- W lutym udowodnił pan, że z Ferencem trzeba się liczyć. Po dwóch miesiącach prób złamał pan w końcu radnych PiS i PO, którzy ostatecznie zgodzili się na przyłączenie do miasta Trzebowniska i Malawy. Uważa się pan za osobę wpływową?
- W rankingach, m.in. organizowanym przez Nowiny uznano mnie za takiego człowieka. To cieszy. Ale ja nie pracuję dla rankingów. Po prostu robię swoją robotę.
Poszerzenie miasta zacząłem w 2003 roku, trzy lata później przyłączyłem pierwsze sołectwa. Niestety od początku nie jest łatwo. Nieszczęście w tym, że radni i lokalni posłowie często patrzą na sprawę przez pryzmat polityki. Ja już za czasów rządów PiS spotykałem się z ówczesnymi ministrami i omawialiśmy temat.
Pamiętam sytuację, kiedy siedziałem w gabinecie jednego z prawicowych ministrów, popierającego mój plan. Ale przyszła do niego dyrektor departamentu i mówi: panie ministrze, posłowie z Podkarpacia będą się złościć. Co im powiemy? A on na to: proszę przygotować projekt rozporządzenia na Radę Ministrów. I udało się.
Ten przykład pokazuje, że nie warto odpuszczać. Trzeba cały czas lobbować, jeździć, przekonywać i prosić. Tak było i teraz. Nie ukrywam, że w kwestii Malawy szukałem pomocy u parlamentarzystów i naukowców. Duży Rzeszów to wspólny interes nas wszystkich i politykę trzeba tu zostawić na boku. Oczekuję tego od radnych prawicy, chociaż nie zawsze się to udaje. Są tacy, którzy z charakteru są wszystkiemu przeciwni i nic ich nie przekona.
- Wróćmy jeszcze do poszerzenia Rzeszowa. Podobno ciągle negocjuje pan z wójtem Fedanem połączenie miasta z gminą Trzebownisko?
- Owszem, rozmawiamy. Wójt wie, że Rzeszów musi się poszerzać, ale nie chce do tego dopuścić teraz, kiedy szefuje gminie. Rozumiem go, to naturalne zachowanie.
- Sugeruje pan, ze broi swego stołka?
- Może nie stołka. To nie taki człowiek. Z resztą stołek byśmy mu tu zapewnili, i pewnie posada byłaby lepsza niż ta, którą ma teraz.
- Podobno proponował mu pan stanowisko wiceprezydenta miasta?
- Nie ukrywam, że rozmowy były. Ale póki co, nie dogadaliśmy się. Mam jednak nadzieję, że on i jego radni w końcu zmienią zdanie.
- A może warto posłuchać radnych PiS i PO i zmienić podejście do tematu. Opozycja podaje przykład Szczecina, który zamiast zabierać sołectwa, współpracuje z sąsiednimi gminami. Nie myślał pan o aglomeracji?
- E tam, żartujecie. Akurat dobrze się znam z prezydentem Szczecina i wiem, że dba o miasto, a nie ościenne dzielnice aglomeracji. Opowieści o ich współpracy to kompletna bzdura. Kiedyś mówiono też o związku gmin we Wrocławiu. Zapytałem więc Rafała (Dutkiewicza przyp. red.), jak to u nich działa. Powiedział, że nie ma szans na współpracę, bo każdy ma swój interes i ciągnie do swojego.
- A może po prostu panu bardziej zależy na nowych radnych, którzy przywrócą panu przewagę w radzie?
- Szabelki mnie nie interesują. Funkcjonowałem już w I kadencji, kiedy było mniej moich radnych i robota szła. Owszem, w drugiej, kiedy mieli przewagę było łatwiej. Ale teraz nie narzekam. Zgadzam się, na pewno niektóre tematy udałoby się załatwić szybciej, ale ja o układzie sił w Radzie Miasta nie myślę. Chodzi tylko o duży, silny Rzeszów. Z resztą nawet nie wiem, czy nowi radni z przyłączonych sołectw weszliby do mojego klubu.
Trecia część rozmowy z prezydentem Rzeszowa już wkrótce na naszym portalu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wiemy, kto wspiera Magdę Mołek w trudnych chwilach. Tak dyskretny przyjaciel to skarb
- Rodzina z "Nasz nowy dom" przeżyła lata gehenny. Wiemy, kto wyciągnął do nich dłoń
- Córka Ilony Ostrowskiej wdała się w mamę. Pójdzie w jej ślady i podbije Polskę? FOTO
- Maria z "Sanatorium" żyje jak królowa! Dziedziczkę fortuny zna cały Konstancin [FOTO]