Lech Wałęsa w Rzeszowie: Żeby nam się chciało chcieć

- Gdyby mnie to wszystko nie obchodziło, to siedziałbym w domu, a nie jeździł po Polsce - tłumaczył dziś w Rzeszowie mieszkańcom Podkarpacia Lech Wałęsa. - Jak na elektryka mam niezłą emeryturę, bo 5 tysięcy złotych, Danuśka niczego sobie, w domu bym siedział.

Rzeszów był kolejnym miastem na trasie spotkań z Lechem Wałęsą, zorganizowanych przez Komitet Obrony Demokracji. Sala kina „Zorza” była pełna, służby porządkowe KOD czuwały, bo przez Rzeszów przetacza się dyskusja, zainicjowana przez część radnych miejskich, by byłemu prezydentowi nadać tytuł honorowego obywatela miasta. Pomysł ma wielu przeciwników, nie sposób było wykluczyć, że zechcą swój sprzeciw zamanifestować podczas spotkania. Tymczasem salę wyraźnie zdominowali sympatycy „Nieznanego człowieka z wąsami”.

Lech Wałęsa sam zaapelował o pytania z sali, zastrzegając, że nie ma tematów tabu. Toteż pytano, dlaczego naród „przestał lubić demokrację”, jak zmusić klasę polityczną, by słuchała głosu ludu, co zrobić, by reszta społeczeństwa dostrzegła te niebezpieczeństwa dla Polski, jakie dostrzegają sympatycy KOD.

- Za późno się kapnąłem, gdzie popełniłem błąd, ale już Tuskowi i Komorowskiemu mówiłem: codziennie mikrofon telewizyjny albo radiowy otwarty i siedzi przynajmniej jeden minister i pyta: Rodacy! Co możemy dla was zrobić? - tłumaczył Wałęsa.

Dodał, że PiS wykorzystał ten błąd, ale działa w sposób szkodliwy dla Polski. Zaproponował, by KOD był platformą, jednoczącą opozycję, a jeśli opozycja nie będzie skłonna do współdziałania…

- To niech KOD na wybory stworzy swoją drużynę, a ja im pomogę - deklarował.