MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec Tarnowca: ogień zabrał mi żonę i dom

Małgorzata Motor
- Bez pomocy dobrych ludzi nie uda mi się wyremontować domu – mówi Robert Hulik.
- Bez pomocy dobrych ludzi nie uda mi się wyremontować domu – mówi Robert Hulik. Tomasz Jefimow
Robert Hulik został z tym, w czym wyszedł, w cholewiakach i ubraniu roboczym. Jutro minie miesiąc od tragedii, która spotkała jego rodzinę.

Był spokojny, niedzielny poranek. Mieszkający w Tarnowcu pan Robert jak zwykle poszedł nakarmić kury i świnię. Dziś nie pamięta, ile czasu mu to zajęło - może pół godziny, może 45 minut...

Nigdy nie zapomni jednak tego, co zobaczył, gdy wyszedł z budynku gospodarczego... Spod drzwi wejściowych do domu wydobywał się biały dym. Gdy je otworzył, z ganku buchnęły na niego czarne kłęby, a przedpokój stał w płomieniach.

- Tej nocy spałem na parterze, a moja żona Halina (59-lat - przyp. red.), na piętrze. Myślałem, że już zeszła na dół, więc zacząłem jej szukać na parterze. Kiedy nie znalazłem, starałem się jak najszybciej dostać na piętro. Żona w niedzielę lubiła sobie dłużej pospać. Do kościoła mieliśmy pójść dopiero na 11.30… - opowiada ze łzami w oczach.

Ludzie, ratujcie!

Gęsty, czarny dym i płomienie sięgające 1,5 m odcięły mu drogę na piętro. Z piwnicy w pośpiechu wziął stare ręczniki, namoczył je i pobiegł w kierunku schodów.

- Teraz już sam nie wiem, czy udało mi się tam dostać. Pamiętam tylko, że szukałem drabiny, żeby wejść przez okno na piętrze, bo z niego też wydobywał się dym. Ta, którą miałem, była za krótka. Wpadłem w panikę. Zacząłem z wszystkich sił krzyczeć: Ludzie, ratujcie, dom się pali!

Sąsiedzi natychmiast się zbiegli. Ktoś przyniósł dłuższą drabinę. W międzyczasie przyjechała straż pożarna.

- Byłem w szoku. Podobno biegałem od jednego strażaka do drugiego i krzyczałem, żeby ratowali mi żonę, która została na piętrze. Przyjechało pogotowie. Miałem poparzoną twarz, chcieli mnie zabrać do szpitala, ale nie zgodziłem się. Córka, syn i zięć, który natychmiast się pojawili, przekonali mnie jednak.

To w szpitalu pan Robert dowiedział się, że jego żony nie udało się uratować.

- Wiedziałem, że może być w ciężkim stanie, bo płomienie były straszne. Wierzyłem, że ją uratowali... Straciłem Halinkę po 35 latach życia w zgodzie i szczęściu.

Podobno krzyczałem, że chcę się powiesić. Dali mi zastrzyki uspokajające, ale i tak byłem w stanie przedzawałowym. Ze szpitala wyszedłem w dniu pogrzebu żony - ucina mężczyzna.

Na szczęście, nie było Zuzi

Córka pana Roberta ciągle ma przed oczami obraz, gdzie ze spalonego domu rodzinnego wynoszą ciało jej mamy.

- Ona była dla mnie kimś więcej niż mamą. Spędzałyśmy ze sobą każdy weekend. Dla mojej 9-letniej córki była drugą mamą. Dzień przed pożarem Zuzia była u babci. W sobotę wieczorem zabraliśmy ją na imprezę urodzinową - ociera łzy 32-letnia Adriana.

Robert Hulik zamieszkał u swojej siostry, bo nie miał dokąd wrócić - ogień strawił wnętrze domu i wszystko, co w nim było.

- Został z tym, w czym wyszedł - w cholewiakach i ubraniu roboczym. To był duży przedwojenny dom. Niestety, nie był ubezpieczony - mówi pani Adriana.

Strażacy pożar w Tarnowcu gasili przez sześć godzin. Ogień bardzo szybko się rozprzestrzenił, bo budynek był drewniany, a pomieszczenia wyłożone boazerią. Spłonął również dach.

- Pożar wybuchł w kuchni, przy zamrażarce. Pewnie zwarcie kabli, ale dokładnie jeszcze nie wiemy - mówi Robert Hulik.

Potrzebna pomoc

Mężczyzna chce jak najszybciej wrócić do domu. Z pomocą sąsiadów i fachowców z firmy PPHU Oliwia i Paweł Goleń z Moderówki udało się wyremontować jedno pomieszczenie.

- Jestem zaskoczony dobrocią ludzi. Ksiądz proboszcz i sołtys zorganizowali zbiórkę pieniędzy, gmina Tarnowiec pokryła koszty nowego przyłącza i instalacji elektrycznej. Brak mi słów, z jak wielką życzliwością się spotkałem ze strony mieszkańców. Pokazali mi naprawdę wielkie serce - nie kryje wdzięczności Robert Hulik.

Pan Robert potrzebuje materiałów budowlanych, wyposażenia domu. Wszystkie osoby, które są gotowe mu pomóc, mogą kontaktować się z autorką artykułu - [email protected], 17-867-22-24, 691-453-910.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24