Labutowie niechętnie wracają do tego tragicznego dnia. Wybiegli z domu w tym, co mieli na sobie. Podczas wspomnień o pożarze, oczy pani Alicji zaczynają zachodzić łzami. Również jej mąż trudno powstrzymuje wzruszenie. Z jednej strony mają w pamięci tragedię, która spotkała ich niedługo przed Bożym Narodzeniem, Z drugiej nie są w stanie wyrazić wdzięczności ludziom, którzy pomogli im w obudowie domu.
W rozmowie z nami kilkakrotnie powtarzają, że gdyby nie rodzina, parafianie, sąsiedzi i mnóstwo ludzi dobrej woli, których nie sposób wymienić, to nie udałoby się odbudować zniszczonego domu. Podczas pożaru spłonęło wszystko, co znajdowało się wewnątrz mieszkania, meble, sprzęt AGD, odbiorniki radiowe i telewizyjne masa ubrań, butów. Pani Alicja miała poparzone nogi.
Już dzień po pożarze w zbiórkę pieniędzy zaangażował się ich wnuk, Łukasz Smaś. W serwisie pomagam.pl zaapelował o pomoc w pozyskaniu funduszy na odbudowę domu dla Labutów. Na jego apel odpowiedziało 301 osób, które wpłaciły łącznie 37 553 zł. Do tego pomoc płynęła od parafian, sąsiadów. W odbudowę zaangażowały się też władze gminy Skołyszyn. – Wójt Bogusław Kręcisz był chyba u nas z 4 razy. Pytał, co trzeba, obserwował jak idą pracę – wspomina Józef Labut. Dom, który spłonął był ubezpieczony. Z tytułu odszkodowania Labutowie również otrzymali pieniądze, które przeznaczyli na odbudowę.
Po wizycie inspektora budowlanego zdecydowano, że dom trzeba rozebrać, a nowy może powstać na starych fundamentach. – Syn pracował na budowach za granicą i to wszystko prowadził – tłumaczy pan Józef. Wzmocniono fundamenty, postawiono ściany, dzięki ofiarności przedsiębiorcy z Jabłonicy rodzina pozyskała drzewo na dach. Szybko udało się zrobić dach. Zostało jeszcze wzmocnienie fundamentów i pomalowanie elewacji. Do tego na poddaszu przygotowano pomieszczenia do zamieszkania.
– To jeszcze nie jest wykończone. Może kiedyś się zrobi, na razie gotowy mamy cały dół. Dwa pokoje z aneksem kuchennym, łazienkę i kotłownię – opisuje pani Alicja. Do nowego domu wprowadzili się tuż przed ostatnim Bożym Narodzeniem. Budynek udało się wykończyć w niespełna rok. Do tego czasu mieszkali po drugiej stronie drogi u syna. Mieli blisko do swojego gospodarstwa. – Mamy kilka kur, jakieś inne mniejsze zwierzęta. W polu nie ma już siły tak robić, bo człowiek ma ponad 70 lat. Na ile siły pozwalają to gospodarujemy – podsumowuje małżeństwo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?