Cezar był dla Majdów jak członek rodziny. Kochały go dzieciaki i dorośli. Mimo że od tragedii mija właśnie pięć dni, wciąż nie mogą się otrząsnąć.
- No co im ten psiak takiego zrobił, że postanowili go z zimną krwią zabić? - pyta sama siebie Urszula Majda i nie znajduje odpowiedzi. - Cezar nie był agresywny wobec ludzi, nigdy nikt się na niego nie skarżył.
Ulubieniec Majdów zazwyczaj spędzał całe dnie na podwórzu w Tarnawie Górnej, ale w niedzielny wieczór ktoś nie domknął furtki i Cezar wyszedł sobie na przechadzkę. Za nim pobiegł należący do gospodarzy bokser.
- Rano bokser wrócił, a bernardyna wciąż nie było - opowiada pani Urszula. - Trochę mnie to zaniepokoiło, jednak nigdy nie przyszłoby mi na myśl, że stało się coś tak strasznego.
W poniedziałkowe przedpołudnie Cezar widziany był w Tarnawie Dolnej. Podobno w jednym z obejść zagryzł królika, więc postanowiono dać mu nauczkę. Dwaj mężczyźni (41 i 43 lata) wsiedli do auta i urządzili sobie pogoń za przestraszonym psem. Kiedy ten nie miał już siły uciekać - przejechali go. Potem poprosili sąsiada, żeby wywiózł ciągnikiem martwego bernardyna.
Całe zdarzenie obserwowało kilku mieszkańców wsi, jednak nikt skutecznie nie zareagował i nie przeszkodził w makabrycznej "zabawie".
- To mała miejscowość, lepiej niektórym się nie narażać, bo można potem mieć kłopoty - mówi przed sklepem w Tarnawie Górnej starsza kobieta.
Postępowanie w sprawie zabicia psa prowadzi policja w Zagórzu. Niewykluczone, że sprawcom zostaną postawione zarzuty znęcania się nad bernardynem i zabicia go ze szczególnym okrucieństwem. Jeśli się potwierdzą, mężczyznom będzie grozić kara do dwóch lat więzienia. Zazwyczaj jednak polskie sądy orzekają jedynie grzywny lub kary pozbawienia wolności w zawieszeniu.
W poniedziałek po południu Maksymilian Majda poszedł z synkiem na spacer nad Osławę. Tam dowiedział się o śmierci Cezara.
- Z rzeki wyszedł pijany facet i pyta mnie, czy nie wiem, kto ma takiego dużego biało-brązowego psa - opowiada pan Maksymilian. - Pytam , co się stało, a ten do mnie: - A zajeździliśmy go. Nie zdradziłem, że to mój pies, ale serce chciało mi wyskoczyć z piersi.
Właściciel (a raczej współwłaściciel, bo Cezar należał do całej rodziny) pojechał wraz z jednym ze sprawców na miejsce, w którym porzucono martwego bernardyna.
- Ten człowiek stwierdził, że trzeba by psa zakopać, ale kiedy już sam wróciłem tu nazajutrz, leżał przykryty trawą i pokrzywami - mówi Majda.
Czy Cezar rzeczywiście zagryzł królika? A może dwa?
- To niewykluczone, jednak osoba, która poniosła stratę powinna do nas przyjść i o tym powiedzieć - uważa pani Urszula. - Przecież zapłaciłabym albo odkupiła żywe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Cichopek chwali się butami za koszmarne pieniądze! Zaoszczędziła po odejściu z TVP?
- Komunie dzieci gwiazd są jak wesela. Najpierw ciało Chrystusa, potem DMUCHANY ZAMEK
- Ujawniamy listę klientów internetowej szamanki! Gwiazdy telewizji i żony piłkarzy...
- Tak żyje "Biały Cygan" Bogdan Trojanek. Zna Viki Gabor, adoptował dziecko z klasztoru