Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nalepę traktowałem jak mentora

Cezary Kassak
Cezary Kassak
- Podczas tras koncertowych największą słabością Tadka były karty - wspomina rzeszowianin Tomasz Paulukiewicz, road menedżer i biograf Tadeusza Nalepy, producent jego koncertów.

Kiedy Pan poznał Tadeusza Nalepę?

W połowie lat 80. ub. wieku. Wcześniej, wraz z kilkoma kolegami ze środowiska akademickiego zaczęliśmy organizować w Rzeszowie i innych miastach regionu festiwal Rock Galicja. Przyjeżdżały największe polskie gwiazdy. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nigdy nie widziałem na żywo Tadeusza Nalepy, którego fanem byłem od czasów, gdy chodziłem do liceum. Nalepa po opuszczeniu Rzeszowa przyjeżdżał tu na koncerty do połowy lat 70., a potem długo nikt go nie zapraszał. A przecież miał już w dorobku wielkie przeboje. W 1985 roku, w ramach 10. Rock Galicji zrobiliśmy więc duży, dwudniowy benefis „Breakout wraca do domu”, który odbił się szerokim echem. Tadkowi się spodobało, nawiązaliśmy bliższą współpracę.

Na czym ta współpraca polegała?

Przez kilka lat byłem jego road menedżerem, czyli menedżerem tras koncertowych. Raz na jakiś czas jechałem do Warszawy i wraz z zespołem wyruszałem na trasę. W mojej gestii były właściwie wszystkie sprawy organizacyjne. Tadek miał też taki kaprys, żebym na koncertach był konferansjerem.

Jak Pan wspomina Nalepę jako osobowość sceniczną?

Miał skomplikowaną osobowość. Na pewno był absolutnym liderem zespołu. Breakout tak naprawdę to „handlowa” nazwa Tadeusza Nalepy. Na scenie Tadek był jednak wycofany. Długie włosy - uważam - służyły mu trochę jako zasłona, za którą chował twarz. To nie był typ rockmana, który gawędzi z publicznością czy zachęca do wspólnego śpiewania. Mówił „dobry wieczór”, „dziękuję bardzo”, przedstawiał muzyków i to wszystko. Nie przepadał za bisami. Miał taką słabość, że nie zawsze pamiętał słowa piosenek. Nawet największych przebojów. Dlatego ich teksty miał zawsze położone na odsłuchach. Był wielkim profesjonalistą.

Czym się ten profesjonalizm przejawiał?

Na przykład tym, że Tadek woził na koncerty strój sceniczny. Często występował w marynarce. Uważał, że z szacunku dla publiczności artysta powinien wkładać na scenę inne ciuchy niż te, w których chodzi na co dzień. Nie tolerował picia alkoholu przed koncertem. Nie był typem podrywacza czy flirciarza, choć jego małżeństwo z Mirą Kubasińską już wcześniej się rozpadło. Zresztą po pewnym czasie zaczęła z nami jeździć jego późniejsza druga żona, Grażyna Dramowicz. Jedyną jego słabością na trasach koncertowych były karty, poker. Grali na pieniądze. Raz usiadłem z nimi do gry - złoili mi skórę i dałem sobie spokój.

Zaprzyjaźnił się z Pan z Nalepą?

Nie nazwałbym siebie jego przyjacielem. Oczywiście byliśmy na „ty”, niewątpliwie mnie lubił, ale ja go traktowałem raczej jak mentora, a nie kolegę.

Było coś, czego Pan się od niego nauczył?

Punktualności! Pod tym względem był rygorystyczny. Jeśli umawialiśmy się, że wyjeżdżamy o godzinie 9.00, nie wyobrażał sobie, żeby któryś z muzyków przyszedł na miejsce później niż o 8.50. A ja, jako kierownik trasy, musiałem być jeszcze wcześniej. Inną jego cechą było specyficzne poczucie humoru. Nie opowiadał kawałów - reagował na sytuację. Tym też mi imponował. Był bardzo inteligentny.

Bywał Pan w jego domu w Józefowie?

Tak, oczywiście. W kontekście Józefowa trzeba mówić o dwóch domach. Najpierw Tadek popadł w gigantomanię, kupił olbrzymi dwór i 5 hektarów ziemi. Jednak w latach 80. finansowo mu się nie wiodło. Dom był wiecznie niewykończony, nawet nie było tam parkietu. Był za to... stół do tenisa stołowego, bo Tadek namiętnie grywał w ping-ponga. Po jakimś czasie sprzedał dom, ale zostawił sobie połowę ziemi. Tam postawił najpierw drewniany pawilon, a później piękną willę z basenem i studiem nagraniowym. Lata 90. to czas, gdy artyści zaczęli wreszcie żyć w Polsce na należnym im poziomie. Jeszcze taka ciekawostka: w tym pierwszym, sprzedanym przez Nalepę domu pojawiła się później telewizja TVN, aby kręcić tam głośne w swoim czasie reality show, którego bohaterem był Michał Wiśniewski, lider zespołu Ich Troje. Zresztą w jednym z odcinków Wiśniewski pozdrowił sąsiada - Tadeusza Nalepę.

Wspomniał Pan o ping-pongu. Czy Nalepa miał jakieś inne pozamuzyczne hobby?

W Józefowie miał stajnię i konie, jeden z nich nazywał się Bajka. To nas jeszcze bardziej zbliżyło do siebie, bo ja sam jestem koniarzem. Jeździliśmy na tych koniach. Tadek sprzedał je, kiedy zaczął chorować. Raz czy dwa razy zaprosiłem go do ośrodka w Zabajce, gdzie byłem instruktorem jeździectwa. Urządziliśmy tam kulig.

Zaczęliśmy rozmowę od benefisu „Breakout wraca do domu”. Nie była to jedyna impreza w Rzeszowie z udziałem Nalepy, której był Pan współtwórcą.

Te wydarzenia w Rzeszowie, w których Tadek brał udział w drugiej połowie lat 80., odbywały się pod egidą utworzonego przeze mnie, Janusza Baryckiego i Leszka Opiołę oddziału biura Alma-Art. Tadek gościł u nas na „Spotkaniach Bluesowych”, prowadził warsztaty z udziałem muzyków rzeszowskiej sceny rockowej. Stał się dla nich już nie gwiazdą z oddali, tylko mistrzem, którego mogli osobiście poznać. W 1987 roku dał koncert w ramach widowiska „Sztafeta”, w którym zaprezentowaliśmy artystów związanych z Rzeszowem. Jeden czy dwa koncerty zrobiłem Tadkowi na początku lat 90. Nieco później, w 1995 roku odbył się zapomniany dziś koncert z okazji 30. rocznicy powstania zespołu Blackout.

Dużym wydarzeniem było widowisko „Rzeka dzieciństwa”, zorganizowane w Rzeszowie w 2003 roku z okazji 60. urodzin Nalepy. Co Panu najbardziej utkwiło w pamięci z tego jubileuszu?

Był to pierwszy koncert Nalepy zarejestrowany na płycie DVD. Transmitowała go TVP2. Na scenę zaprosiłem Władka Pogodę, artystę ludowego z Kolbuszowej, który do wiązanek melodii ludowych wplótł szlagier Nalepy „Kiedy byłem małym chłopcem”. W finale utwór zaśpiewały dzieci ze szkół w Rzeszowie. Przy okazji koncertu ukazała się książeczka mojego autorstwa - owoc wielogodzinnych rozmów z Nalepą.

Tadek w tym czasie był już słabego zdrowia. Kłopot sprawiało mu chodzenie po schodach, narzekał na narzucane przez telewizję „próby kamerowe”. Tuż po jego śmierci, też w hali na Podpromiu, zaprojektowałem widowisko „Breakout Festiwal 2007 - Wysłuchaj mojej pieśni Panie”; wydano je na płytach CD i DVD. Z kolei rok temu reżyserowałem imprezę w Zgłobniu, gdzie Tadek się urodził. Pretekstem było nadanie jego imienia tamtejszemu parkowi. W tym parku, w sobotę odbędą się „80. Urodziny Nalepy”.

Czy Zgłobień miał jakiś wpływ na jego artystyczną drogę?
Na pewno tak. Wprawdzie mieszkał tam krótko, młode lata przeżył w Rzeszowie, ale jego przodkowie byli zakorzenieni w Zgłobniu. Co najważniejsze, Tadek pochodził z rodziny mającej tradycje muzyczne. Jego dziadek ze strony ojca był zawołanym skrzypkiem, miał w Zgłobniu własną kapelę, grywał na weselach. Muzykował również dziadek ze strony matki. Barwną postacią był wujek Edward Bryła, który kupił Tadkowi pierwszą gitarę. Nalepa różnie mówił o muzyce ludowej, ale pod koniec życia, w rozmowie ze mną przyznał, że te swojskie, ludowe nutki też w jego duszy pobrzmiewają. Na marginesie: nie przepadał za określeniem „Ojciec polskiego bluesa”, którym ochrzczono go jeszcze za jego życia. Uważał się bardziej za rockmana.

Co wydaje się Panu najważniejsze w jego dorobku muzycznym?

On jest twórcą pierwszej polskiej płyty prawdziwie rockowej („Na drugim brzegu tęczy”) i pierwszej bluesowej („Blues”). Wcześniej nie było u nas rocka - był big-beat. Nalepa dokonał przełomu. To była spora zmiana estetyczna, a nawet - kulturowa. Polska muzyka otworzyła się na świat i panujące w nim trendy, a rock i blues stały się najważniejszymi gatunkami muzycznymi dla paru generacji Polaków. Myślę, że w historii Rzeszowa niewielu jest ludzi, którzy w tym mieście się wychowali, ukształtowali i wywarli tak znaczący wpływ na polską kulturę jak Tadeusz Nalepa.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24