Iwona Nieroda: nie jestem brutalna

- Rok temu macedońskie Skopje (MŚ), a teraz turecka Ankara (ME). W obu przypadkach konkurencja nie miała szans..
- Obie imprezy kosztowały mnie sporo zdrowia. To nie jest tak, że jeśli w drodze do finału, pewnie wygrywałam każdą walkę to znaczy, że było łatwo. Każda dziewczyna, która kwalifikuje i decyduje się na udział w takim turnieju marzy przynajmniej o podium.

- Same mistrzostwa to jednak sprawdzian tylko dla nielicznych..
- Fakt, ale żeby przebić się do strefy medalowej trzeba wygrać przynajmniej jedną walkę. To nie są biegi przełajowe, że startuje masa zawodników i albo się uda albo się nie uda. Jeśli ktoś nie jest w formie albo w danej formule nie czuje się najmocniejszy, nie ma po co wychodzić na ring. Słaby zawodnik wychodząc na starcie w low kicku może po mocnym laniu "chorować" nawet kilka tygodni. Dlatego np. w zakończonych właśnie mistrzostwach Europy do tej formuły zgłosiło się tylko i aż 9 zawodniczek.

- Finałowa walką nie trwała wiecej niż 1,5 minuty. Strach się bać..
- Trafiłam rywalkę w głowę najlepiej jak można było. Nie jestem brutalna, taki po prostu jest kickboxing (śmiech).

- Obawy o formę jednak nie było
- Do ME przygotowywałam się już od sierpnia. Jechałam w roli faworytki, ale nie mogłam być pewna wygranej.

- Bardzo skromna ta nasza mistrzyni…
- Może rzeczywiście po wygranej w mistrzostwach świata stałam się popularniejsza, ale nie sądzę, żeby którakolwiek z rywalek przesadnie obawiała się starcia właśnie ze mną.

- Masz czas na świętowanie?
- Sezon zakończę w połowie grudnia i wtedy będzie czas na wakacje od kickboxingu i delektowanie się tym sukcesem. Teraz przesadnie rozluźnić się nie mogę. Wkrótce wylatuje na zgrupowanie z kadrą narodową do Oslo.