Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Prendecki: doping piknikowych kibiców jest żenujący

Małgorzata Froń
Krzysztof Prendecki urodził się w 1975 roku w Rzeszowie. Interesuje się przede wszystkim kibicami i… pielgrzymami. Zapalony fan piłki nożnej. Na stadion potrafił przychodzić pierwszy, gdy służby porządkowe dopiero co zakładały naramienne opaski.
Krzysztof Prendecki urodził się w 1975 roku w Rzeszowie. Interesuje się przede wszystkim kibicami i… pielgrzymami. Zapalony fan piłki nożnej. Na stadion potrafił przychodzić pierwszy, gdy służby porządkowe dopiero co zakładały naramienne opaski. Krzysztof Łokaj
Rozmowa z dr. Krzysztofem Prendeckim, socjologiem z Politechniki Rzeszowskiej, autorem książki "Kibice i okolice", która właśnie ukazała się na rynku wydawniczym.

- Skąd pomysł na napisanie właśnie takiej książki?

- Wokół stadionów narosło mnóstwo mitów i stereotypów. Ogrom fantastyki o środowisku kibicowskim przytłacza. Dlatego postanowiłem napisać książkę i odpowiedzieć w niej na pytanie: jak jest naprawdę.

- Zacznijmy od podstaw. Kto to jest kibic, kto to jest kibol?

- No i już pojawia się problem. Wystarczy udać się do Poznania, aby przekonać się, że tam każdy maniak futbolu jest kibolem. Bo w gwarze miejskiej Poznania specyficzna jest końcówka "ol". Więc nie mamy robotnika, tylko robola. Kibiców brak, są za to kibole. W prasie krajowej w latach 90. pojawiały się tylko sporadyczne określenia kinol. Ostatnio się przyjęło jako pejoratywne określenie złych kibiców mianem kiboli.

- A nie-kibole to jednorodna grupa?

- Ależ skąd? Mamy tzw. "ultrasów", którzy osiągnęli w tej dziedzinie poziom najwyższy światowy - argentyński. Jak sami twierdzą, "nadają koloryt szarej polskiej piłce". Koloryt to upstrzenie się barwami klubowymi i nieodłączne oprawy meczowe, na które składa się machanie flagami na kijach, rzucanie serpentyn, wznoszenie wymyślnych kartonów nad głowę itp.

- Są jeszcze kibice tzw. piknikowi.

- Nazwa miała podobno się wziąć od zajadania się w czasie meczów batonami o tej samej nazwie. Choć, jeśli już coś spożywają, jest to słonecznik niełuskany do dziubania. To jest kibic wręcz wymarzony. Nie sprawia kłopotów wychowawczych, przychodzi na stadion, gazetą wyścielając sobie brudne najczęściej siedzisko, aby nie ofajdać sobie kościołowych spodni. Jeśli są miejsca numerowane, pokornie zajmie takie miejsce, nie przeklina, nie woła "sędzia ch…".

Jest jednak jeden "mały" problem z takim widzem. Jak drużynie nie idzie, będzie siedział w domu i oglądał Familiadę.

- A jak nasi dopingują?

- Na meczach klubowych poziom się podnosi. Wielu się angażuje w śpiew w tzw. sektorze ultrasowym - "młynie", chodzą "porządkowi" z radykalnym przykazaniami na ustach "nie śpiewacie, wpier… macie". Ale, jeśli chodzi o reprezentację, to nie jest najlepiej, a już zwłaszcza na hymnie.

- Edyta Górniak do tej pory była tą niedobrą?

- Zostawmy Edzię w spokoju, która podobno, jak dowodził tego Ryszard Niemiec, wykonywała hymn na melodię haitańskich murzynów. Śpiewamy za szybko i w złej tonacji. Sporo już o tym napisano. Ale jeszcze większy problem jest z tzw. "wspomagaczami dopingu".

- Sławetne wuwuzele?

- Na mistrzostwach świata w RPA czuliśmy się jak reporter "National Geographic", który wsadza łeb do ula, by być bliżej przyrody. Doping powinien być wyrażany za pomocą gardła i przepony. Ewentualnie dopuszcza się dłonie do klaskania i palce do gwizdania. Reszta jest zbędna. Jestem przerażony tymi trąbkami plastikowymi, gazowymi, łapami kibica, czy czymś równie kiczowatym z Chin. Kibice żużlowi z Torunia apelowali "Nie trąb drugiemu, co Tobie niemiłe".

Jeden z internautów postulował, aby pomysłodawców takiego ustrojstwa zamykać do tajlandzkiego więzienia. Krótko: powinni tego zabronić.

- Ale gangreną polskich stadionów są przekleństwa, uszy więdną jak się tego słucha.

- Wystarczy poczytać antropologów. W swych pracach wspominali pojedynki słowne zaprawione "pieprzem", które zastępowały fizyczną walkę. Nie brak ich było nawet na Grenlandii czy Alasce. Miało to rozwiązywać problem bez fizycznej przemocy. Lepszy dobry repertuar niż pięści. Przynajmniej nie będą się bili.

- Znów agresja. Twoim zdaniem policja źle robi, że z tym walczy?

- Stadion to nie teatr - powiedzą obrońcy wolności stadionowego słowa. Bywają mecze bez bluzgów. Ale konflikt szalikowcy - policja to temat rzeka. O czymś świadczą mury naszych miast i napisy CHWDP.

- Nie chcesz chyba powiedzieć, że wszystkiemu winna jest policja?

- Już lata temu eksperci zauważyli, że policja wciągana do tej wojny przejmuje reguły i zasady, jakie na niej panują.

W prywatnej rozmowie z policjantem z oddziałów prewencji dowiedziałem się, że wolą, jak coś się dzieje, jak dym robią, bo wtedy oni się nie nudzą.

- Naprawdę?

- Podam przykład. Fani Gieksy wracali ze Stalowej. W Tarnowie na dworcu część z nich starła się z policją, raniąc wielu mundurowych. W dalszej drodze na stacji Kraków Mydlniki czekał na nich komitet powitalny z pacyfikacją, ze ścieżką zdrowia, leżeniem na ziemi, z odpowiedzialnością zbiorową.

- To chyba normalne. Zareagowali w ramach solidaryzmu zawodowego.

- Ale czy policjant ma zachowywać się tak jak jego oprawca? Ja wiem, że są kiepsko opłacani. Że niewiele ponad 10 zł na rękę za godzinę to mało za bycie kamieniołapem.

- Zostały nam jeszcze media…

- Do ogólnopolskich stacji telewizyjnych głównie przedostają się informacje o zakłóceniu porządku. Zwłaszcza w weekendy, gdy brak newsów. Pamiętam, że kilka lat temu w niedzielne przedpołudnie gorącym tematem serwisów informacyjnych był mecz II ligi koszykówki Polonia Przemyśl - Resovia Rzeszów. Na meczu rzeczywiście jedna czy dwie osoby lekko oberwały. Ton relacji był taki, że to drugie Heysel. Osobiście na niejednej osiemnastce czy na festynie pod remizą widziałem więcej krwi, jak się panowie wzięli do rękoczynów.

- Ostatnio nie popisała się BBC.

- To nie pierwsza wpadka na wyspach. Trzy lata temu obchodzono dwudziestą rocznicę tragedii na Hillsborough. Prawie sto ofiar. Angielskie media znalazły winnych. To kibice Liverpoolu. Tabloid "The Sun" imputował, że kibice w tym czasie okradali zabitych, oddawali mocz na policjantów podczas akcji ratunkowej i walczyli z funkcjonariuszami w trakcie reanimacji rannych. Musiało minąć 20 lat, aby w "Guardianie" premier Gordon Brown pochwalił fanów, a winą obarczył organizatorów meczu i policję, która nie otworzyła głównej bramy stadionu.

- Trwa EURO 2012. Co mają począć kobiety?

- Bez przesady, badania Ipsos na temat Euro 2012 mówią, że 81 procent Polek zamierza obejrzeć piłkarskie mecze. Tylko muszą uważać, by nie zadawać pytań w stylu: "Co to jest spalony?". "Dlaczego uganiają się tylko za jedną piłką?". "Którzy to nasi?"…

O książce "Kibice i okolice" we wtorek będzie można porozmawiać w Rzeszowie. Szczegóły: spotkanie autorskie z Krzysztofem Prendeckim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24