Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łowimy ryby spod lodu

Beata Terczyńska
FOT. WOJCIECH ZATWARNICKI
Nieraz bywało, że lód się załamał i wędkarz skąpał się w lodowatej wodzie. Ale to nic strasznego dla prawdziwego pasjonata.
Lowienie ryb spod loduMroLno. Staw, który powstal w miejscu wyrobiska w Lipiu kolo Rzeszowa, skuty jest lodem i przyprószony śniegiem.

Łowienie ryb spod lodu

Ten lód na pewno się nie załamie? - pytamy stąpając po zamarzniętym stawie w Lipiu. Pod nami jakieś 3 metry wody. A kąpiel w takim mrozie to… brrrr!

Niedziela, godz. 8 rano. Mroźno. Staw, który powstał w miejscu wyrobiska w Lipiu koło Rzeszowa, skuty jest lodem i przyprószony śniegiem. Na tafli wędkarze, opatuleni w zimowe kombinezony, czapy, kaptury. Za moment rozpoczną się zawody w wędkarstwie podlodowym, 8 Koła wędkarskiego z Rzeszowa.

Niby nie trzeszczy, ale...

- Spokojnie - uspokaja nas Jerzy Tomaka, widząc, że ze strachem stąpamy po lodowej tafli. I pokazuje otwór wywiercony świdrem. - Sprawdzaliśmy. Lód ma około dwadzieścia centymetrów, więc jest bezpieczny. Aby rozegrać mistrzostwa, musi mieć minimum piętnaście. A tak naprawdę to już w granicach ośmiu, przy mojej wadze 120 kg, nie czułbym się zagrożony. Po trzydziestocentymetrowym lodzie to nawet tiry mogą jeździć.

Śruba alpinistyczna do torby

Sprawa bezpieczeństwa w wędkarstwie podlodowym jest na pierwszym miejscu. Zimą absolutnie nie wolno jeździć na ryby samemu. Dobrze zabrać ze sobą linkę zabezpieczającą. Tomaka pokazuje nam śrubę alpinistyczną wykonaną z tytanu, do której przymocowana jest mocna linka.

- Wkręcam ją w lód, a linką się opasuję. Blisko brzegu z reguły mamy gruby lód. Im dalej, tym cieńszy.

Co jeszcze może nam pomóc w razie lodowatej kąpieli? Ten przyrząd na oko przypomina skakankę. Wygląda jak sznurek z uchwytami zakończonymi ostrym metalem.

- Jeśli mamy go na sobie, a wpadliśmy do wody, trzeba oba końce wbić w lód i podciągnąć się na taflę - radzi wędkarz z 40-letnim doświadczeniem.

Trzy razy się skąpałem

Zdarzyło mu się tąpnięcie lodu.

- Załamała się pode mną tafla na żwirowni -opowiada. - Wpadłem po szyję do lodowatej wody. W tym miejscu było w granicach 4 m głębokości. Byli ze mną koledzy. Mieli linki. Szli spokojnie, żeby mi je rzucić. Krzyknąłem, żeby się jednak wstrzymali, że postaram się sam wyjść. Było ryzyko, że i pod nimi lód pęknie.

Ale jak wydostać się z takiej opresji?

- Trzeba rozłożyć ręce na boki, cofnąć się, oprzeć o lód i starać się wyrzucić na taflę jedną nogę. Jeśli się to uda, przekręcamy ciało na bok i turlamy na powierzchnię.
Potem trzeba szybciutko rozebrać się do stroju Adama, wykręcić bieliznę i osuszyć. A w domu zaserwować ciepłą kąpiel.

- Najważniejsza sprawa: nie panikować! - przyznają wędkarze. - Ustabilizować oddech, bo można nawet dostać zawału. Trzeba jednak działać, bo w ciągu kilku minut organizm ulega wychłodzeniu, opadamy z sił, pojawiają się skurcze mięśni.

Świdrami drążą dziury w lodzie

Za pięć dziewiąta. Słychać pierwszy sygnał. Wędkarze wybierają sobie miejsca do połowu. Wbijają dwie chorągiewki. Na każdego zawodnika przypada nie mniej niż 40 m kw. Drugi sygnał. Biegną ze świdrami, aby wywiercić dziury w lodzie. Zanęcić ryby i rozpocząć wędkowanie. Trzeci sygnał będzie za 3 godziny. Obwieści koniec zawodów.

Przyglądamy się ekwipunkowi wędkarzy. Każdy ma dużą skrzynkę z siedziskiem, po kilka wędek, wiadra z zimną wodą, cedzaki do lodu, podbieraki. Przy panu Jerzym leżą kule z gliny i czerwonej ochotki.

Najciekawsze wydają się nam wędki, które niczym nie przypominają długiego kija, z kołowrotkiem, żyłką i haczykiem. To bałałajki (nazwa taka sama jak instrumentu muzycznego). Króciutkie, na ok. 30 cm. Leciutkie jak piórko. Z małymi magazynkami na ok. 10 metrów żyłki. Końcówka bałałajki nazywa się kiwokiem. Bo wygina się i pokazuje branie ryby. Do żyłki przywiązana jest mormyszka. To z języka rosyjskiego kiełż zdrojowy, czyli robak, który jest przysmakiem ryby. Sztuczna mormyszka ma go imitować. Jest malutkim, ok. 2-3 mm wabikiem. Przypomina kosteczkę lub wałeczek. Złoty, srebrny, miedziany i naturalny metaliczny. Błyszcząc przyciąga rybę.
Nie jest im zimno?

Na widok siedzących po kilka godzin nad przeręblami wędkarzy, dreszcze przechodzą po plecach. Czy nie jest im zimno?

- Trzeba się tak ubrać, żeby nie zmarznąć. Przede wszystkim kupić odpowiednie buty - pan Jerzy pokazuje na swoje. Wyglądają jak wysokie gumowce. Ale nie są z gumy.

Mają trzy warstwy: 8 mm pianki, 3 mm gąbki i 8 mm "kłaka", czyli ocieplacza. Wytrzymują mróz do minus 40 stopni i można w nich wejść do wody. Ale nie są tanie.

- Sprowadzam takie z Finlandii. Kosztują ok. 450 zł - mówi nasz bohater.
Równie ważny jest kombinezon. Najlepiej arktyczny. Nowością, która już ma swoich zwolenników, jest kombinezon pływający. Gdy wpadniemy w nim do wody, nie utoniemy. Taki strój kosztuje od ok. 400 do 2 tys. zł.

Wielkie ważenie

Trzeci sygnał dźwiękowy. Bałałajki idą na bok. Rozpoczyna się wielkie ważenie ryb. Pan Jerzy uzbierał 1680 g płoci i okoni. Wszystkie za chwilę z powrotem wylądują w stawie. Niektóre nie chcą, bo wyskakują z 20 cm dziury. Wygląda to zabawnie.
Pierwsze zajął Jerzy Stopyra, a trzecie Wiesław Leśniak.

Sum przewiózł mnie po błocie

Skąd u pana Jurka pasja do wędkowania?

- Pierwszy raz na ryby wybrałem się, gdy miałem 10 lat - wspomina 50-latek.
Jego największe trofeum to 31,5 kg sum, którego wyłowił z Sanu w okolicach Krasiczyna, gdy był 12-letnim chłopcem.

- Łowiłem na wędkę kolegi. Za to, że jej nie wypuściłem, ryba przewiozła mnie po błocie z 7 metrów - śmieje się.

Co takiego przyjemnego jest w ślęczeniu nad wodą?

- Wędkowanie relaksuje. Lubię kontakt z naturą, spotkania z kolegami, takimi samymi zapaleńcami. Zawsze jest o czym pogadać. Odkąd zacząłem łowić pod lodem, praktycznie nie choruję, tak mnie to zahartowało - wylicza plusy.

Apetyt na mistrzostwa świata

Na ryby jeździ raz w tygodniu. najczęściej w niedziele. Od 37. lat startuje w różnych zawodach. Z sukcesami. Dwa razy był mistrzem Polski w indywidualnym spławiku. Od paru lat uprawia wędkarstwo podlodowe, od 5 lat zawodniczo. Największym sukcesem w wędkarstwie zimowym jest III miejsce na mistrzostwach świata, 2 lata temu, w Mikołajkach.

- W tym roku MŚ też są w Polsce. Końcem lutego, w Suwałkach. Chciałbym zakwalifikować się do polskiej drużyny. Nie wiem, czy mi się uda, bo trzeba wyciągnąć ponad 200 ryb - martwi się.

Zawody kwalifikacyjne są w niedzielę, pod Olsztynem.

- Po wcześniejszych turach zajmuję 16 miejsce. Aby wystartować w mistrzostwach świata, musiałbym wejść do dziesiątki.
Trzymamy kciuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24