Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klasztor w Komańczy. Tu internowano kardynała Wyszyńskiego

Stanisław Siwak
Klasztor w Komańczy licznie odwiedzają rzesze wiernych i wycieczki z całego kraju.
Klasztor w Komańczy licznie odwiedzają rzesze wiernych i wycieczki z całego kraju. Stanisław Siwak
Klasztor sióstr nazaretanek w Komańczy zasłynął tym, że w latach 50. internowano w nim prymasa Polski, księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Dziś klasztor stanowi cel pielgrzymek i wycieczek turystów w całej Polski. Na dziedzińcu bez przerwy można spotkać tłumy ciekawskich.

Ktoś zafascynowany tym pięknym miejscem może się w klasztorze zatrzymać np. na rekolekcje i przenocować. Ale wymaga to indywidualnego omówienia warunków pobytu z siostrami. Obecnie klasztor jest remontowany.

Na wzór szwajcarskich uzdrowisk

Zgromadzenie sióstr nazaretanek powstało w 1875 roku. Budowę klasztoru w Komańczy rozpoczęto pod koniec dwudziestolecia międzywojennego. Podobno kształt architektoniczny tego pięknego obiektu wzorowano na budowlach szwajcarskich. Siostry zamieszkały w nim w 1931 roku.

Obiekt był budowany jako dom wypoczynkowy dla uczennic, nauczycielek i sióstr uczących w szkole, ponieważ po zakończeniu I wojny światowej nazaretanki utworzyły szkoły w kilku miastach. Wiele sióstr i uczennic chorowało, bardzo możliwe, że na skutek przeżyć wojennych.

W tamtym czasie chorych wysyłano na leczenie do zakopanego, jednak nazaretanek nie był stać na takie wyjazdy. Dlatego biskup przemyski Anatol Nowak podpowiedział, ze przecież Bieszczady na pewno nie maja gorszego powietrza aniżeli kurort pod Gubałówką. Podobno Potoccy ofiarowali teren pod budowę obiektu w Komańczy.

Siostry przy pomocy górali karczowały polanę porośniętą bieszczadzką olchą. Podobno kształt architektoniczny obiektu wzorowano na budowlach szwajcarskich. Siostra założycielka zakonu nazaretanek przebywała ze względów zdrowotnych w szwajcarskim uzdrowisku.

Tamtejsze domy zdrojowe urzekły ją swym wyglądem do tego stopnia, ze sama naszkicowała kształt budowli w Komańczy. Wzorowali się na tym pomyśle inżynierowie. Obiekt rzeczywiście piękny, ale bardzo trudny do utrzymania, gdyż wykonano go z drewna.

Położony nieco na uboczu od głównego traktu, otoczony wzgórzami i lasami klasztor przetrwał całą II wojnę światową. A przecież w Bieszczadach walki nie ustały. Bandy UPA nadal atakowały Polaków zamieszkujących okoliczne wioski. Siostry nazaretanki szczęśliwie przeżyły odwiedziny jednej z takich grup.

Nazaretanek nikt nie uprzedził

Księdza prymasa przywieziono do Komańczy dopiero w trzecim roku jego internowania. Wcześniej przetrzymywano go w bardzo złych warunkach, w zimnych celach. Kardynał Wyszyński bardzo się rozchorował. Wtedy władze postanowiły nieco polepszyć jego warunki bytowe.

Ksiądz prymas opowiadał siostrom, że wieźli go dziewięć godzin bocznymi szlakami a Kurnika Śląskiego. Nie wiedział, dokąd jadą. Myślał nawet, że całkiem na Wschód. Kiedy skręcili w boczna dróżkę, do nas, zaczął przypuszczać, że jedzie na stracenie? W końcu zatrzymali się przed naszym domem. Powiedzieli kardynałowi, że tutaj zamieszka.

Prymas dowiedział się jeszcze od "opiekunów", że wolno mu będzie odbywać spacery, jednak nie dalej aniżeli kilometr od klasztoru. Natomiast siostrom powiedziano, ze jak długo tu będzie przebywa ł ksiądz prymas, nie wolno im przyjmować nikogo z zewnątrz. Zaś w klasztorze mogą przebywać jedynie siostry zameldowane na stałe.

Nazaretanki w ogóle nie zostały uprzedzone o przyjeździe księdza prymasa. Jedynie siostra przełożona powiedziała przytomnie do dowódcy: - "To stało się tak nagle, nic nie zostało załatwione, ciężko nam będzie utrzymać księdza prymasa". - "Jakiej pomocy chcecie?" - "A gdybyście dali jakiś przydział na opał, albo trochę węgla przywieźli". Więc jeden wóz węgla dostarczono.

Prymas Polski żył w Komańczy w dużej dyscyplinie wewnętrznej i zewnętrznej. Ustalił sobie stały rytm dnia. Wstawał o piątej rano. Modlił się jadł śniadanie, odprawiał mszę świętą. Potem dużo pracował, pisał, studiował pisma Ojców Kościoła. Prawie codziennie wychodzi na spacery w okolicach klasztoru. Kiedy spotykał przypadkowych przechodniów, chętnie z nimi rozmawiał.

Kardynał udawał się w góry z dużą laską. Dziś ta laska znajduje się jako eksponat obok szat liturgicznych i innych przedmiotów w Izbie Pamięci urządzonej w klasztorze.

Szlaban ze strażnikiem

Ksiądz prymas powiedział siostrom, że nie można tracić czasu na rozżalanie się nad sobą, że jest pokrzywdzony. Sporo pisał.

W trakcie pobytu w Komańczy nieco zelżał reżim internowania prymasa. Wcześniej żył w całkowitej izolacji. Tutaj mógł sięgnąć po prasę, powoli włączał się w nurt życia społecznego kraju. Gnębiciele okazywali się nawet tak "wspaniałomyślni", ze umożliwiali mu kontakt listowny ze swoim ojcem. Kiedy prymas pisał do domu rodzinnego, ojciec nigdy nie dostał listu do własnych rąk.

Ustnie przekazywano mu, co syn pisze. Natomiast prymas, owszem, otrzymywał listy od ojca, jednak zawsze były w nich pokreślone albo wycięte fragmenty.

W tamtym czasie proboszczem w Komańczy był ksiądz Stanisław Porębski. Kiedy musiał gdzieś wyjechać, wówczas zdarzało się, że ksiądz prymas ochrzcił miejscowe dziecko albo udzielił ślubu młodej parze. Jednak władzy to się bardzo nie podobało.

Nazaretanki wspominają, że kiedy przywieziono prymasa do Komańczy, jeszcze tej samej nocy na głównej drodze postawiono szlaban i budkę z żołnierzem.

Oficjalnie siostry nie odczuwały na sobie "oddechu" strażników. Jednak klasztor był dyskretnie pilnowany z oddali.

Nadchodził polski październik. W kraju rosło napięcie. Zarówno Episkopat, jak i robotnicy Poznania domagali się uwolnienia prymasa. Przez cały rok pobytu Kardynała Wyszyńskiego w Komańczy nikt z oficjalnych władz się z nim nie kontaktował. Aż nagle 26 października 1956 roku przyjechali do klasztoru - Zenon Kliszko i Władysław Bieńkowski.

Powiedzieli siostrze przełożonej, że chcą rozmawiać z prymasem. Kiedy przekazała tę wiadomość prymasowi, najpierw wszedł do kaplicy i zagłębił się w długiej modlitwie. W końcu spotkał się z wysłannikami, ale postawił władzom państwowym szereg warunków. Chodziło m. in. o powrót nauki religii do szkół, uwolnienie więzionych księży itd. Po konsultacjach z warszawą, Kliszko z Bieńkowskim stwierdzili, że rząd się na wszystko zgadza.

Siostry umówiły się z księdzem prymasem, ze jak wróci do Warszawy, to da znać, że szczęśliwie dojechał. Faktycznie, na drugi dzień przyszedł telegram, że ksiądz prymas jest u siebie w stolicy.

Kamienny pomnik

Dziś klasztor w Komańczy licznie odwiedzają rzesze wiernych i wycieczki z całego kraju. Na dziedzińcu przed klasztorem ustawiono kamienny pomnik kardynała Wyszyńskiego z napisem "Soli Deo".

Na parterze klasztoru urządzono Izbę Pamięci, w której zgromadzono pamiątki po jego pobycie. Na pierwszym piętrze, w rogu budynku, istnieje pokój, w którym prymas zamieszkiwał w czasie internowania. Wyposażenie pomieszczenia jest bardzo skromne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24