Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport: jak się nam żyje na Podkarpaciu

Małgorzata Motor
Choć sami niewiele mamy, potrafimy angażować się w akcje społeczne i pomagać potrzebującym. Mamy wielu przyjaciół. Niestety, częściej niż inni sięgamy po alkohol i więcej chorujemy.

To główne wnioski o naszym województwie z najnowszego raportu Diagnoza Społeczna 2011 "Warunki i jakość życia Polaków" pod redakcją Janusza Czapińskiego i Tomasza Panka.

- Mimo radykalnego spowolnienia tempa wzrostu zamożności, nie tracimy optymizmu, a większość wskaźników dobrostanu rośnie nadal, jak za najlepszych lat koniunktury gospodarczej - zwraca uwagę Janusz Czapiński.

U nas urosły aż cztery z ośmiu wskaźników. Niektóre na tyle wysoko, że uplasowały nasze województwo w czołówce rankingu. Czujemy się na przykład najmniej osamotnieni w kraju. Chwalimy się największą liczbą przyjaciół. Mamy ogólne poczucie, że jesteśmy kochani i szanowni. A zwłaszcza mieszkańcy Rzeszowa i okolicznych powiatów. Oni też są liderami w kraju pod względem angażowania się w sprawy lokalne i działania w różnych organizacjach. Chętnie uczestniczą w wyborach. Mają również największe zaufanie do ludzi.

Wystarczy nam mały impuls

- Wystarczy mały impuls, by ludzi zainteresować akcją społeczną. Po raz pierwszy zająłem się zbieraniem podpisów w obronie sądu w Leżajsku i w ciągu miesiąca udało się zebrać 9 tys. To drugi wynik w kraju. Nigdy bym nie pomyślał, że w ludziach jest tyle pozytywnej energii do działania - mówi Daniel Sajdyk, pracownik leżajskiego sądu i jednocześnie ogólnopolski koordynator Inicjatywy Społecznej "Brońmy sądów".

Z kolei na przeciwległym biegunie jesteśmy pod względem poziomu wykształcenia, posiadania nowoczesnych urządzeń, posługiwania się językami obcymi. I to, co nie powinno już nikogo dziwić - zamożności. Nie oznacza to wcale, że powstaje coraz większe rozwarstwienie.

- Dystans między grupami społecznymi o najwyższej i najniższej jakości życia - nie powiększa się, Polacy poprawiają jakość życia nie kosztem innych, ale wraz z innymi - zwraca uwagę profesor.

Chociaż we wszystkich grupach osoby z wyższym wykształceniem wiodą lepsze życie, ich przewaga nad osobami gorzej wykształconymi nie wszędzie jest taka sama. Wśród przedsiębiorców jest stosunkowo nieduża, ale w przypadku rencistów, emerytów i bezrobotnych - jest ogromna. Co ciekawe, w ciągu sześciu ostatnich lat wzrosła jakość życia techników, sprzedawców, kierowców, innych wykwalifikowanych pracowników. Z kolei do czołówki awansowali lekarze. Stracili natomiast przedstawiciele służb mundurowych, nauczyciele szkół wyższych, podstawowych i ponadpodstawowych, a także elektrycy.

Biedni, ale bez patologii

I chociaż jesteśmy wciąż biednym regionem, mniej niż w innych województwach jest u nas patologii. Podkarpacie jest pod tym względem trzecie w kraju, a wśród podregionów jeszcze wyżej. Przemyśl wraz z okolicznymi powiatami uplasował się aż na drugim miejscu.

Mimo że powodów do stresu nam nie brakuje, to raczej staramy się trzymać nasze nerwy na wodzy - nie najlepiej wychodzi to tylko mieszkańcom Rzeszowa i okolic. Częściej niż innych naszych mieszkańców, stresują ich finanse, praca, urzędnicy, wychowywanie dzieci, relacje w małżeństwie.

W przekroju regionalnym, niezmiennie jesteśmy w czołówce najbardziej religijnych województw. Nasza religijność jest silnie zakorzeniona i to już od wielu pokoleń. Wyraźnie odstajemy nawet od średniej krajowej. Zaledwie ok. 12 proc. z nas w ogóle nie chodzi do kościoła, a prawie trzy czwarte bierze udział w nabożeństwach co najmniej cztery razy w miesiącu.

- To wynika z dużej kontroli. Podkarpacie charakteryzuje się tym, że mamy tu społeczeństwo zasiedziałe. Młodzi wyjeżdżają na studia, a po ich zakończeniu wracają. A to sprawia, że nie jesteśmy dla siebie obcy. Pojawia się presja społeczna, żeby zachowywać się religijnie - tłumaczy socjolog Paweł Walawender z BD Center Consulting w Rzeszowie.

Nie jesteśmy wpatrzeni w telewizor

Co ciekawe, jesteśmy najmniej wpatrzeni w ekran telewizyjny. Z czego to wynika? Miasto, szczególnie średniej wielkości, nieco góruje "telewizyjnie" nad wsią. Powody tego są dwa. Po pierwsze, rolnicy wykazują większe przywiązanie do swojej pracy. Więcej czasu spędzają na roli niż w domu. Po drugie, oferta telewizji kablowej w miastach jest bogatsza i bardziej atrakcyjna od telewizji naziemnej docierającej głównie na wieś.

Okazuje się, że telewizyjnymi rekordzistami w przekroju stanu cywilnego są osoby owdowiałe. Z kolei najmniej telewizję oglądają osoby stanu wolnego i żyjące w małżeństwach. Ponad połowa z nas od 1 do 3 godzin jest codziennie wpatrzona w ekran telewizora. Prawie co piąta w ogóle nie ogląda telewizji lub poświęca na to co najwyżej godzinę.

Z "Diagnozy Społecznej 2011" wynika również coraz więcej z nas się upija, ale smutków w alkoholu nie topimy. Od alkoholu nie stronią tradycyjnie już mężczyźni. Do kieliszka zaglądają aż pięć razy częściej niż kobiety. Chociaż różnice coraz bardziej się zacierają, to jednak alkoholu nadużywa wciąż więcej mieszkańców dużych miast niż małych i wsi. I chociaż trunki wysokoprocentowe do tanich nie należą, to pieniądze częściej na nie znajdują ubodzy niż bogaci. To nowość, bo wcześniej było odwrotnie.

W tej chwili bezrobotni ponad dwukrotnie częściej nadużywają alkoholu od pracujących w budżetówce - rolnicy więcej niż pracownicy w sektorze prywatnym - z kolei uczniowie i studenci częściej niż pracownicy w sektorze publicznym. W przekroju grup zawodowych najbardziej dotkniętymi problemem alkoholowym są zawody typowo męskie.

Pocieszające jest to, że mimo wszystko na Podkarpaciu ubywa nam osób, które na kłopoty reagują sięganiem po alkohol. Powody do wlania w siebie wysokoprocentowych trunków znajdujemy jednak inne. Z danych CBOS wynika, że ponad 90 proc. wskazań wśród osób pijących, alkohol pojawia się w czasie świętowania urodzin, imienin, na spotkaniach towarzyskich ze znajomymi, a także na spotkaniach z rodziną.

Smutków nie topimy w alkoholu

- Blisko dwie trzecie spożywa alkohol obchodząc święta i uroczystości religijne. Niemal połowie badanych zdarza się pić alkohol, by uczcić osiągnięcia związane z pracą lub nauką. Ale też tyle samo osób przyznaje, że pije alkohol bez specjalnej okazji - wylicza Michał Feliksiak, autor raportu CBOS o naszych postawach wobec alkoholu.

- Jeżeli pijemy alkohol w ramach rozrywki, to nie wykracza to poza normalność. Inaczej, jeśli alkohol staje się protezą. Sięgamy po niego, bo nie umiemy sobie poradzić z życiem - podkreśla Tadeusz Boratyn, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnień w Rzeszowie.

Niestety, na tle kraju słabo wypadamy pod względem zapadania na ciężkie choroby czy stopień niepełnosprawności. Jesteśmy pod tym względem w czołówce rekordzistów. Z danych ZUS wynika, że najczęściej w kraju uskarżamy się na zaburzenia psychiczne. Okazuje się, że mamy w kraju jedne z najwyższych wydatków na osobę, objętą obowiązkowym ubezpieczeniem zdrowotnym.

Jesteśmy chorowici

Skąd zatem w naszym regionie tak chorowici pracownicy? - Bo ludziom zależy na pracy, której tu wciąż niezwykle mało - nie ma wątpliwości Krzysztof Inglot, dyrektor działu rozwoju rynków Work Service. - Lekceważy się więc pierwsze symptomy choroby. I zamiast zostać w domu i od razu zacząć się leczyć, idzie się do roboty. A choroba w najlepsze się rozwija. Do lekarza wybiera się dopiero wtedy, kiedy uniemożliwia nam ona normalne funkcjonowanie. A wtedy leczenie jest już dłuższe i wymaga nawet hospitalizacji - zauważa Inglot.

Ale nie wyklucza też symulacji. - Zdarzają się takie przypadki. Szczególnie wtedy, kiedy zależy nam na przykład na wydłużeniu przerwy świątecznej. Albo też czujemy zagrożenie w pracy, kiedy na przykład spodziewamy się zwolnienia. I wtedy również nagle zaczynamy chorować. W takich sytuacjach osoby po prostu nadużywają zaufania lekarzy, prosząc o zwolnienie lekarskie. Skala jednak tego problemu to nie więcej niż 20 proc. wszystkich absencji - twierdzi Krzysztof Inglot.

A na co najczęściej się uskarżamy? Okazuje się, że na zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania. I to najczęściej w kraju! Psycholodzy twierdzą, że to wynika ze specyfiki naszego regionu. Żyjemy w takim województwie, gdzie jest wysokie bezrobocie. A jak już mamy pracę to te zarobki są znacznie niższe niż w innych regionach, mimo że na tym samym stanowisku wykonujemy tę samą pracę. To niestety jest dość dołujące. Łapiemy się więc każdej dodatkowej roboty, jeśli tylko nadarzy się taka okazja, bo zawsze to dodatkowe źródło dochodu. Tylko, że w ten sposób mamy mniej czasu na odpoczynek, a obowiązki domowe narastają. Stąd choroby psychiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24