PGE Marma Rzeszów spuściła KMŻ Lublin [RELACJA, ZDJĘCIA]
Wygrana rzeszowian nie dziwi, ale nie była ona tak okazała jak wszystkie inne w tym sezonie na własnym torze. Słabiej niż zwykle pojechał z pewnością Kenni Larsen, ale jest on świeżo po kontuzji i mógł mu się przydarzyć gorszy dzień, tym bardziej, że miał problemy z silnikami, czego dowód mieliśmy w 9. biegu, kiedy to miał defekt już na starcie.
Po pierwszych biegach wydawało się, że będzie to kolejne wysoko wygrane spotkanie przez gospodarzy. W pierwszym biegu po profesorsku pojechał Paweł Miesiąc, a w trzecim Peter Ljung i Scott Nicholls zostawili daleko z tyłu rywali. Większość obserwatorów wygraną Dawida Lamparta w biegu nr 4 odebrało jako ciekawostkę. Niestety był to początek kryzysu rzeszowian. Nad stadionem zebrały się chmury i zaczęło padać, a lublinianie zaczęli jeździć. Biegi nr 5 i 6 goście wygrali 5:1 i z przewagi rzeszowian nie zostało prawie nic. Po tym jak Kuciapa dał się objechać na dystansie Kudriaszowi otrzymał porcję gwizdów.
Obawy fanów czarnego sportu w Rzeszowie rozwiał nieco Miesiąc, w parze z Larsenem nie dali szans Lampartowi. Kiedy w kolejnym biegu Kuciapa z Sówką wygrali 4:2 znów wydawało się, że wszystko wróci do normy, że PGE Marma odjedzie rywalom. Nie udało się bieg nr 9 znów wygrali rywale. Larsen miał defekt, a rewelacyjny do tej pory Miesiąc zaspał na starcie. Na dystansie udało mu się wyprzedzić tylko Kudriaszowa.