcach

Czy wydarzenia w Rzeszowie można nazwać pogromem? Raczej nie, choćby z tego powodu, że nikt podczas nich nie zginął. Jan Tomasz Gross poświęca im 7 stron w swojej książce "Strach". Wykazuje się przy tym ogromną niekonsekwencją, bowiem tytuł dotyczącego tych wydarzeń podrozdziału brzmi "Pogrom, którego nie było", podczas gdy Gross wymienia je jednym tchem z pogromami w Kielcach i Krakowie. A przecież skala tych wydarzeń była nieporównywalna.

W sprawozdaniu KW PPR w Rzeszowie za pierwszą połowę czerwca 1945 r., wysłanym do KC PPR, wydarzenia te określono mianem "małych wystąpień antyżydowskich". Jest to o tyle warte odnotowania, że sprawozdanie podpisała wspomniana już sekretarz Romaniuk. Była ona przedwojenną komunistką narodowości żydowskiej, a zatem trudno ją posądzić o tendencyjność.

Nie ustalono sprawcy zabójstwa

Władze komunistyczne robiły wszystko, by sprawę maksymalnie wyciszyć.
Hipoteza dr. Karczmarskiego, dlaczego tak się działo, jest taka: za kilka dni w Moskwie miały rozpocząć się rozmowy na temat utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej.

Komuniści obawiali się, że informacje o ewentualnym pogromie mogą ich skompromitować w oczach Brytyjczyków czy Amerykanów. Co innego, gdyby mogli wykazać, że tylko dzięki zdecydowanej postawie aparatu bezpieczeństwa udało się udaremnić antysemicką prowokację "pohitlerowskich agentów". Stąd nieudana próba - poprzez publikację w "Dzienniku Rzeszowskim" - obarczenia odpowiedzialnością za ekscesy w Rzeszowie podziemia niepodległościowego.

Prokurator Gnatowski wykazał dużą determinację, by - wbrew tendencjom do wyciszenia sprawy - wyjaśnić ją do końca. Zabezpieczono dowody rzeczowe, które poddano ekspertyzie w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie, przesłuchano świadków.

Jan Tomasz Gross twierdzi, że wydarzenia w Rzeszowie nie mają swojej literatury. To nieprawda. Literatura taka istnieje. Antyżydowskie rozruchy w Rzeszowie były po 1989 r. przedmiotem badań wielu historyków. Jedni - jak Zbigniew Nawrocki - uważają, że pogrom próbowano wywołać za wiedzą UB i jego sowieckich doradców, czego nie wykluczają także inni historycy: Maria Ewa Ożóg, Wacław Wierzbieniec czy Grzegorz Ostasz. Przeciwnicy, jak chociażby Marcin Zaremba, odrzucają tezę o udziale polskich czy sowieckich służb w organizowaniu powojennych pogromów.



Mimo to nie udało się ustalić sprawcy zabójstwa. Jedyny zatrzymany Żyd został we wrześniu zwolniony z aresztu. Jednak, według końcowego sprawozdania prowadzącego śledztwo, poszlaki wskazywały na to, że dziewczynkę mógł zamordować któryś z żydowskich mieszkańców kamienicy przy ul. Tannenbauma 12.

Do sprawy nie wracano później przez wiele lat. W 1968 r., na fali kampanii antysyjonistycznej, przypomniano sobie o rzeszowskich zamieszkach. Jednak okazało się, że główne akta śledztwa w latach 60. "wyparowały". Zachowały się jedynie akta podręczne prokuratora.

Czy kiedykolwiek poznamy sprawcę mordu? Pewnie już nie. A jest on kluczem do wyjaśnienia wszystkich okoliczności "pogromu, którego nie było".


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24