Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest milioner?

Wojciech Malicki
W tym niepozornym, blaszanym kiosku komputer wylosował szczęśliwie liczby: 1, 18, 28, 30, 32, 34. Padła główna nagroda.
W tym niepozornym, blaszanym kiosku komputer wylosował szczęśliwie liczby: 1, 18, 28, 30, 32, 34. Padła główna nagroda. Fot. Wojciech Malicki
W Dwikozach pod Sandomierzem padła szóstka w Dużym Lotku! Reporter Nowin szukał we wsi szczęśliwego gracza.

Zgarnie prawie trzy miliony złotych. Dotąd się nie ujawnił.

- To ktoś z miejscowych - uważają mieszkańcy Dwikóz.

Ale kto? Cała wieś huczy od plotek. Na giełdzie "pewniaków" pojawiają się coraz to nowe osoby.

Było parę minut po godzinie ósmej, gdy do jedynej kolektury Lotto w Dwikozach przyszedł pierwszy klient - pan Rysiek. Przekroczył próg blaszanego kiosku, przywitał się z panią Marysią Miemczyńską i zapytał, czy w Dużym Lotku padła "szóstka".

Odpowiedziała mu, że były dwie. Ale nie wie, gdzie, bo właśnie czeka na komunikat.

- Rysiek był jeszcze u mnie, gdy dostałam informację o wygranych. Oboje popatrzyliśmy na wydruk. Najpierw oniemieliśmy, potem krzyczeliśmy: Jezus, Maria!

Nie mogliśmy uwierzyć w to, co było napisane: Szczecin i Dwikozy. Tak, w naszych, małych Dwikozach ktoś zgarnął prawie trzy miliony złotych.

A dokładnie 2 862 345, 50 zł, czyli przeszło milion dolarów. Ktoś, ale kto? To pytanie od paru dni jest tematem numer jeden w Dwikozach. Cała wieś próbuje rozwiązać tę zagadkę.

O szczęśliwcu wiadomo jedynie, że w środę zagrał na "chybił trafił". A komputer wylosował mu szczęśliwie liczby: 1, 18, 28, 30, 32, 34.

Może wiem, ale nie powiem

Jeden do trzynastu milionów

Prawdopodobieństwo trafienia w Dużym Lotku:
Szóstki - 1: 13 983 816
Piątki - 1:54 201
Czwórki - 1: 1032
Trójki 1: 57

Wieść o wygranej lotem błyskawicy rozniosła się po okolicy, a kolektura przeżywa oblężenie. Drzwi do kiosku prawie się nie zamykają. Co chwilę słyszę:

- Marysiu, dwa zakłady na "chybił trafił".

albo:

- Za dziesięć złotych droga Marysieńko.

Lottomat aż furczy, ale kasa nie tylko przyjmuje pieniądze od graczy. Także wypłaca. Pani Anna (nie chce podać nazwiska, jak większość osób, z którymi rozmawiam w Dwikozach) przyniosła kupon z "czwórką", za co dostanie 140 zł. Większość tej sumy kobieta zamienia na kolejne zakłady.

- Zawsze gram "na chybił trafił", bo Marysia ma szczęśliwe ręce. Co ja mówię, ma przeszczęśliwe, przecież "szóstkę" komuś wybrała - opowiada pani Anna.

- Widzę, że pani zna w Dwikozach wszystkich mieszkańców i prawie z każdym jest po imieniu - zagaduję panią Marię.

- No, chyba tak. Mieszkam tu przecież od lat, a od dwutysięcznego roku prowadzę kiosk i kolekturę, które ludzie często odwiedzają - odpowiada.

A ja pytam o szczęśliwca:

- Wie pani, kto to jest?

- Nie mam pewności, ale się domyślam. Bo w tym szczęśliwym losowaniu brało udział bardzo mało osób. Niech pan spojrzy na raport, cały utarg z Lotto wyniósł w tym dniu nieco ponad czterysta złotych

- Czyli to ktoś miejscowy? - drążę temat.

- Raczej tak. Owszem, zdarza się, że grają u mnie osoby obce, przejeżdżające przez Dwikozy. Ale wtedy grali sami swoi - odpowiada pani Maria i po chwili dodaje:

- Mam paru kandydatów do wygranej.

Milioner nic kupił

Najwyższe wygrane w historii:

20,1 mln zł w Warszawie - czerwiec 2004.
13,8 mln zł w Kielcach - sierpień 2007
11,8 mln w Warszawie - listopad 2005
10, 6 mln zł w Krakowie - listopad 2002
10,3 mln zł w Krajence - grudzień 2006

Milionera próbują namierzyć mieszkańcy wsi. Próbuję i ja.

- Może był u was zakupić najlepszego szampana, aby oblać wygraną? - pytam w delikatesach, największym sklepie we wsi.

- Może i był, ale się nie pochwalił, że jest milionerem. A na najdroższego szampana, który u nas kosztuje dwadzieścia siedem złotych, stać prawie każdego - mówi ekspedientka Mirka.

W kiosku obok delikatesów też go nie było, ani nikogo innego, kto by porządnie zaszalał z zakupami. Nie odwiedził także stoiska z butami na pobliskim ryneczku, które prowadzi pani Anna z Tarnobrzega.

- Proszę pana, który milioner by kupował buty za pięćdziesiąt złotych. Sprawiłby sobie takie za co najmniej za trzysta - śmieją się klientki pani Anny.

Chętnie go przyjmiemy

[obrazek4] Dwikozy, pod Sandomierzem, gdzieś tutaj mieszka nowy milioner (fot. FOT. WOJCIECH MALICKI)Dwikozy to duża, bo licząca przeszło dwa tysiące mieszkańców wieś, stolica gminy. To tutaj urodził się wybitny współczesny pisarz Wiesław Myśliwski, dwukrotny zdobywca prestiżowej nagrody literackiej NIKE. Ale Dwikozy bardziej kojarzą się Polsce z kultowym tanim, winem owocowym zwanym jabolem, jabcokiem lub prytą, które od lat produkują miejscowe Zakłady Przetwórstwa Owocowo - Warzywnego.

Szczęśliwy gracz w jednej chwili zarobił prawie tyle, ile wynosi jedna czwarta... rocznego budżetu gminy.

- Niestety, u nas też się nie pojawił śmieje się Albin Gradziński, zastępca wójta Dwikóz.

- Szukać go nie będziemy, ale gdyby przyszedł z propozycją wsparcia budżetu, przyjmiemy go z otwartymi rękami. Mam nawet konkretną propozycję, on da swoje trzy miliony, my dołożymy jeden i starczy nam na nowoczesną oczyszczalnię ścieków.

Ludzie swoje wiedzą

Marysia Miemczyńska, choć przypuszcza, kto może być milionerem, milczy, bo pewności nie ma.

- A nawet gdybym wiedziała, to też słowa bym nie pisnęła, bo milioner ma prawo pozostać anonimowy. Po co mu kłopoty - tłumaczy.

Nikt nic nie wie, ale ludzie swoje przypuszczenia mają. Codziennie w przekazywanej z ust do ust giełdzie pewniaków pojawiają się nowe osoby. Nawet takie, które - jak mówi pani Maria - nigdy nie zajrzały do jej kolektury.

- O! Ile ja już się nie nasłuchałem o tych milionach. Ale szczerze wątpię, czy w tych rozmowach jest źdźbło prawdy - mówi pan Alek, miejscowy listonosz.

Może to ksiądz?

We wtorek na giełdzie pewniaków królował miejscowy ksiądz. A właściwie to dwóch księży, bo rano był to proboszcz, a po południu jeden z młodych wikariuszy.

- Oj, przydałby nam się pieniądze w parafii, przydały - mówi ksiądz proboszcz Marian Misiak.

- Ale nic z tego. To nie my jesteśmy milionerami. A prawdziwy milioner też nie zgłosił się do nas z datkiem, ani nie dał na mszę. Podejrzewam, że nigdy nie dowiemy się, kto wygrał tę fortunę.

Przed wyjazdem z Dwikóz powierzam los (oraz dwa złote na jeden zakład "chybił trafił") w szczęśliwe ręce pani Marii. Potem z wypiekami oczekiwałem na losowanie. Nie padła ani jedna "moja" liczba. Widać limit szczęścia w Dwikozach został wykorzystany.

***

Do czwartku szczęśliwiec nie odwiedził kolektury pani Marii. Odpadł także jeden z pewniaków, na którego ona stawiała. Tymczasem kolekturę wciąż tłumnie odwiedzają miejscowi gracze i solennie przyrzekają, że jak pani Marysia wylosuje im "szóstkę", to końcówka kwoty trafi do jej portfela. Nowy milioner prawdopodobnie też to obiecywał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24