Elżbieta Łukacijewska w Jaśle: co dalej z Pektowinem?

Ostatnie działania związków zawodowych Elżbieta Łukacijewska rozumie, jako apel by zmienić zarząd, który sobie nie radzi.

- Taki wniosek przyjmuję i przekażę panu ministrowi. Załoga pracuje i ma prawo oczekiwać, że wynagrodzenia nie będą stały na tym samym poziomie, ale jeśli sytuacja jest trudna, zakład ma 10 milionów straty, to dawanie podwyżki może oznaczać upadłość firmy. Chyba nikomu z pracowników na tym nie zależy - mówi Łukacijewska.

Franciszek Bosak, prezes "Pektowinu" ma 75 lat, zakładem zarządza od 40.

- Polska się zmieniła, formuły zarządzania także się zmieniły, może faktycznie pan Bosak jest dobrym fachowcem, jeśli chodzi o pektyny, ale nie musi być dobrym fachowcem od zarządzania - przyznaje Łukacijewska. - Szkoda Jasła, szkoda ludzi, którzy tam pracują i szkoda marki "Pektowin", z której kiedyś Polska była dumna. Przy dofinansowaniu, doinwestowaniu ten zakład może być perełką, ale bez nowoczesnych menadżerów, którzy znają rynki, będą potrafili przywrócić marce "Pektowin" dawną świetność, to się nie uda.

Na zarzut, że już obiecywała pomoc "Pektowinowi" i nic nie zrobiła odpowiada: - Ja nie jestem ministrem by kogoś odwołać czy dać podwyżki, ja mogę tylko prosić o podejmowanie działań i do to, czego się zobowiązałam zrobiłam. Może ta dzisiejsza sytuacja,postawiona na ostrzu noża, przyspieszy zmianę zarządu.

W "Pektowinie" niedawno przeprowadzono konkurs na stanowisko wiceprezesa ds. restrukturyzacji, ale nie znalazł się odpowiedni kandydat.

- Nie chciałabym pod naporem związków zawodowych czy załogi doprowadzić do odwołania zarządu i potem aby nikt się nie zgłosił, toby dopiero był ewenement w skali kraju, a niestety jest to możliwe - podkreśla pani poseł. - Apeluję także do załogi: szukajmy dobrego kandydata, bo tylko dobry menadżer daje szanse tej firmie.