Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Eda" - pierwszy taki mistrz świata!

Marek Bluj
Jerzy Szczakiel - urodzony 28 stycznia 1949 r. w Grudzicach; pierwszy polski indywidualny mistrz świata; wychowanek Kolejarza Opole (zdjęcie zrobiliśmy na jego niedzielnym meczu z KSM Krosno); karierę sportowa rozpoczął w 1967 r., zakończył w 1978 r.; srebrny medalista IMP (Rybnik, 1971); indywidualny mistrz świata (Chorzów, 1973), mistrz świata w parach (z Andrzejem Wyglendą, 1971), brązowy medalista drużynowych mistrzostw świata (1974).. Po zakończeniu kariery trener. Od wielu lat na emeryturze. W Opolu corocznie odbywają się turnieje "Mistrz Świata Jerzy Szczakiel zaprasza”.
Jerzy Szczakiel - urodzony 28 stycznia 1949 r. w Grudzicach; pierwszy polski indywidualny mistrz świata; wychowanek Kolejarza Opole (zdjęcie zrobiliśmy na jego niedzielnym meczu z KSM Krosno); karierę sportowa rozpoczął w 1967 r., zakończył w 1978 r.; srebrny medalista IMP (Rybnik, 1971); indywidualny mistrz świata (Chorzów, 1973), mistrz świata w parach (z Andrzejem Wyglendą, 1971), brązowy medalista drużynowych mistrzostw świata (1974).. Po zakończeniu kariery trener. Od wielu lat na emeryturze. W Opolu corocznie odbywają się turnieje "Mistrz Świata Jerzy Szczakiel zaprasza”. Oliwer Kobus / Nowa Trybuna Opolska
Dokładnie 40 lat temu Jerzy Szczakiel został pierwszym polskim mistrzem świata na żużlu.

Wyniki finału IMŚ' 1973:

Wyniki finału IMŚ' 1973:

1. Jerzy Szczakiel (Polska) 13+3 (3,3,3,2,2);
2. Ivan Mauger (Nowa Zelandia) 13+u (3,1,3,3,3);
3. Zenon Plech (Polska) 12 (2,3,2,3,2);

4. Ole Olsen (Dania) 11 (1,2,3,2,3);
5. Grigorij Chłynowski (ZSRR) 10 (2,3,2,3,0);
6. Władimir Paznikow (ZSRR) 8 (3,1,2,1,1);
7. Paweł Waloszek (Polska) 8 (1,2,1,1,3);
8. Walery Gordiejew (ZSRR) 7 (2,0,1,3,1);
9. Jan Mucha (Polska) 7 (1,1,1,2,2);
10. Anders Michanek (Szwecja) 6 (0,3,0,1,2);

11. Edward Jancarz (Polska) 6 (3,1,0,2,0),
12. Peter Collins (Wielka Brytania) 6 (1,0,2,0,3);
13. John Boulger (Australia) 6 (2,2,1,0,1);
14. Ray Wilson (Wielka Brytania) 5 (0,2,3,0,0);
15. Władimir Zapleczny (ZSRR) 2 (0,0,0,1,1);
16. Bernt Persson (Szwecja) 0 (0,0,0,-,-);
17. Tommy Jansson (Szwecja) 0 (0);
18. Andrzej Wyglenda (Polska) 0 (0).

2 września 1973 roku 24-letni Jerzy Szczakiel z podopolskich Grudzic wstał rano, ubrał garnitur, poszedł na mszę, potem poświecił motocykle; na obiad zjadł schabowego, a wieczorem został mistrzem świata na żużlu.

Szczakiela spotkałem na Stadionie Śląskim, na którym sięgał po największy swój sukces i jeden z największych sukcesów w polskim żużlu.

- Do końca życia nie zapomnę jak stałem na najwyższym stopniu podium, a ludzie śpiewali ""Jeszcze Polska nie zginęła". To było coś niesamowitego - wspomina popularny "Eda".

Na Stadionie Śląskim było w ten pamiętny wieczór 110 tysięcy kibiców z całej Polski. Nigdy wcześniej i nigdzie na zawodach żużlowych nie było takich tłumów. Radość była ogromna.

Szczakiel, wychowanek Kolejarza Opole, pokonał wielkiego mistrza Ivana Maugera z Nowej Zelandii i jako pierwszy Polak wywalczył mistrzostwo świata.

Witek to miał nosa...

To była niedziela. Pan Jurek, jak to miał w zwyczaju, wstał wcześnie rano, ogolił się, założył garnitur i z Witoldem Banikiem, swoim mechanikiem, poszli na mszę.

- Witek po ostatnim treningu, na którym poszło mi bardzo dobrze, bo wygrywałem starty nawet z Maugerem, powiedział: "Jurek - słowo daję - ty zostaniesz mistrzem świata". Powiedziałem mu tylko, żeby się nie wygłupiał - wspomina początek tamtej wrześniowej niedzieli Szczakiel.

Po mszy przyprowadzili pod zakrystię motocykle. Ksiądz je poświęcił i spokojnie czekali na obiad.

- Zawsze przed zawodami lubiłem sobie dobrze pojeść, Dlatego zażyczyłem sobie schabowego - uśmiecha się "stary" mistrz.

Szczęśliwa "16"

Ivan Mauger, Ole Olsen, Anders Michanek, Grigorij Chłynowski, Władimir Paznikow. Na liście startowej chorzowskiego finału aż roiło się od gwiazd: Sporo szans na wysoką lokatę dawano kwartetowi Polaków - Edwardowi Jancarzowi, Pawłowi Waloszkowi, Zenonowi Plechowi i Janowi Musze. Nazwiska Szczakiela raczej nie wymieniano w gronie kandydatów do medalu.

Tak naprawdę start opolanina w tym finale nie był do końca pewny. O tym, że jednak w nim pojedzie dowiedział się tydzień wcześniej.

Ba, nawet po treningu byli tacy, którzy optowali za tym, aby za Szczakiela wystąpił Andrzej Wyglenda. Pojechał jednak "Eda". I bardzo dobrze...

- Kiedy wychodziłem z ciemnego tunelu do prezentacji, aż oczom nie wierzyłem. Tylu ludzi na stadionie w życiu nie widziałem Wśród tych tłumów były pewnie całe Grudzice i pół Opola, brat i szwagier. Słyszałem okrzyki: "Eda, Eda". Nie mogłem ich zawieść. Na plastronie miałem numer "16". Gdybym miał "11", byłbym większym optymista, bo "11", jest dla mnie szczęśliwą liczbą. Z nią wygrywałem wiele zawodów. Jedenastego się ożeniłem... - dodał.

Niespodzianki na betonie

Nawierzchnia toru była twarda jak beton. Bardzo ważny był więc start. Faworyci popełniali błędy i tracili punkty.

Szczakiel jeździł jak z nut. Wygrał pierwsze trzy wyścigi i został samotnym liderem. W ósmym biegu pokonał Maugera, który przyjechał na trzeciej pozycji, przegrywając jeszcze z Pawłem Waloszkiem. Potem "Eda" przegrał jednak z Chłynowskim i Olsenem.

- W parkingu zaobserwowałem, Olsen gawędził z Maugerem. Ale nie przywiązywałem do tego wagi. Ole jechał z trzeciego pola, ja z czwartego. Widziałem już na starcie, ze facet coś kombinuje. I rzeczywiście. Przedłużył prostą i chciał wpakować mnie w płot. Pomyślałem, że chyba uknuli coś w parkingu z Maugerem, by utrzeć mi nosa. Spróbowałem go ścigać, ale miał diabelnie szybki motocykl, może pożyczył mu go specjalnie Nowozelandczyk. Nie wiem. W każdym razie postanowiłem, że dam sobie spokój, bo dwa punkty, to też porządny dorobek - wspomina pan Jurek.

Po 20 wyścigach Szczakiel i Mauger mieli po 13 punktów i o tytule decydował dodatkowy wyścig. Mauger walczył o piąty tytuł mistrza świata i wyrównanie rekordu Ove Fundina.

Był faworytem, nazywano go mistrzem koncentracji, bo w najważniejszych momentach nigdy nie zawodził. Szczakiel, już zrobił swoje i cieszył się, ze jest wicemistrzem świata.

Jurek, start i do krawężnika

- Dałem Maugerowi pierwszeństwo w wyborze toru. Wybrał pierwsze pole. Ja jechałem z trzeciego. Przed wyjazdem pod taśmę Witek Banik jeszcze raz wbijał mi do głowy: "Jurek, start i do krawężnika" - opisuje ostatnie minuty przed najważniejszym wyścigiem finału jego bohater.

Szczakiel wystartował kapitalnie, po kilkunastu metrach był przed Maugerem. Kibice wstali z miejsc.

- Poszedłem na całego. Mauger nie dawał za wygrana, zaciekle atakował. W pewnym momencie, chyba na trzecim okrążeniu, poczułem jak uderzył swoim motocyklem w moje tylne koło. Opanowałem się i mknąłem do mety, modląc się, aby tylko nie przydarzyła mi się jakaś awaria. Kątem oka zobaczyłem, że rywal upadł i nie wstawał z toru. Zrobiłem jeszcze dwa kółka - nie dowierzając, że wygrałem - opisuje swoje szczęścia nowy mistrz.

- Pierwszy z gratulacjami przybiegł Zenek Plech, który zdobył tytuł drugiego wicemistrza świata. Byłem chyba oszołomiony. Fruwałem w powietrzu...- przypomina.

Łzy pułkownika i dedykacja

Szczakiel twierdzi, że sukces przyjął spokojnie. Nie skakał z radości, nie biegał, nie krzyczał.

- Manifestowanie radości nie było wówczas w zwyczaju. Nie wiem, zresztą jak by zareagował na takie zachowania pułkownik Rościsław Słowiecki, szef naszej ekipy, wobec którego czuliśmy ogromny respekt. Odebrałem mnóstwo gratulacji, ale zanim wyszedłem do dekoracji, zająłem się swoimi motocyklami. Zawsze tak robiłem - wspomina.

- Kiedy stałem na najwyszym stopniu podium widziałem jak stojący obok płk Słowiecki płacze. Mnie nie napłynęła do oczu ani jedna łza. Wypłakałem je dwa miesiące wcześniej, kiedy zmarła moja ukochana mama. Ona wierzyła we mnie. Dodawała mi sił i wiary. Byliśmy sportową rodziną. Siostry startowały w wyścigach rowerowych, brat też. Kiedy nie chciało mi się czasem wstać rano albo iść na trening, budziła mnie, dopingowała. Tak bardzo się cieszyła, kiedy w 1971 roku zdobyłem mistrzostwo świata par. Mamie zadedykowałem tę chorzowska victorię - podkreślał pan Jurek.

- Nie pamiętam, jakie nagrody dostałem za tytuł. Był kryształowy, wysoki na 60 cm puchar i były takie jakieś pieniądze. Pieniądze nie były dla nas najważniejsze - kontynuuje Szczakiel.

- Nie pytaliśmy się za ile startujemy. Jeździliśmy dla sławy, dla Polski. Byłem zapraszany na spotkania do zakładów, szkół. Miałem jedną wadę, nie piłem wódki. Żużel to sport dla twardych ludzi. Miałem wiele kontuzji, boli mnie to czy tamto. Ale nie wolno narzekać Naprawdę warto było to wszystko przeżyć - zakończył "Eda".

Jego sukces dopiero po 37. latach powtórzył Tomasz Gollob zostając w 2010 roku drugim polskim indywidualnym mistrzem świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24