Piłkarze i działacze protestowali w Warszawie: obiecano nam pomoc!

- Obiecano nam pomoc w dopuszczeniu do rozgrywek - mówi Stanisław Kruczek, prezes LKS Błażowianki.

Zobacz zdjęcia: protest podkarpackich klubów w Warszawie

W podróż udało się 43 osoby, między innymi 30 młodych piłkarzy reprezentujących Błażowiankę, Wenecjankę Lecka i SZiK Wolę Rafałowską.

Kluby te w czerwcu utworzyły konfederację (postuluje obniżenie opłat związkowych, jawność jego finansów, demokratyzację w wyborze szefów podokręgów) i wszystkie trzy bez zwłoki przez związek zostały zawieszone. Powiadomiono je, że z powodu wielokrotnego naruszania statutu związku. Konkretów nie podano.

Ukarane kluby wniosły odwołanie, które powinno do czasu jego rozpatrzenia zawiesić wykonanie kary. Jednak działaczy wymienionych klubów nie wpuszczono na zebrania podokręgu, a same drużyny nie są uwzględnione w terminarzu rozgrywek na przyszły sezon.

Uciekający czas i brak sygnałów ze strony związku sprawiły, że zawieszone kluby postanowiły szukać pomocy w stolicy. Delegacja do Warszawy wyruszyła skoro świt, a o godzinie 10 rozpoczęła pikietę przed Ministerstwem Sportu i Turystyki.

Doszło do spotkania z podsekretarzem stanu Jackiem Foksem, odpowiedzialnym za sport wyczynowy. Delegację najmłodszych zawodników przyjęła natomiast Minister Joanna Mucha.

- Pani minister przyjęła nas bardzo życzliwie, wyściskała najmłodszych piłkarzy. Sama dyskusja była rzeczowa - ocenia spotkanie z Foksem Kruczek. - Odniesiono się z dużym zrozumieniem do naszej sytuacji.

O godzinie 12 protestujący przenieśli się przed siedzibę PZPN. Spotkali się tam z Jerzym Engelem, dyrektorem sportowym związku, a następnie udali się na rozmowy z sekretarzem PZPN-u. Działacze centrali nie kryli zdziwienia zaistniałą sytuacją i obiecali pomoc.

- Nie mamy żadnych osobistych ambicji, walczymy o przywrócenie klubów do rozgrywek ligowych dla trenujących u nas chłopców (w trzech klubach w sumie około 250 - red.). Oni nie rozumieją tych decyzji, a już na pewno nie są niczemu winni. Jeśli będzie tego wymagała sytuacja, każdy z nas zrezygnuje z zajmowanego w klubie stanowiska, by ocalić klub. Jeśli któryś z działaczy klubowych zawinił, to kara powinna uderzać w niego osobiście, w zarząd klubu. Tymczasem decyzje, które zapadły, uderzają w całe kluby, czyli przede wszystkim w zawodników. - mówił w trakcie spotkania Kruczek.

- To, że decyzje zostały podjęte autorytarnie, z pominięciem wszelkich wymaganych w takich sytuacjach procedur, przez pana Kazimierza Grenia, to sprawa mniejszej wagi, którą możemy rozwiązać później. Najważniejsze w tej chwili, aby nasi zawodnicy mogli od połowy sierpnia grać w swoich klubach, normalnie trenować - dodał.

Po godzinie 14 działacze spotkali się także z Józefem Komandzikiem, rzecznikiem ochrony prawa związkowego PZPN.

- Był poruszony naszą sytuacja, dziwił się surowości sankcji, potraktowaniu najmłodszych zawodników. Obiecał, że postara się pomóc, choć podkreślił, że czas nie działa na naszą korzyść, bo sezon zbliża się wielkimi krokami - podkreślił prezes Błażowianki.

Aby kluby mogły rozegrać bez problemów mecze w nadchodzącym sezonie, decyzja o ich przywróceniu do rozgrywek musi zapaść w ciągu najbliższych 10 dni.