MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kowal srebra z Dwernika. Oprawia bursztyny w perły drzewne

Stanisław Siwak
Na zdjęciach prace Józefa Soszyńskiego. Od lewej: bransoleta z perłą drewnianą (drewno, srebro, krzemień pasiasty) oraz sygnet (srebro, krzemień pasiasty). Obydwie prace są własnością Muzeum Okręgowego w Sandomierzu i znajdują się w stałej ekspozycji.
Na zdjęciach prace Józefa Soszyńskiego. Od lewej: bransoleta z perłą drewnianą (drewno, srebro, krzemień pasiasty) oraz sygnet (srebro, krzemień pasiasty). Obydwie prace są własnością Muzeum Okręgowego w Sandomierzu i znajdują się w stałej ekspozycji. www.zamek-sandomierz.pl
Artysta, Józef Soszyński jest jednym z nielicznych kowali srebra w Polsce. A na pewno jedynym, wręcz unikalnym artystą, który oprawia bursztyny w perły… drzewne.

Pan Józek nie ukrywa, że jako mody artysta nosił głowę w chmurach. Jednak twarde bieszczadzkie życie nauczyło go pokory. Jako świeżutki absolwent wrocławskiej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych przyjechał w Bieszczady na ślub kolegi Grześka, który odbywał tutaj staż jako podleśniczy. Potem Grzesio wyjechał, a młody Józek pozostał.

W podjęciu decyzji o wyborze Dwernika jako swego miejsca na ziemi, pomogła Józiowi ówczesna narzeczona, pani Krystyna, dziś ceniony lekarz. Spodobała się jej tutejsza okolica. Wkrótce okazało się, że można kupić kawałek ziemi z niewykończonym domem. No, ale od czegoś trzeba było zacząć.

Życie w bieszczadzkiej głuszy wymaga hartu. Przydarzy się nieraz, zwłaszcza zimową porą, że wokół domu wataha wilków pozostawia swe tropy na śniegu. Zdarzyło się też, ze wokół domostwa, Soszyńskich zimowy spacer odbył rozbudzony niedźwiedź.

Pana Józefa nie jeden raz do szewskiej pasji doprowadziły pozornie niewinne sarenki, który obgryzły mu korę ze świeżo zasadzonych drzewek.

Kiedy okazało się, że Soszyńscy w Bieszczady przyjechali z Wrocławia zapytałem pana Józefa, czy przypadkiem nie są repatriantami ze Wschodu. Wszak wiadomo, że we Wrocławiu, po II wojnie światowej, zatrzymała się elita polskiej inteligencji ze Lwowa.

- A kto na terenach wschodniego pogranicza może powiedzieć, o sobie, że jest rdzennym mieszkańcem - zastanawia się pan Józef. - Moim zdaniem nikt. Tutaj są sami mieszańcy. Taka mieszanina pokoleń Wołochów, Żydów, Rusinów, Polaków, Ukraińców. Moja mama była potomkinią Mongołów, o czym świadczy jej nazwisko, Chanderys. Zaś ojciec, to Polak Soszyński.
Rodzina pana Józefa pochodzi spod Lwowa. Tuż przed wybuchem wojny rodzice wyjechali do Rawicza. Ojciec był strażnikiem więziennym. Po wybuchu wojny i napaści hitlerowców na Polskę w Rawiczu działań frontowych nie było. Tylko jakaś zabłąkana kula armatnia rozwaliła akurat ich dom. - Rodzice uciekali na Wschód, do rodziny w Jarosławiu. Właściwie urodziłem się w drodze - wspomina.

Dodaje, że prawie cale jego życie jest związane z jedną rzeką, Sanem. - Urodziłem się nad Sanem. Do szkoły podstawowej i średniej w Jarosławiu, Nisku i Przemyślu też chodziłem nad Sanem. I u podnóża mego domu w Dwerniku pluszcze San.

Przygoda z dziesięciogroszówką

Wśród wspomnień artysty jest opowieść, która stała się kanwą jego pierwszej książki noszącej tytuł "Sznurek". Chodzi o dziesięciogroszówkę, która w życiu jego samego, a także rodziny, stała się prawdziwym przekleństwem. Dziad kupił kiedyś w pociągu pieniądz od rzeczywistego szamana. Pieniądz, który do niego wracał. Kiedy go wyrzucił skończyło się nieszczęście.

Młody Józio opowiedział historię swego przodka przyjacielowi. Działo się to w starym wrocławskim klubie. Kiedy opuszczali lokal, Józef podniósł dziesięciogroszówkę i podał szatniarzowi. Na progu kawiarni spotkał drugą, której jego przyjaciel nie radził mu podnosić. Jednak młody artysta schował monetę do kieszeni i od tego czasu zaczęły mu doskwierać różne nieszczęścia. Jak twierdzi, doszło nawet do tego, że nie miał z czego żyć.

Dopiero kiedy przyjechał z Wrocławia do Niska, by pożegnać się z Sanem, pochmurną noc rozjaśnił na chwilę promień księżyca. Światło padło na leżącą dziesięciogroszówkę. Józio podniósł ją, rzucił za siebie i od tego momentu skończyły się jego niepowodzenia.

Do przeczytania swej książki "Sznurek" wydanej przez wydawnictwo Warszawska Firma Wydawnicza, zachęca czytelników w oryginalny sposób: - Gdybym był pisarzem, nie byłoby z tym problemu, a ja tymczasem jestem zupełnie zwyczajny, małorolny z Dwernika w Bieszczadach. Umysłowo nieco ociężały, zaniedbany intelektualnie i nigdy bym się nie podjął spisania tej relacji, gdy by nie nacisk ze strony rodziny.

Doszło do tego, że siostra moja Zdzisława, kupiła kiedyś dla mnie taki duży blok w kratkę i trzy długopisy. Wszystko to mi wręczyła z surowym napomnieniem, że niby koniecznie mam opisać to wszystko, co opowiadałem. O tej dziesięciogroszówce, koniecznie. Musi być też opisana ta niezwykła miłość pastucha wiejskiego ze wsi Katy i córki starosty z powiatowego miasteczka Nisko nad Sanem.

Kowal srebra, malarz i rzeźbiarz

O swojej twórczości plastycznej pan Józef mówi tak: - Jestem pierwszym młotkiem w Polsce, a może i świecie. Bo kute srebro, ciągnione młotkiem z jednego kawałka szlachetnego kruszcu to moja specjalność. Projektuję też wyroby ze srebra, biżuterię patrystyczną. Tego absolutnie nie da się podrobić, czy wykonać inaczej, aniżeli w sposób ręczny.

W pracowni mistrza można obejrzeć jego malowane na płótnie bieszczadzkie pejzaże, a także nieistniejące już stare cerkiewki.

Artysta powie, że robi jeszcze takie rzeczy, których nie wykonuje nikt na świecie poza nim. Oprawia bursztyn w drewno. Nie chodzi o jakiś zwykły kawałek materiału, ale o perły drzewne. Okazuje się, że jeśli pojedyncza komórka rozwijającego się pnia drzewa przesunie się z jednej warstwy do drugiej, zewnętrznej, później rośnie w postaci kuleczki - perełki drzewnej. Z biegiem lat taka narośl przybiera fantastyczne kształty i jest bardzo twarda.

Pan Józef wynajduje takie perełki na bieszczadzkich bukach, dębach, świerkach i sosnach, obrywa je, a potem rzeźbi i oprawia w nie bursztyny. W ten sposób powstają małe dzieła sztuki, a także oryginalna biżuteria.

Najstarszy syn noszący, jak ojciec imię Józef, wyjechał na Wybrzeże, podjął naukę w Wyższej Szkole Morskiej. Z biegiem czasu zmienił zainteresowania. Otworzył w Sopocie własną pracownię artystyczną i wykonuje biżuterię podobną do tej, z której zasłynął jego ojciec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24