Prof. Anna Siewierska-Chmaj: mamy w Polsce bizantyjski styl władzy [ROZMOWA]

Jakie refleksje towarzyszą pani w związku z finałem afery wokół lotów marszałka Kuchcińskiego, czyli jego dymisją?
Dla mnie najbardziej bolesny w tej sprawie jest sposób argumentowania przez polityków PiS, również tych z Podkarpacia, dlaczego można robić to, co robił były już marszałek. Słyszeliśmy, że to zgodne z prawem, bo przecież nie ma przepisu, który by to zabraniał. To pokazuje, że polscy politycy nie mają w sobie poczucia umiaru, a najmniejsza dawka władzy uderza im do głowy. Wzorem powinni być dla nich politycy skandynawscy którzy unikają latania samolotami, jeżdżą prywatnymi autami albo starają się w miarę możliwości korzystać z pociągów, komunikacji publicznej, a nawet jeździć rowerami.

To o czym pani mówi było słychać w wypowiedziach prezesa PiS, podczas briefingu, na którym marszałek ogłosił dymisję...
Tak usłyszeliśmy, że marszałek nie złamał norm obyczajowych, ale skoro opinia publiczna krytycznie to ocenia to odwołujemy marszałka. I właśnie o to chodzi: to nie politycy PiS uważają, że to nieetyczne, mówi im to społeczeństwo. Co gorsza, tłumaczą swoje zachowanie tym, co poprzednio robił premier Tusk. Destrukcję tłumaczy się tym, że ktoś wcześniej robił to samo. Faktycznie od pewnego czasu zrobił nam się w Polsce bizantysjki styl rządzenia. To są nie tylko słynne ośmiorniczki PO, ale coraz większa liczby ceremoniałów, jakie robi PiS. Zamiast być skromniej, to jest wystawniej i widać to nawet w małych społecznościach, gdzie z wielkim szumem otwiera się kilka kilometrów chodnika. Afera z lotami marszałka to powinien być impuls do zaprowadzenia w polityce skromności.

A propos przywilejów to właśnie one sprawiają, że politycy szybko odrywają się od rzeczywistości...
Taka jest prawda, dlatego właśnie należy je skrócić. Nie widzę potrzeby, żeby marszałek sejmu miał tak duże przywileje. Trzeba chyba jednak od nowa przemyśleć, kim są politycy dla kraju i przypomnieć im, że polityka to służba.