Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedna "niewłaściwa delegacja" sędziego i dwa różne wyroki tej "niewłaściwości". Ciąg dalszy sprawy dot. Rzeszowskich Zakładów Graficznych

Andrzej Plęs
Andrzej Plęs
Karolina Misztal
W maju 2021 r. Sąd Najwyższy uchylił wyrok rzeszowskiego sądu apelacyjnego, bo orzekający w nim sędzia był „niewłaściwie powołany”. W marcu 2022 nie uchylił innej decyzji, choć w sprawie orzekał ten sam sędzia.

Wyrok Sądu Najwyższego z maja 2021 był precedensowy i wstrząsnął rzeszowską opinią publiczną. Oskarżeni o wyprowadzenie majątku Rzeszowskich Zakładów Graficznych i skazani przez Sąd Okręgowy w Rzeszowie na kary bezwzględnego więzienia Ryszard Podkulski i jego zięć Marcin B. odwołali się od tego wyroku do sądu apelacyjnego, który potwierdził decyzję okręgowego. Od tego wyroku złożyli wniosek kasacyjny do Sądu Najwyższego, który dopatrzył się w pracy rzeszowskich sędziów apelacyjnych uchybień i nakazał im ponownie rozpatrzeć sprawę. Rozpatrzyli z takim skutkiem, że obaj podsądni zostali tym razem uniewinnieni, wobec czego prokuratura zaprotestowała i Sąd Najwyższy po raz drugi musiał decydować o losie oskarżonych. I w swojej decyzji kompletnie zaskoczył, bo ponownie nakazał rzeszowskiemu sądowi apelacyjnemu pochylić się nad sprawą. Zaskoczeniem było uzasadnienie tej decyzji: SN uznał, że orzekający w sprawie Podkulskiego i Marcina B. sędzia Rafał Puchalski był „nieprawidłowo powołany”, więc nie powinien znaleźć się w składzie orzekającym. Warszawscy juryści zauważyli, że sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu otrzymał ministerialną nominację na prezesa Sądu Okręgowego w Rzeszowie, ale też ministerialną delegację do orzekania w rzeszowskim sądzie apelacyjnym.

I właśnie treść tej delegacji wzbudziła zastrzeżenia sędziów SN:

„Deleguję Pana z dn. 1 lutego 2018 r. do pełnienia obowiązków sędziego w Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie na czas pełnienia funkcji Prezesa Sądu Okręgowego w Rzeszowie” - brzmi treść delegacji, podpisanej przez ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka.

Warszawscy sędziowie wypunktowali, że Ustawa bo ustroju sądów powszechnych mówi, że sędziego można delegować do orzekania w innym sądzie na dwa sposoby: na czas określony, ale nie dłuższy niż dwa lata, albo na czas nieokreślony. Tymczasem sędzia Puchalski został do SA delegowany „na czas pełnienia funkcji Prezesa Sądu Okręgowego w Rzeszowie”, którego kadencja trwa sześć lat. Więc rzeszowskiego sędziego delegowano ani na czas nieokreślony, ani określony.

- A to „stanowi rodzaj delegacji nieznanej w polskim systemie prawnym i siła rzeczy nie wywołuje skutków prawnych – wyjaśniał powody takiej decyzji sędzia Sądu Najwyższego po ogłoszeniu wyroku. – Orzeczenia wydane z udziałem tak nieprawidłowo powołanego sędziego dotknięte są bezwzględnym uchybieniem.

Co powtórzono w uzasadnieniu pisemnym do wyroku.

W rzeszowskiej palestrze zrobiło się nerwowo, bo każdy podsądny SA, w sprawie którego orzekał sędzia Puchalski, mógł na podstawie takiej decyzji zażądać anulowania „wadliwie wydanego wyroku”. Z szansy skorzystał Jan Karasiewicz, który – w atmosferze małżeńskiego konfliktu i sprawy rozwodowej, został oskarżony przez była żonę i byłego teścia o przywłaszczenie 153 000 zł, 87 tys. franków szwajcarskich i jeszcze 96 tys. euro. Pieniądze miał do Karasiewicza przynieść w reklamówce teść, kiedy w małżeństwie jego córki było wszystko w porządku, a miały być przeznaczone na zakup mieszkania. Poza zeznaniami ojca i córki nie ma żadnego dowodu na istnienie reklamówki z pieniędzmi, a i pozostały materiał dowodowy budzi wątpliwości, co do winy Karasiewicza. Mimo to został skazany przez przemyski sąd okręgowy, a potem apelacyjny, w którym orzekał w jego sprawie Rafał Puchalski.

I na tej podstawie Karasiewicz odwołał się do Sądu Najwyższego. A ten w marcu br. orzekł, że nie ma powodu do uchylenia wyroku SA. Wprawdzie dostrzegł „wadliwość” delegacji sędziego Puchalskiego, ale uznał, że „nie wiązała się z tak dalece idących implikacji procesowych w postaci nieskuteczności delegacji, która powodowałaby konieczność wznowienia postępowania”. Uznał też, że delegacja spełniła dwa podstawowe kryteria, wynikające z ustawy o ustroju sądów powszechnych: jej autorem był minister sprawiedliwości lub upoważniony przez niego sekretarz lub podsekretarz stanu oraz – delegacja nastąpiła za zgodą delegowanego. Nadto „Wyrok TSUE z 19 listopada 2001 r., dotyczący delegacji, także nie dawał zatem podstaw do wzruszenia orzeczenia” – podkreślali sędziowie SN.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24