MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mistrzostwo pod Alpami młodej karateczki z Rzeszowa

Tomasz Ryzner
Agnieszka Sajdutka w poprzednim roku zdobyła trzy  razy mistrzostwo Europy. W tym została mistrzynią świata
Agnieszka Sajdutka w poprzednim roku zdobyła trzy razy mistrzostwo Europy. W tym została mistrzynią świata krzysztof kapica
Karate towarzyszy Agnieszce Sajdutce od 7 roku życia. Niedawno z Genewy przywiozła trzy medale, w tym jeden z najcenniejszego kruszcu.

Zawodniczka Akademii Karate Tradycyjnego w Rzeszowie w Szwajcarii wystąpiła w trzech finałach w kategorii młodzieżowiec; w kumite, fukugo i kata. Złoto zdobyła w tej ostatniej konkurencji, czyli w walce z wyobrażonym rywalem.

- Kończę okres młodzieżowca. Marzyłam o medalu, o mistrzostwie. No i wreszcie je mam - cieszy się studentka wychowania fizycznego na Uniwersytecie Rzeszowskim.

W pozostałych finałach do złota też niewiele jej brakło. - Startowałam późno, na dwóch matach. Trzeba było przechodzić z jednej na drugą. Trudno było o koncentrację, ale otarłam się o drugie złoto. W kumite dwóch sędziów wskazało na mnie, dwóch na rywalkę. Niestety, ostatni nie widział mojej wygranej. Taka porażka boli, jednak nie rozpaczałam. Mam nauczkę. Trzeba być jeszcze lepszym.

Sztuki walki interesowały ją od małego. Najpierw myślała o judo.- Trenował je mój kuzyn, ale do sekcji mnie nie przyjęli . Uznano, że jestem za mała. Tato zaprowadził mnie wtedy do akademii karate pani Marty Niewczas. Było nas w grupie trzydzieści dzieci, ale od początku panował porządek, dyscyplina, bo tak w karate jest. Mama myślała, że odpuszczę po paru miesiącach, ale nie było o tym mowy - wspomina.

Dwudziestoletnia zawodniczka nie kryje, że bardzo chce pójść w ślady Marty Niewczas i brylować też w seniorach. Szefowa AKT to dla Agnieszki więcej niż trenerka. - Traktuję ją jak drugą mamę. Zawsze mogę na nią liczyć - zapewnia mistrzyni świata, która bardzo sobie ceni także przyjaźń z Anną Lewandowską, żoną Roberta (zdobyła w Genewie brąz). - Jest bardzo koleżeńska. Sława, pieniądze nic jej nie zmieniły - mówi rzeszowianka.

Agnieszka, którą znajomi nazywają "Koko", po szkole średniej zdawała na Politechnikę Rzeszowską, na kierunek bezpieczeństwo wewnętrzne. - Nie wyszło, konkurencja okazała się za duża, ale trafiłam na wychowanie fizyczne i nie żałuję. Interesuje mnie praca trenerki. Mam za sobą kurs samoobrony, który daje uprawnienia do prowadzenia różnych zajęć - zaznacza.
Agnieszka jest stypendystka urzędu marszałkowskiego. To tylko kilkaset złotych miesięcznie, więc rodzice muszą jeszcze pomagać mistrzyni świata.
- W tym sporcie trzeba inwestować własne pieniądze, ale staram się za bardzo nie obciążać rodziców. W końcu mam przecież jeszcze trzy siostry - podkreśla Agnieszka, która za mistrzostwo otrzymała medal i... tyle. - Nie ma nagród finansowych, ale to, że mogłam wystąpić z orłem na piersi, posłuchać polskiego hymnu, satysfakcja z sukcesu są dla mnie bezcenne.

W wolnych chwilach zawodniczka AKT lubi wybrać się do kina. - Nie mam na to za często czasu. Czasem zaczynam naukę o siódmej, kończę o czwartej. Wtedy obiad je się w samochodzie, bo za chwilę już trening. Jak jest okazja, to lubię się wybrać na jakąś komedię. Akurat ostatnio obejrzałam "Służby Specjalne" i "Bogowie". Ten drugi film jest świetny. Polecam - uśmiecha się mistrzyni świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24