MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fekalia wciąż trafiają do ujęcia wody, z którego korzystają mieszkańcy Jasła

Ewa Wawro
- Smród na kilometr, a w ogrodzie nadal mamy grzęzawisko z ludzkich odchodów – alarmuje prosząc nas o pomoc Grażyna Budnik z osiedla Żółków.
- Smród na kilometr, a w ogrodzie nadal mamy grzęzawisko z ludzkich odchodów – alarmuje prosząc nas o pomoc Grażyna Budnik z osiedla Żółków. Fot. Marek Dybaś
Minął rok od pierwszej interwencji, a ludzkie odchody wciąż rozlewają się po działce pani Grażyny. A dla jaślan wciąż są "darmową wkładką" do wody pitnej.

- Smród na kilometr, a w ogrodzie nadal mamy grzęzawisko z ludzkich odchodów - alarmuje prosząc nas o pomoc Grażyna Budnik z osiedla Żółków.

Na działce jej mamy ktoś wpuszcza ścieki kanalizacyjne do systemu drenarskiego, nikt jednak nie wie z czyjej posesji płyną. Ścieki nie dość, że rozlewają się po prywatnej działce, to spływając do pobliskiego potoku trafiają do rzeki, na której jest ujęcie wody pitnej dla miasta.

Rok temu, po naszej interwencji pani burmistrz zadeklarowała, że śmierdzący problem na osiedlu Żółków zniknie i na tym się wówczas skończyło.

Pół roku temu, po kolejnej interwencji władze miasta oficjalnie umyły ręce, bo … rury nie ma na mapach.

- Wylot rury drenarskiej znajduje się na prywatnej posesji i właściciel może z nią zrobić, co chce, usunąć, albo zatkać - poinformował nas wówczas Paweł Kozioł, po. rzecznika prasowego UMJ. - Dla nas tej rury nie ma. Na mapach przedstawiających przebieg instalacji wodnej, sanitarnej, energetycznej i gazowej w tym rejonie nie istnieje żaden kanał czy przewód, który mógłby być zakończony tym wylotem - twardo stawiał sprawę Kozioł.

Sprawą się jednak zajęto

- Po waszej interwencji zrobił się ruch, przyjeżdżali urzędnicy z gminy, z miasta, z Sanepidu, aż trudno było się połapać, kto jest kto, a potem nagle cisza i do dziś nic z tym nie zrobiono - denerwuje się pani Grażyna.

Właściciele śmierdzącej działki, czekając na reakcje ze strony władz, próbowali poradzić sobie jakoś sami. Najęli robotników, którzy zasypali tę rurę, ale to nic nie dało. Potem pani Grażyna proponowała urzędnikom, że sama kupi rurę i zamontuje ją tak, by odprowadzała te ścieki prosto do potoku.

- Po co mają się rozlewać po działce, przecież i tak wszystko ścieka do potoku, to niech od razu cieknie - mówiła wówczas.

- Niech pani tego nie robi, my to sprawdzimy i zrobimy - usłyszała od urzędników.

- Pan z Urzędu Miasta kilkukrotnie zapewniał mnie, że przyjadą, odkopią istniejącą rurę, by zobaczyć skąd ciekną ścieki i coś z tym zrobią - relacjonuje dziś pani Grażyna. - Minęło pół roku i nic się nie wydarzyło.

Zdesperowana kobieta ponownie prosi nas o pomoc.

Sanepid też "umył" ręce

- To nie leży w naszych kompetencjach - wyjaśnia Grażyna Tusińska, z-ca dyr. Sanepid - u w Jaśle.

Po naszym artykule przeprowadzili jednak doraźną kontrolę.

- Potwierdziła wyciek ścieków z podziemnego drenażu do pobliskiego potoku - czytamy w postanowieniu Edwarda Chruszcza powiatowego inspektora sanitarnego w Jaśle. - Potok płynąc pod szosą wpływa do Wisłoki w odległości ok. 1 km od ujęcia wody dla miasta Jasła (…) może mieć wpływ na jakość wody na ujęciu dla miasta.

Chruszcz informuje jednocześnie, że wyegzekwowanie prawidłowej gospodarki ściekowej na posesjach należy do kompetencji gminy.

A co na to gmina?

Strażnicy miejscy rok temu przeprowadzili kontrole na nieruchomościach sąsiadujących z ciekiem wodnym, sprawdzając odprowadzania nieczystości ciekłych z poszczególnych posesji. Okazało się, że w tym rejonie wszyscy podłączeni są do kanalizacji miejskiej.

- Dlatego został zwiększony obszar, na którym w najbliższych dniach zostanie przeprowadzona kontrola - zapewnia Kozioł. - Urzędnicy przeprowadzili już stosowne wywiady środowiskowe, na podstawie których zostało wytypowane potencjalne źródło zanieczyszczeń, co zostanie potwierdzone przez funkcjonariuszy Straży Miejskiej podczas planowanych do przeprowadzenia kontroli.

Miasto odbija piłeczkę?

- Wylot rury znajduje się na działce, która jest własnością osoby prywatnej, a następnie z tej nieruchomości zanieczyszczenia spływają do cieku wodnego, który jest własnością miasta Jasła - podkreśla Kozioł.

Urzędnik powołuje się na obowiązujące przepisy, zgodnie, z którymi miasto mogłoby domagać się od pani Grażyny zaprzestania zanieczyszczenia potoku.

- Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że właściciel działki prawdopodobnie nie zawinił i dlatego prowadzone jest postępowanie, które pozwoli na jednoznaczne wskazanie źródła zanieczyszczenia i jego zlikwidowanie - twierdzi Kozioł.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24