MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarka AZS-u Rzeszów: Chciałam kończyć z grą

Tomasz Ryzner
Anna Wielebnowska chce pomóc AZS-owi.
Anna Wielebnowska chce pomóc AZS-owi. archiwum
Rozmowa z ANNĄ WIELBNOWSKĄ, nową koszykarką I-ligowego AZS-u Rzeszów

- Pani przyjście do AZS-u Rzeszów, to transferowy hit pierwszej ligi.

- Za duże słowo. Owszem, mam na koncie trochę sukcesów, grę reprezentacji, na dużych imprezach, ale ponad rok nie grałam w kosza. Urodziła córkę, już drugą, i chciałam kończyć przygodę z koszykówką.

- AZS z trudem wiąże koniec z końcem, więc na pewno nie wysokością kontraktu skłonił panią do zmiany decyzji.

- Ciągnie wilka do lasu, ale duże znaczenie miała osoba trenera Wojciecha Downara-Zapolskiego (przez 2 sezony trener AZS-u), który pytał, namawiał na grę w Rzeszowie. Jak widać, był przekonujący.

- Na razie nie można liczyć, że będzie pani błyszczeć.

- Nie ma raczej mowy. O przerwie w grze mówiłam. Ostatnio sporo się ruszam, biegam, chodzę na siłownię. Ale żeby poczuć piłkę, zgrać się z dziewczynami trzeba czasu i pomocy ze strony zespołu.

- A kto Annie Wielebnowskiej pomoże w opiece nad dziećmi, gdy będzie trenować i jeździć na mecze.

- W tej sprawie nieocenieni są dziadkowie.

- Wiem, że prowadzi pani firmę, organizującą przyjęcia, wesela. Interes nie cierpi pod nieobecność szefowej?

- Tutaj bardzo pomaga mi mama, która przejęła ostatnio sporo obowiązków w kierowaniu firmą. Poza tym mamy swoich pracowników.
- Takiej branży kryzys też daje się we znaki.

- Pewnie że tak. Poza tym mamy dużą konkurencje. Nie chcę jednak narzekać, bo interes w miarę się kręci.

- Na mistrzostwa Europy w 1999 roku, gdy Polki zdobyły złoto, jeszcze się pani nie załapała. Ale ma pani co wspominać.

- Najwięcej wrażeń zostawiły Igrzyska w Sydney. Byłam najmłodsza w zespole, wiele nie pograłam, ale taka impreza zostaje w pamięci. Jakby nie było, to jedyny występ polskich koszykarek na igrzyskach.

- Mogła pani osiągnąć więcej?

- Zawsze byłam ambitna, poprzeczkę stawiałam wysoko. Po fakcie człowiek jest mądrzejszy, ale gdy spoglądam wstecz, nie czuję żalu. Przeciwnie, mam sporo satysfakcji. Jestem spełniona zawodowo, rodzinnie. Mogę się nazwać szczęśliwą kobietą.

- Mąż nie miał nic przeciw grze w Rzeszowie?<

- To jeszcze nie mąż, ale partner życiowy. Pracuje w studiu komputerowym i niewiele więcej na temat mogę powiedzieć, bo średnio się na tym znam. Pomagamy sobie, ale też dajemy sporo wolności i w sprawach zawodowych nie wchodzimy w drogę.

- Jak pani ocenia nowy zespół?

- Widziałam ostatni sparing z AZS-em Lublin. Drużyna jest prawie w całości nowa. Potrzeba czasu, aby się zgrała, dotarła. Dziewczyny na pewno mają serce do gry, niemałe umiejętności.

- Pierwsza liga to dla pani nieznana kraina.

- W pierwszej lidze, która wtedy nazywała się drugą, grałam lata temu, jako koszykarka Korony Kraków. To były jeszcze lata dziewięćdziesiąte. Na razie nie sposób ocenić, na co nas stać. Ja sama nie wiem, kiedy dojdę do formy. Sporo tych niewiadomych, ale myślę pozytywnie. Liczę, że nie będę żałować, że dałam się namówić na powrót na parkiet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24