Zrobiliście ważny krok, bo wróciliście do klasy okręgowej. Jak to wygląda w Czeluśnicy – rzeczywiście rodzi się tam fajny projekt?
Moja przygoda w Czeluśnicy zaczęła się, gdy ten zespół był jeszcze w okręgówce. Sytuacja była dramatyczna, bo byliśmy na ostatnim miejscu i chcieliśmy za wszelką cenę się utrzymać. Zrobiliśmy bardzo dużo, ale niestety nie udało się – brakło nam punktu. Nasz prezes Kozicki jest człowiekiem bardzo ambitnym, też kiedyś grał w piłkę i powiedział, że od razu odbudowujemy wszystko i udało się. Bardzo ważny w tym projekcie jest też Sławek Jakubowski. Uważam, że ta drużyna ma naprawdę duży potencjał. Wydaje mi się, że jeszcze pasuje dokooptować kilku graczy, którzy są ograni przynajmniej na tym poziomie okręgowym i możemy walczyć o czub tabeli.
W tym nadchodzącym sezonie to ta okręgówka krośnieńska zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie.
Zgadza się, szczerze powiem, że nie pamiętam, żeby była aż taka mocna i wyrównana. Wiem chociażby, że w Arłamowie są bardzo ambitni ludzie i pewnie szybko będą chcieli wrócić do tej 4 ligi. Wydaje mi się, że naprawdę ciężko będzie wyłonić takiego faworyta na początku. Są naprawdę fajne zespoły, bo i Ekoball Stal Sanok, Czarni Jasło, Partyzant, Start Rymanów czy też oczywiście Czeluśnica.
A co z tobą, bo z tego co wiem, jeszcze nie do końca jesteś zdecydowany?
Powiem ci szczerze, że już gram trochę w tą piłkę – byłem na poziomie 3-ligowym, 4-ligowym czy teraz chociażby w A klasie i z różnej perspektywy popatrzyłem już na to wszystko i jednak to jest prawda, że na tym poziomie przynajmniej okręgowym ktoś próbuje coś grać w piłkę. Niżej to już jest jednak taka zabawa – przyjść, kopnąć sobie piłkę, zrobić ognisko i zjeść kiełbasę. To jest takie moje zdanie z tego, co zaobserwowałem. Jeżeli byłaby oferta gdzieś z wyższej ligi, to na pewno bym ją przemyślał. Zobaczymy, co czas przyniesie – na razie większych ruchów nie ma, spokojnie poczekamy.
Warto przypomnieć, że w Czeluśnicy byłeś też chwilę trenerem – jeszcze za wcześnie na ten etap?
Może nie za wcześnie. Było to dla mnie na pewno fajne doświadczenie. Dostałem od razu poukładaną drużynę z zawodnikami doświadczonymi w klasie okręgowej, a niektórzy grali też wyżej. Jakoś dawałem sobie radę, bo na moich treningach było dosyć aktywnie i frekwencja też była dobra i to sprawiało, że człowiek się motywował. To był rzeczywiście krótki epizod, ale ten kto śledził losy naszej drużyny wiedział, że cel był jeden – awans, nic innego nas nie interesowało. Trafiło nam się kilka takich meczów, w których do końca nam nie poszło i spowodowało, że też zrozumiałem, jaki tutaj jest cel i wolałem zejść z roli trenera i skupić się na byciu zawodnikiem, żeby pomóc w stu procentach ten cel zrealizować. Potem jednak przejąłem drużynę juniorów starszych Przełomu Besko, gdzie prezesem jest Filip Szczudlik - wspaniały człowiek, bardzo konkretny. Drużyna po pierwszej rundzie miała 0 punktów, a mi został postawiony cel utrzymania w klasie okręgowej juniorów. Zrobiliśmy 12 pkt i czekamy na decyzje OZPN-u czy da nam to utrzymanie, ale to pokazało mi, że w tych chłopakach jest potencjał, a dowodem na to jest debiut Seweryna w seniorskiej drużynie od razu w pierwszym składzie. To dla mnie było coś takiego miłego i pokazało mi, że trzeba iść cały czas tą drogą i pomagać tym młodym zawodnikom się rozwijać - może kiedyś ich zobaczę w TV jak biegają za futbolówką w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.
A z tego swojego sezonu jako zawodnik jesteś zadowolony?
Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta pierwsza runda… Trafił się nieszczęsny puchar w Łękach Dukielskich, drużyna grała bardzo ostro, sędzia też na taką grę pozwolił i przy jednej sytuacji stoper przeciwnika tak niefortunnie trafił w piłkę, że zabrał mnie z tą piłką. Zrobiłem salto, spadłem, poczułem dyskomfort, wstałem i grałem dalej, ale na drugi dzień już nogą nie ruszyłem. Dzięki Bogu nie było to zerwanie więzadeł, nie trzeba też było robić rekonstrukcji, ale cztery miesiące praktycznie byłem bez piłki. Wiadomo, że nawet w takiej lidze jak A klasa to czucie piłki trzeba mieć, a u mnie tego nie było, więc z tej drugiej rundy jestem raczej zadowolony, bo sam się do niej też mocno przygotowałem i pracowałem indywidualnie. Z pomocą kolegów udało mi się zdobyć 17 bramek. Kiedy coś kochasz, gdzie byś nie był robisz to w 100%, a kto mnie zna, wie jak football kocham - jest dla mnie ważny. Moja kobieta nieraz mówi, że jest ważniejszy od niej (śmiech), ale tak nie jest.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Jolka z "Niani" zniknęła z show biznesu. Wiemy, co stało się z Iwoną Wszołkówną
- Grzeszczak promuje singiel NOGAMI DO NIEBA. O mały włos od wpadki [ZDJĘCIA]
- Torbicka kontra Derpienski na Festiwalu w Cannes. Cicha elegancja czy róż i cekiny?
- O tej relacji Rosiewicza i Villas nikt nie wiedział. Prawda wyszła na jaw teraz