Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaromir Szurej z Sokoła Łańcut zmienia klub

Tomasz Ryzner
Jaromir Szurlej, to zawodnik który na boisku daje z siebie zawsze wszystko.
Jaromir Szurlej, to zawodnik który na boisku daje z siebie zawsze wszystko. Krzysztof Kapica
Rozmowa z JAROMIREM SZURLEJEM, wychowankiem Sokoła Łańcut, który w tym tygodniu podpisze umowę z MOSiRem Krosno

- Zmiany to stres, ludzie się ich boją, a pan po raz pierwszy karierze będzie grał w innej drużynie, niż Sokół.

- Czasem trzeba zaryzykować, wykorzystać szansę. Ludzie mi mówili, że pora spróbować sił gdzie indziej. Gra w MOSiRze to będzie dobry bodziec. Inne spojrzenie trenerskie, gra z innymi zawodnikami to okazja, żeby się rozwinąć.

- Jak to było z tymi przenosinami?

- Dostałem sygnał z Krosna. Dzwonił Michał Baran, drugi trener. Byłem zaskoczony. Potem spotkałem się z trenerem Duszanem Radoviciem, który przekonał mnie do zmiany klubu.

- Pan Radović podobno nieźle daje zawodnikom w kość.

- (śmiech) Sporo się o tym nasłuchałem. Jakoś to będzie. Ciężkiej pracy się nie boję. Może na tym etapie potrzebuję takiego trenera i uda mi się coś jeszcze z siebie wycisnąć.

- MOSiR ma więcej w klubowej kasie, niż Sokół. Wytargował pan dobry kontrakt?

- Nie mam w tym doświadczenia, ale z kontraktu jestem zadowolony.

- Nie pomagał panu agent?

- Nie ma nikogo takiego. Zresztą ci agenci, menedżerowie zwykle potrafią sprzedawać zawodnika, który już zaistniał i nie wymaga reklamy.

- Ktoś panu odradzała przenosiny do Krosna?

- Nie, ale mama za szczęśliwa nie była (śmiech). Jest kibicem Sokoła i narzekała, że teraz będzie musiała daleko dojeżdżać.

- Zamieszka pan w Krośnie?

- Nie ma innej rady. U trenera Radovicia trenuje się dwa razy dziennie.

- Będzie pan sam, czy z dziewczyną?
- Sam, dziewczyna mieszka w tej chwili w Krakowie.

- No, to tyle dobrego, że związek na odległość macie przećwiczony.
- Tu się pan myli, bo ten związek to bardzo świeża sprawa (śmiech).

- Parę lat temu z Sokoła odszedł Jerzy Koszuta, teraz pan zmienia klub. Trochę żal, bo w pierwszej piątce łańcuckiej drużyny raczej nie uświadczy teraz wychowanka.
- Mnie też żal odchodzić. W Sokole tworzyliśmy jedną rodzinę. Zżyłem się z kolegami, jestem ojcem chrzestnym dziecka Maćka Klimy. Z trenerem Kaszowskim znamy się, odkąd pamiętam. Poza tym Sokół to marka, prawie zawsze gra o wysokie cele. Cóż, takie życie. Teraz u mnie czas na zmiany. Z drugiej strony nie przenoszę się na drugi koniec Polski. Będę miał kontakt z chłopakami.

- Ma pan plany na więcej, niż jeden sezon?
- Liczę, że po prostu pogram jeszcze parę dobrych lat. Lubię to sportowe życie i doceniam, bo widzę co się dzieje dookoła. Znajomi są po studiach, ale z pracą wesoło nie jest. Ja sam skończyłem wychowanie fizyczne, co też daje średnie perspektywy, bo nauczycieli się dziś zwalnia.

- Na koniec słowo o euro. Mocno pan kibicuje?
- Jestem większym kibicem, niż parę lat temu. Musiałem się podszkolić, żeby pogadać z Tomkiem Fortuną czy Piotrkiem Hałasem. To są maniacy piłki nożnej. Ja jeszcze nie jestem na tym poziomie (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24