Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anglicy zaszokowani zachowaniem Polaków

Norbert Ziętal
- W brytyjskiej prasie pojawia się coraz więcej krytycznych artykułów o Polakach - mówi Jacek Czarniecki.
- W brytyjskiej prasie pojawia się coraz więcej krytycznych artykułów o Polakach - mówi Jacek Czarniecki. NORBERT ZIĘTAL
Brytyjczycy nadal cenią nas za pracowitość. Jednak coraz częściej w brytyjskich gazetach pojawia się inny, przerażający obraz Polaka.

Jacek Czarniecki z Węgierki pod Pruchnikiem regularnie jeździ do Londynu od 2000 roku. Siedem lat temu niemal cudów dokonywał, aby na granicy przekonać urzędnika imigracyjnego, że jedzie turystycznie na Wyspy, a nie, żeby pracować. Teraz często musi walczyć z krzywdzącymi opiniami o rodakach.

Niedawno w The Sun (gazeta podobna do Faktu) ukazał się wywiad ze Stevenem Morrissey'em, popularnym brytyjskim piosenkarzem. Wiele lat mieszkał w Manchesterze. Niedawno przeprowadził się do Rzymu.

- Jeżeli jedziesz do Niemiec, spotykasz tam Niemców. W Szwecji widzisz Szwedów. Tymczasem znajdując się w Wielkiej Brytanii, nie wiesz gdzie jesteś - narzeka Morrissey. Twierdzi, że na jego rodzinnych wyspach jest stanowczo za dużo imigrantów.

Piosenkarz wprawdzie nie wskazywało o jaką narodowość imigrantów mu chodzi, lecz powszechnie wiadomo, że wyspy coraz bardziej są opanowywane przez Polaków. Podobno w 8-milionowym Londynie, jest ponad milion naszych rodaków.

Polscy kierowcy sieją postrach

Wywiad z bulwarowego The Sun obiegł inne gazety.

- Wiadomo, że do artykułów w kolorowych tabloidach nie można przywiązywać zbyt wielkiej wagi. Jednak, jeżeli coś jest wydrukowane w prestiżowym The Guardian, to nie można przejść obojętnie. Tę gazetę czytają brytyjskie elity - mówi Czarniecki.

Guardian zamieścił duży reportaż o Polakach.

- Piszą m.in. o pladze pijanych kierowców. Rekordzista z Polski złapany przez angielską policję był kompletnie pijany. Czterokrotnie przekroczył dopuszczalną dawkę alkoholu we krwi - opowiada pan Jacek.

Zawartość promili dozwolona w Wielkiej Brytanii jest i tak większa niż w Polsce.

Polacy powodują coraz więcej wypadków

Rodacy za kierownicą nawet na trzeźwo są postrachem flegmatycznych Angoli. Trąbią na skrzyżowaniach, nie zatrzymują się na przejściach dla pieszych, wjeżdżają na czerwonym na skrzyżowania, parkują gdzie popadnie.

W 2001 roku Polacy spowodowali na wyspach brytyjskich 361 wypadków po pijaku. W 2006 r. aż 3130.

Szerokim echem odbiła się sprawa polskiego kierowcy autobusu miejskiego w Liverpoolu. Wszystko było dobrze do czasu stłuczki. Policjanci nie mogli się z nim porozumieć. Okazało się, że prawie w ogóle nie mówi po angielsku.

- To może dla nas jest śmieszne, ale Brytyjczycy byli tak zatroskani polskimi kierowcami i ich kłopotami z przestrzeganiem przepisów, że specjalnie dla nich są stawiane znaki, a raczej opisy po polsku - twierdzi Czarniecki.

Libacje na ulicach

Najgorszą opinię w Londynie Polacy mają w dzielnicy Hummersmith. To typowa dzielnicy mieszkaniowa. Ani biedna, ani zbyt bogata. Mieszka tutaj 50 tys. naszych rodaków.

Od kilku lat coraz częstszym widokiem są Polacy imprezujący w parkach, na ulicach, pod sklepami. Spokojni londyńczycy z Hummersmith mieli dość widoku pijanych, przewracających się lub wymiotujących ludzi. Od sierpnia wprowadzono w tej dzielnicy zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych. Kara za jego złamanie wynosi 500 funtów, czyli 2,5 tys. złotych.

W kolejkach po zasiłki

"13 000 polskich dzieci kosztuje nas rocznie 20 mln funtów" - alarmuje Daily Mail. Całostronicowy artykuł okraszony fotografią z ogromną kolejką Polaków czekających na zasiłek. Kiedyś taki obrazek był w Wielkiej Brytanii zupełnie nieznany.

Statystyki pokazują, że wśród uczniów szkół publicznych, imigrantów z Europy Środkowo - Wschodniej, najwięcej jest Polaków - 170 tysięcy. Drugich w kolejności młodych Litwinów już tylko nieco ponad 30 tys., słowackich dzieci 29 tys.
Lawinowo rośnie ilość dzieci rodzonych na Wyspach przez Polki. W 2004 r. było ich 1400. Szacunki na obecny rok przewidują 13 tys. maluchów z polskim rodowowodem.

W prasie pojawiają się satyryczne rysunki: polska matka z dzieckiem na ręku zwraca uwagę brytyjskiemu urzędnikowi, że ten nie nauczył się rozmawiać po polsku.

Na Wyspy ruszyli też polscy przestępcy

- Gdy zaczynałem przyjeżdżać do Londynu, z Polski jechało ze mną całkiem inne towarzystwo. Młodzi, inteligentni ludzie. Chętni do pracy, otwarci na świat. Od tego czasu wiele się zmieniło - opowiada pan Jacek.

Wielką Brytanię opanowują polscy przestępcy. Zarówno zorganizowane grupy, jak i pojedyncze osoby.

Polska mafia czerpie spore zyski z handlu przemycanymi papierosami i prostytucji. Dorobiliśmy już nawet drugiego "Pruszkowa". Pod Londynem jest to miasteczko Slough.

Najnowsza specjalność polskich kryminalistów to punkty skupu złomu. Dostawcy kradną wszystko, co da się sprzedać w takich punktach. Na wyspy dotarła już z Polski plaga kradzieży zabezpieczeń kolejowych.

- Polscy gangsterzy są bezwzględni. Polaka, który chciał uruchomić legalny, ale niezależny od mafii punkt skupu złomu, brutalnie pobili i zdemolowali jego dom - opowiada pan Jacek.

Nie ukryjesz się na Wyspach

Inny problem to plaga przestępców, którzy uciekają z Polski przed odpowiedzialnością karną. Nie na wiele się to zdaje w skomputeryzowanej i oplecionej siecią monitoringu Brytanii.

- Co chwilę słychać o złapaniu przez brytyjską policję jakiegoś przestępcy z Polski.
O tym, że Wielka Brytania nie jest rajem dla uciekających przed sprawiedliwością niedawno przekonał się 19-letni Augustyn M. z Przedmieścia Dubieckiego.

W lutym spowodował wypadek, w którym zginął jego rówieśnik. Uciekł do Anglii. Przemyska prokuratura wydała za nim list gończy. Niedawno mężczyzna został zatrzymany przez brytyjskich policjantów i deportowany do Polski.

Jesteśmy im potrzebni

Jednak Brytyjczycy ani myślą, aby choćby minimalnie ograniczyć przyjazd Polaków. Nasi imigranci nie tylko, jako tania siła robocza, ratują brytyjską gospodarkę. Wyspiarze cenią nas za pracowitość i solidność. Fachowcy mogą przebierać w ofertach pracy.

- Mamy tak dobrą markę, że inni się pod nas podszywają. Szczególnie Ukraińcy i Czesi. Wolą się nie przyznawać skąd naprawdę pochodzą. Twierdzą, że są Polakami - mówi pan Jacek.

Słynny jest przypadek dyplomowanego rehabilitanta ze Śląska. Do Anglii przyjechał układać glazurę. Pierwsze zlecenie odstąpił mu znajomy. Klienci byli tak zadowoleni, że sami chcieli podwyższyć stawkę za skończoną robotę. On jednak nie chciał od nich pieniędzy. Poprosił ich, aby w zamian polecili go swoim znajomym. Od tej pory nie może opędzić się od zamówień. Kalendarz ma wypełniony kilka miesięcy do przodu.

Musisz polubić piłkę nożną

Czarniecki osobiście nigdy nie miał nieprzyjemności w pracy z powodu tego, że jest Polakiem. Jest równorzędnym partnerem dla Brytyjczyków. Twierdzi, że musiał na to zasłużyć nie tylko solidną robotą. Brytyjczycy nie są w stanie zagiąć go na wiedzy o muzyce czy fubtolu. A to najczęstsze tematy męskich rozmów.

- Jeżeli poprzedniego dnia nie oglądałeś ważnego meczu to w zasadzie przez pierwszą połowę dnia nie masz o czym rozmawiać ze współpracownikami - wyjaśnia.

Pan Jacek obecnie pracuje w firmie zajmującej się reklamą i oświetleniem. W pokoju odpoczynkowym stale mają najświeższe gazety.

- Często moi koledzy z pracy pokazują mi krytyczne artykuły o Polakach. Nie mogą uwierzyć i pytają, czy to prawda. Ja im tłumaczę, że jesteśmy tacy sami jak inne narody. Tak jak wszędzie, zdarzają się wśród nas czarne owce. Szczerze mówiąc, coraz trudniej przychodzi mi to mówić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24