Gruszecki vs. Lechia Sędziszów: bliżej kompromisu

Związek daje sędziszowskiemu klubowi czas (do końca kwietnia) na uregulowanie zobowiązań wobec Gruszeckiego.

Trener nie otrzymał pieniędzy za pracę w Sędziszowie od sierpnia do połowy września 2010 roku.

- Skierowałem sprawę do związku, bo na załatwienie sprawy z klubem nie mogłem liczyć. Problem mnie zaskoczył, bo początkowo miałem się tylko zgłosić do klubu po honoraria, a nagle okazało się, że o pieniądzach nie mam z kim rozmawiać - opisuje sprawę Roman Gruszecki, który we wrześniu ubiegłego roku opuścił Lechię po to, by znów pracować z Wisłoką Dębica.

Zabrać licencję?
Trenerowi Gruszeckiemu zarzuca się, że nie powinien w środku rundy (17 września 2010) opuszczać Lechii.

- Dostałem zgodę prezesa (Andrzej Doroba - przyp. red.) na to, by pójść do Wisłoki. Tym bardziej, jestem tym zamieszaniem zaskoczony - dodaje Gruszecki, dla którego problemy z odzyskaniem własnych pieniędzy to nie pierwszyzna.

W 2002 roku był trenerem Pogoni Staszów, a barwach Pogoni występował Leszek Pisz. Obaj mieli problemy z doproszeniem się o swoje pieniądze

- Wtedy sprawą zajmował się PZPN i zagroził klubowi zabraniem licencji na grę w III lidze. To poskutkowało - wspomina Gruszecki.

Mają się dogadać
Wydział Dyscypliny Podkarpackiego ZPN-u daje szanse obu stronom na polubowne załatwienie tej sprawy.

- Wrócimy do tego problemu, jeśli po 30 kwietnia nic się nie zmieni. Proszę pamiętać, ze my tak naprawdę nie jesteśmy w stanie wyegzekwować od Lechii tego, by uregulowała należności. Możemy tylko ukarać klub - tłumaczy Sławomir Pawłowski, przewodniczący Wydziału Dyscypliny Podkarpackiego ZPN-u. Jak ognia, unikają komentowania tej spawy działacze Lechii.

Blisko rozwiązania
Na zaplanowane na 29 kwietnia zebranie zarządu Lechii Sędziszów został zaproszony trener Gruszecki. Wiele wskazuje na to, że sprawa właśnie wtedy się wyjaśni, zakończy: klub dogada się z Gruszeckim.