LESZEK PISZ
LESZEK PISZ
Ma 45 lat, jest legendą Legii, członkiem Galerii Sław stołecznego klubu, z którym dwukrotnie sięgnął po tytuł mistrza Polski (1994, 1995), dotarł do półfinału Zdobywców Pucharów (1991) i ćwierćfinału Ligi Mistrzów (1996). To jego wyrównujący gol, zdobyty głową w wyjazdowym meczu przeciwko IFK Goeteborg, zapewnił warszawianom awans do elitarnych rozgrywek. Mało kto pamięta, że "Piszczyk" piłkę zaczął kopać nie w Igloopolu, a Wisłoce. Słynął z techniki i precyzyjnie bitych rzutów wolnych. Po tym, jak w barwach Kavali strzelił dwa gole Panathinaikosowi, nieprzytomni ze szczęścia Grecy nosili go na rękach. Pisz wybrany został najlepszym piłkarzem w historii Kavali, kibice nazywali go "zwariowanym Polakiem". W reprezentacji nigdy nie błyszczał tak, jak w klubach. Rozegrał zaledwie 14 spotkań, strzelił jednego gola.
To prawda, że przestał Pan chodzić na mecze Igloopolu i Wisłoki?
- Oglądam tylko młodzież, w lidze juniorów są ciekawsze spotkania. Regularnie bywam za to na meczach siatkarzy Asseco Resovii.
Chce Pan powiedzieć, że w lidze seniorów naprawdę nie dzieje się nic godnego uwagi?
- Obcowanie z taką piłką to żadna przyjemność. Po cholerę psuć sobie nerwy? Serce mnie boli, jak widzę, co stało się z Igloopolem. W jakim miejscu znalazł się ten klub. Po reaktywacji pracowałem tam z kilkoma oddanymi ludźmi, otarliśmy się nawet o trzecią ligę. Dziś jest dużo gorzej. To nie są wymysły Pisza. Starzy kibice podzielają moje zdanie.
Twierdzi Pan, że w ostatnich latach poziom naszej piłki bardzo się obniżył. Dlaczego do tego doszło?
- Klubom brakuje pieniędzy, żyją z dnia na dzień. W takich warunkach trudno myśleć o rozwoju dyscypliny.
Co zrobić, żebyśmy na Podkarpaciu wychowali kolejnych Piszów, Podbrożnych, Marciniaków?
- Trzeba stawiać na swoją młodzież, a nie sprowadzać piłkarzy z zewnątrz. Nie podoba mi się również to, że nasze kluby coraz chętniej sięgają po obcokrajowców. Nie mam nic przeciwko jednemu czy dwóm w drużynie, pod warunkiem, iż prezentowaliby poziom wyższy od miejscowych. Nasi chłopcy mieliby się od kogo uczyć.
A może na Podkarpaciu nie umiemy pracować z najmłodszymi?
- Zajmowałem się tym przez kilka lat, nie mnie oceniać, czy dawałem radę. Ale zapewniam, że młodzież mamy zdolną. Nadal pomagam chłopcom z Igloopolu, ostatnio pięciu z nich próbowało sił w Legii. Nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, ale pewne jest, iż z podróży do stolicy przywieźli piękne wspomnienia. To także jest ważne.
Co Pan dziś właściwie porabia?
- Jeżdżę po całym województwie, oglądam mecze z udziałem młodych piłkarzy. Więcej nie powiem, rozgłos nie jest mi potrzebny (śmiech).
Nie miał Pan żadnych ciekawych propozycji pracy?
- Jasne, że miałem. Tyle, że zawsze gram w otwarte karty i szefom klubów odpowiadam, iż zwyczajnie nie mam czasu. Poza tym, prowadzenie drużyny seniorów aż tak bardzo mnie nie bawi. Po co mam się stresować i słuchać w kółko, że najważniejszy jest wynik. Wolę uczyć młodych. Obserwować jak się rozwijają. Wtedy serduszko bije z radości.
Pański syn Bartek nadal gra w piłkę i kibicuje Wiśle Kraków?
- Na razie postawił na naukę - studiuje Wychowanie Fizyczne na Uniwersytecie Rzeszowskim. Na Wisłę jeździł z mamą, ale wystarczyło, że zabrałem go na Łazienkowską, a miłość do "Białej Gwiazdy" mu przeszła. Dla niego i dla mnie liczy się tylko Legia!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Wachowicz odwiedziła miejsce swojego ślubu! Co na to mąż? Wszystko nagrały kamery
- Która się ubiera, a która "przebiera"? Projektant wziął pod lupę gwiazdy po 50-tce
- Bronisław Cieślak przed śmiercią wyznał prawdę o Cieślak i Miszczaku. Chwyta za serce
- Iza Krzan pokazała się tak, jak stworzył ją Bóg. Na ten widok opadną wam szczęki