MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Proces gangsterów w Tarnobrzegu. "Miron" wsypał, inni też miękną

Marcin Radzimowski
FOT. MARCIN RADZIMOWSKI
W Tarnobrzegu ruszył dziś proces członków "grupy markowskiej". O kontaktach z warszawskim półświatkiem, pomocy w organizacji pobytu stołecznych gangsterów w Stalowej Woli i Nisku, dość szczegółowo mówił oskarżony Artur W.

Grupa markowska

Grupa markowska

Jedna z najgroźniejszych zorganizowanych grup przestępczych o charakterze zbrojnym, powstała w 1992 roku Ząbkach i Markach (stąd nazwa "grupa markowska"). To z tego gangu wyodrębniła się grupa "mutantów", mająca na koncie zabójstwo policjanta w 2002 roku w Parolach. Podczas akcji zatrzymania sprawców tej zbrodni, w podwarszawskiej Magdalence zginęło dwóch antyterrorystów, a 16 zostało rannych.

15 czerwca 2004 roku na ulicy Okulickiego w Stalowej Woli z piskiem opon zahamował samochód. Z auta wyskoczyli trzej zamaskowani bandyci, dobiegli do mężczyzny, który właśnie wyszedł z kantoru wymiany walut. Grożąc bronią palną sprawcy zrabowali torbę z pieniędzmi, w czasie rozboju padł strzał - pracownik kantoru został ranny w nogę…

- Plan był taki, że sprawcy po napadzie dojadą do umówionego miejsca i tam przesiądą się do dwóch innych samochodów, które zawiozą ich do mieszkania. Tak też było - mówił wczoraj przed sądem oskarżony Artur W. ze Stalowej Woli.

Poczuł się wyrolowany

Piotr M., Adam Z. i bracia Paweł i Robert S. - wszyscy z Warszawy i okolic. To oni byli wykonawcami zlecenia, które - jak twierdził w sądzie Artur W. - pochodziło od mężczyzny o pseudonimie "Śruba". Stalowowolanin "wystawił" gangsterom swojego… byłego pracodawcę.

- "Śruba" zaproponował, że za wskazanie kantoru, załatwienie mieszkania i transportu dostanę dwadzieścia pięć procent tego, co zostanie zrabowane - wyjaśniał przed sądem W. - Zakładałem, że tam można zdobyć sto, sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów.

Było znacznie więcej - blisko 600 tysięcy dolarów, czyli według ówczesnego kursu około milion osiemset tysięcy złotych. Za pomoc w organizacji rozboju Artur W. dostał "tylko" 180 tysięcy - dziesięć procent wartości łupu zamiast obiecanych 25.

- Czułem się trochę oszukany i już nie chciałem z tym "Śrubą" mieć nic wspólnego - mówił Artur W.

Dodał, że o używaniu broni podczas rozboju nie było mowy i on nie wie, kto jej użył. Dwa pistolety oraz ubranie bandyci porzucili w jednym z podstawionych po nich samochodów, jego kierowca jest również oskarżony w tej sprawie.

Zaatakowali w garażu

Pierwsza akcja poszła gładko, dlatego półtora roku później Artur W. wskazał warszawskim gangsterom kolejny cel. Tym razem nie współpracował już ze "Śrubą", lecz z innym mężczyzną - Grzegorzem G. pseudonim "Gęba".

Szczegóły sprawy zostały ustalone w Otwocku albo Józefowie pod Warszawą. 23 listopada 2005 roku Andrzej M. - właściciel kantoru walutowego z Niska, jak zwykle wjechał swoim samochodem do garażu. Miał przy sobie około stu tysięcy złotych.

- Zarzuty z aktu oskarżenia to nie jest do końca prawda. Tak, brałem udział w tym rozboju, ale nie biłem pokrzywdzonego - przekonywał wczoraj sąd Cezary K. - Jak koledzy weszli do garażu to ja zamknąłem drzwi i nie widziałem co się dzieje w środku.

W garażu oprócz Łukasza L. byli Grzegorz G. ps. "Gęba" i Mirosław K. ps. "Miron". Sprawy dwóch ostatnich zostały wyłączone do odrębnego rozpoznania - "Gęba" odbywa karę pozbawienia wolności w Turcji za przemyt narkotyków (trwają procedury ściągnięcia go do Polski), natomiast "Miron" ma status świadka koronnego.
Żałują, bo "Miron" wsypał?

Bandyci zrabowali właścicielowi kantoru z Niska pieniądze i uciekli. Jak wczoraj wyjaśniali Łukasz L. i Cezary K., za udział w rozboju dostali po około 10 tysięcy złotych.

Dotychczas konsekwentnie obaj nie przyznawali się do zarzutów, odmawiali składania wyjaśnień. Wczoraj obaj przyznali się i złożyli przed sądem wnioski o dobrowolne poddanie się karze.

- Łukasz L. przekazał już na rzecz pokrzywdzonego kwotę 43 tysięcy złotych, tytułem zadośćuczynienia i odszkodowania - podkreślał mecenas Mieczysław Sieprawski, obrońca tego oskarżonego. - Oskarżony żałuje tego, co zaszło i stąd wniosek o dobrowolne poddanie się karze.

Gangster jest skory pójść do więzienia na trzy i pół roku. O rok dłuższą odsiadkę zaproponował wczoraj także jego wspólnik - Cezary K., który zadeklarował zapłatę 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia i pięć tysięcy grzywny.

Postawa przestępców, którzy początkowo wypierali się udziału w rozboju, zbytnio nie dziwi. Warto pamiętać, że zeznaniami i tak obciążył ich "Miron" - świadek koronny, teraz więc ich przyznanie się do winy ma znacznie mniejszą wartość dowodową.

Zresztą nawet wczoraj Łukasz L. początkowo "nie znał" Cezarego K., a dopiero po konsultacji z obrońca "przypomniał sobie", że jednak razem z nim napadł na właściciela kantoru.

Będą wcześniejsze wyroki?

- Sąd do wniosków o dobrowolne poddanie się karze ustosunkuje się po przesłuchaniu wszystkich dziewięciu oskarżonych - oznajmił sędzia Zygmunt Dudziński, przewodniczący składu orzekającego.

Jeśli wobec dwóch lub więcej oskarżonych (pięciu ma możliwość poddania się karze) sąd wyda wyroki, sprawa pozostałych członków gangu rozpoznana zostanie przez nowy skład orzekający.

Póki co jednak przesłuchani zostać muszą wszyscy oskarżeni. Wczoraj sąd poprzestał na przesłuchaniu Łukasza L. i Cezarego K. (ich wyjaśnienia ograniczyły się w zasadzie do przyznania się do winy), częściowo wyjaśnienia złożył też Artur W. Ten i inni oskarżeni zostaną przesłuchani na kolejnym posiedzeniu sądu - 12 maja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24