Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak potrafi

WŁADYSŁAW BOROWIEC
Dla Polaka nie ma konkurencji nie do pokonania - mówi Agnieszka Koniecka, producent programu "Chwila prawdy". - To, co nie potrafi Japończyk, nasi wykonają.

Program jest na licencji japońskiej, stąd dość egzotyczne porównanie Japończyka z Polakiem. To, czego nie potrafili Japończycy, Polakowi wyszło w ostatniej sekundzie programu. Chodzi o układanie domku z kart. W ostatniej sekundzie udało się i triumfator zgarnął samochód i inne prezenty wybrane przez jego rodzinę.
- Prowadzę kolejny już program, ale za każdym razem cieszę się z wygranej i martwię przegraną - mówi Zygmunt Hajzer, gospodarz programu. - Najsmutniej mi jest, gdy ktoś przegrywa w ostatniej chwili, a wcześniej dobrze mu szło.
Rusza właśnie druga edycja programu. Producentka Koniecka biega wśród ekipy. Zgrabna blondynka jest lekko zdenerwowana. Gotowych jest już sześciu kamerzystów. Dźwiękowcy i masa innych ludzi, którzy plączą się po studiu i przeganiają trójkę dziennikarzy - obserwatorów. Zasada jest taka: im ktoś mniej ważny, tym bardziej mu przeszkadzają żurnaliści. Kamerzystom, głównym "sprawcom" programu, fotoreporterzy nie przeszkadzają. Jedni i drudzy wykonują swoją pracę. A specjalistom od kabli i popychania kamer każdy przeszkadza. Wnet pewnie i Hajzera przegonią, bo im się plącze po studiu.

Dwójka dzieci plus rodzice

Zygmunt Hajzer jest otwarty na wszelkie pytania i dziennikarskie zaczepki, ale kilka minut przed programem wyłącza się. Polega to na tym, że popularny dziennikarz wolnym krokiem spaceruje i koncentruje się. Mimo że wokół hałasuje ekipa telewizyjna.
Trwa nagranie drugiej edycji programu. Realizatorzy przypominają fotopstrykom, że w czasie nagrania nie wolno błyskać fleszami. Ci zżymają się, bo dawno o tym wiedzą. Sprawdzają tylko tory kamer jeżdżących po studiu, by nie wpaść pod ciężki sprzęt.
Trzy konkurencje, trzy rodziny. Według założeń programu, ma to być rodzina w miarę młoda z dwojgiem dzieci. Wielodzietnych z pięciorgiem pociech się nie przyjmuje. Chodzi chyba o nagrody, które członkowie rodzin sobie wybierają. Główną jest samochód, dla współmałżonka przeważnie sprzęt grający, dla dzieci narty, rowery i zabawki.
- Z poprzedniej edycji programu zostało nam kilka samochodów, których nie wygrali uczestnicy konkursu - mówi Agnieszka Koniecka. - Najkorzystniej dla programu jest, gdy wygrywają dwie rodziny. Bywało, że nie wygrała żadna. Raz zdarzyło się, że wygrały wszystkie trzy.

Sterowane są tylko oklaski

Na pierwszy rzut idzie rodzina Kucharskich z Mikołowa. Joanna, matka dwójki dzieci, ma do wykonania zadanie z akrobatyczną kulą. Konkurencja polega na pokonaniu wyznaczonej trasy w kształcie ósemki. Joanna, drepcząc po kuli, ma tę trasę pokonać. Emocje sięgają zenitu. Publiczność wcześniej była wielokrotnie ćwiczona w wyrażaniu aplauzu. Inaczej brzmią oklaski na stojąco, inaczej na siedząco, jeszcze inne są oklaski "wygasające". Oklaskami steruje młody człowiek, specjalista od kreowania zachowań publiczności. Podskakuje i wykrzywia twarz, co ma skłaniać publikę do klaskania z uśmiechem.
Koniec konkurencji. Nie mogę podać wyniku, bo druga edycja programu wzbogacona została o teleturniej esemesowy dla publiczności, która może wysłać swoje prognozy co do wyniku konkurencji.
Hajzer przepytuje kolejną rodzinę, na telebimie leci filmik zrealizowany w trakcie przygotowania zawodnika do kolejnej konkurencji. Barbara i Jacek Mularzowie z Torunia wchodzą do studia. Zadaniem Barbary jest ułożenie budowli z 28 elementów domina. Po zakończeniu budowla ma stać przez 5 sekund, a czas na budowę jest ograniczony do minuty i trzydziestu sekund. Duble dla oklasków i wypowiedzi prowadzącego przewidziano, ale uczestnicy konkursu mają tylko jedno podejście. - To jest twoja chwila prawdy - wypowiada formułkę Zygmunt Hajzer i...

Z batem na balony

Emocje, oklaski i oglądanie nagród. Kamerzyści popijają mineralne wody. W świetle studyjnych lamp jest ciepło. Ostatnia konkurencja. Rodzina Jegierów pochodzi z Olsztyna. Mają dwójkę dzieci Adriannę i Aleksandra. Tym razem to mąż ma wywalczyć samochód i inne, mniej cenne fanty. Zadanie polega na strąceniu przy pomocy skórzanego bata dziesięciu balonów przywiązanych nicią do poprzeczki. Sławomir Jegier, harcerz z upodobania, musi strzelać z odległości dwu i pół metra. Balony należy strącać pojedynczo, a czas wykonania zadania - jedna minuta. Emocje sięgają zenitu, gdy czas dobiega końca, a do strącenia jeszcze kilka balonów. Bat trzaska, żona Sławomira zagryza wargi, do końca trzy sekundy i dwa balony do strącenia...
- To była jedna z trudniejszych konkurencji - mówi Zygmunt Hajzer, kręcąc głową z podziwu nad kunsztem strzelającego batem.
- Konkurencje pierwszej edycji były wymyślone przez autorów programu, Japończyków - mówi Agnieszka Koniecka. - W drugiej edycji wprowadzamy własne pomysły, testowane wcześniej przez specjalnie wynajętych do tego ludzi.
W pierwszej edycji programu udział wzięło 51 rodzin. Wygrały 24. Wśród zawodników dominowali mężczyźni: było ich trzydziestu. ŁAtwiej wymyślić konkurencję dla panów niż dla pań?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24